Nie kwestionuję tego, że ktoś może być odwołany ze stanowiska - mówił w poniedziałek przed sądem Marcin Nałęcz-Niesiołowski, były dyrektor Opery i Filharmonii Podlaskiej. - Uważam jednak, że moje odwołanie i sposób, w jaki zostało przeprowadzone jest bezzasadne.
Były dyrektor w białostockim sądzie walczy o przywrócenie go do pracy lub wypłatę odszkodowania. Pozwanymi w tej sprawie są opera, czyli instytucja, która zatrudniała dyrektora oraz zarząd województwa, który zadecydował o jego odwołaniu. Strony te jednak nie uważają się za pracodawcę dyrektora. Sprawę będzie wyjaśniał sąd pracy. Następna rozprawa wyznaczona została na 8 września.
Jeśli sąd nie przywróci Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego do pracy, dyrygent będzie domagał się odszkodowania - prawie 35 tys. zł.
Głównym powodem zwolnienia Nałęcz-Niesiołowskiego miało być nierealizowanie planów opery. W kwietniu zarząd województwa jednogłośnie podjął uchwałę o odwołaniu go z funkcji dyrektora. Marcin Nałęcz-Niesiołowski ją zakwestionował. Jednak w poniedziałek, tuż przed rozprawą, otrzymał poprawioną i uzasadnioną uchwałę z 18 maja. Najpierw chce się zapoznać z dokumentem, ale zapowiedział, że będzie się od niej odwoływał w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym.
Zwolnienie Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego było efektem ponad dwuletniego konfliktu z orkiestrą. Muzycy odmawiali grania pod batutą dyrektora zarzucając mu łamanie praw pracowniczych, dyktatorstwo i poniżanie. Problem nasilił się tuż po tym kiedy na początku tego roku dyrektor trójce muzyków zamienił etaty na umowy kontaktowe.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?