Jeżeli w ciągu 14 dni politycy nie zapłacą mandatów, skierujemy sprawy do sądu - mówi Jacek Pietraszewski, rzecznik straży miejskiej.
Chodzi o kary, jakie komitety wyborcze mają ponieść za to, że na czas nie zdjęły plakatów wyborczych. Miały zniknąć z przestrzeni miejskiej do 9 listopada, a wisiały jeszcze długo po tym terminie. Strażnicy miejscy obiecywali, że trzymają rękę na pulsie, jednak do dziś nie ukarali żadnego z polityków.
Na początku tłumaczyli się tym, że musieli mieć czas na objechanie miasta i policzenie, ile plakatów wisi po terminie, by potem nałożyć zbiorcze kary. Później mieli wystawić mandaty, ale okazało się, że osoby, które mają je odebrać nie mieszkają w Białymstoku i nie mają możliwość zjawić się osobiście z dnia na dzień. Wyznaczono im więc terminy - od 20 do 22 grudnia. Jednak żaden z przedstawicieli partii się nie zjawił. Jeden z nich faksem poprosił, by wysłać mu mandat pocztą.
- Będzie to tzw. mandat zaoczny. Dopóki nie będzie on jednak zapłacony, nie chcę mówić, o jaki komitet chodzi - twierdzi Jacek Pietraszewski.
Zapłacą mandaty albo straż miejska poda polityków do sądu
Pozostałe partie (wszystkich jest cztery - PO, PiS, PSL i Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikke) muszą zapłacić, jeśli nie chcą sądzić się ze strażą miejską.
- Nic nie wiem o mandatach. U nas zajmuje się tym Warszawa - mówi Ewelina Szerenos z biura zarządu regionu PO.
To samo słyszymy, gdy dzwonimy do innych podlaskich przedstawicieli partii. Wszyscy mówią też o tym, że media nie mają chyba o czym pisać, skoro zajmują się tak mało znaczącą sprawą, jak plakaty wyborcze. Nie ważne, że chodzi o to, że politycy łamią prawo, które sami tworzą.
- Te przepisy powinny być zmienione. Nie może być tak, ze jedna osoba odpowiada za plakaty wiszące na terenie całego kraju - mówi Józef Szczepańczyk, pełnomocnik ds. wyborów krajowego PSL.
Dodaje, że takich wezwań do zapłaty, jak z Białegostoku, przychodzą do niego setki z innych miejscowości.
- Nie mogę się rozerwać i być w kilku miejscach jednocześnie. Dlatego też poprosiłem białostockich strażników o to, by przesłuchali mnie ich koledzy spod Kielc, gdzie mieszkam - twierdzi Józef Szczepańczyk.
Według niego, idealnym rozwiązaniem byłoby przyjęcie takiej zasady, że to gmina na koszt polityków będzie zdejmować nielegalne plakaty.
- Będę się starał, by takie podejście do sprawy stało się prawem - podkreśla Szczepańczyk.
Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorcówDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?