Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamek w Tykocinie na sprzedaż

Maryla Pawlak-Żalikowska [email protected] tel. 95 7489 552
Rekonstrukcja bryły i układu funkcjonalnego tykocińskiego zamku przebiega według danych archeologicznych i przekazów historycznych sięgających do inwentaryzacji z XVII i XVIII wieku. Całość stoi na fundamentach XVI-wiecznego zamku Zygmunta Augusta.
Rekonstrukcja bryły i układu funkcjonalnego tykocińskiego zamku przebiega według danych archeologicznych i przekazów historycznych sięgających do inwentaryzacji z XVII i XVIII wieku. Całość stoi na fundamentach XVI-wiecznego zamku Zygmunta Augusta. Anatol Chomicz
Nie mam szabli na gardle, że muszę pozbyć się zamku. Serce wręcz ciągle podpowiada nie sprzedawaj, ale rozum mówi: musisz, bo nie będziesz już miał tyle czasu, żeby to skończyć - zapewnia Jacek Nazarko, właściciel i budowniczy zamku w Tykocinie.

Piętnaście. Tyle lat, czyli prawie jedną czwartą życia, poświęcił 63-letni dziś Jacek Nazarko budowie zamku, który stanął w Tykocinie i otworzył podwoje jesienią 2011 roku. Kiedy pytam przedsiębiorcę, ile go to kosztowało, jakiej kwoty oczekiwałby od przyszłego inwestora i ile mniej więcej pieniędzy wymaga dokończenie dawnej siedziby polskich królów i magnatów, śmieje się tylko i bardzo przyjaźnie, ale opędza się ode mnie jak od natrętnej muchy.

- Lata temu rzuciłem znajomemu dziennikarzowi kwotę 12 milionów złotych w odpowiedzi na jego pytanie, ile taki zamek mógłby kosztować - wyjaśnia Jacek Nazarko. - I tak to już poszło, że o niczym innym prawie się nie mówiło, tylko o tych milionach. Wiem, że niektórych nie interesuje nic poza aspektem ekonomicznym, ale mi zależy i zależało na zupełnie innej stronie tej inwestycji. A poza tym przecież zamek można dalej rozbudować w standardzie stodoły za 500 tysięcy złotych, a można inaczej.
Rozum powinien pomagać sercu

Przyznaję, że faktycznie, pieniądze nie zawsze oddają sedno rzeczy, nawet gdy mówi się o transakcjach kupna sprzedaży. Jak powiedzieli mi miesiąc temu znajomi Bawarczycy, Rosenberg, największą niemiecką twierdzę znajdującą się w Kronach, można kupić za 1 euro. Dlaczego? Ze względu na gigantyczne koszty ogrzewania miasto pozbyłoby się jej z dnia na dzień. No ale tam mury są grube na kilka do kilkunastu metrów.

- Nie, nie, tutaj jest kompletnie inna sytuacja - wyjaśnia natychmiast Jacek Nazarko i schyla się, żeby dotknąć podłogi sali restauracyjnej, gdzie siedzimy. - Proszę zobaczyć, nie mrozi chłodem, prawda? Bo to pomieszczenie wieki temu owszem tak wyglądało, taka była wysokość czy rozpiętość łuków, taki układ sali biesiadnej i kuchni, ale tu są zastosowane technologie XXI wieku.

Pan Jacek, doświadczony budowlaniec, który - jak przyznaje - ma też szeroką wiedzę na temat obróbki starych materiałów, konserwacji zabytków i zasad ich rekonstrukcji, zdaje sobie sprawę, że od początku ta inwestycja była przedsięwzięciem szalonym, ale akurat absolutnie nie w swojej warstwie technicznej.
Przykładowo ogrzewanie jest na zamku posegmentowane. To znaczy, jeśli jakieś pomieszczenia akurat nie są używane, to można ich temperaturę obniżyć do niezbędnego tylko poziomu. Inny przykład - piec Wielki Modry stojący w Sali Szklanej zamku, drugi tej wielkości w Polsce, zrekonstruowany został według fragmentów kafli z XVIII wieku, odnalezionych podczas badań archeologicznych. Można się dziś przytulić do jego gorących kafli wypalanych w Olmontach. Tyle tylko, że to ciepło dają elektryczne grzałki zainstalowane w "brzuchu" pieca i włączane prztyczkiem w pomieszczeniu obok.

Z kolei zamkowa kuchnia jest ewenementem w swoim rodzaju, bo w niej nawet w największe letnie upały i podczas przygotowywania największych uczt temperatura oscyluje wokół 20 stopni mimo braku klimatyzacji - został tu zastosowany tzw. wymiennik gruntowy, wykorzystujący stałą temperaturę, która stabilizuje się poniżej granicy przemarzania gruntu na głębokości 1,2 m.

- Proszę mi wierzyć, że na obecnym etapie jest to obiekt rentowny. Gości mamy w sezonie do 2000 miesięcznie i coraz częściej są to też turyści zagraniczni - Jacek Nazarko zdecydowanie odrzuca moje sugestie, że może sprzedaje obiekt, bo marketingowo coś tu nie wypaliło.

- Rozum powinien jednak zawsze pomagać sercu - podkreśla przedsiębiorca. - Serce mi mówi: nie sprzedawaj, ale rozum ostrzega, że w obecnych realiach spowolnienia gospodarczego nie mam już kolejnych 15 lat, aby dokończyć tę budowlę w takim kształcie, jak należy. I choć to przedsięwzięcie jest spełnieniem mojego marzenia, żeby przywrócić zamek Tykocinowi, a wraz z nim pamięć królewskiej historii tych terenów, to jestem też człowiekiem bardzo konkretnym. Jak mój dziadek, który potrafił nawet zaplanować rok swojej śmierci.

Jaki znak Twój? Orzeł Biały

-- Mam ogromną satysfakcję, że w tym miejscu nie powstanie już ani góralska karczma, ani szklana wieża, bo i takie pomysły były, ani śmietnik - wylicza Jacek Nazarko. - Obroniłem swoją ideę, ale teraz muszę być pokorny wobec czasu.

Kiedy pytam, czy po tylu latach mieszkający wokół ludzie nie patrzą już na niego jak na wariata, odpowiada, że nigdy tak tego nie odbierał.

- Niech pani popatrzy - wskazuje mi, gdy drepczemy w śniegu wokół murów zamkowych - ta stacja trafo tutaj cały czas nosi nazwę Tykocin Zamek. On tu gdzieś cały czas trwał w świadomości ludzi. Miałem wrażenie, że wszyscy jakoś podskórnie liczą, że prędzej czy później ktoś go tu znowu zbuduje. I mój pomysł przyjęli raczej jako realizację tych oczekiwań.

Podchodzimy pod słup z platformą z bocianim gniazdem. Stoi przy zamkowym podjeździe.

- To było pierwsze, co tu postawiliśmy - śmieje się właściciel tych niecodziennych włości i wskazując na zamkowa basztę dodaje: Z jej okna można teraz dyskretnie podglądać, co się w gnieździe dzieje.
Bociany bocianami, ale tak naprawdę teren ten należy do Orła Białego. To właśnie na tykocińskim zamku August II Mocny ustanowił w 1705 roku Order Orła Białego. To najstarsze i najwyższe odznaczenie państwowe Rzeczypospolitej Polskiej, nadawane "za znamienite zasługi cywilne i wojskowe dla pożytku Rzeczypospolitej Polskiej, położone zarówno w czasie pokoju, jak i w czasie wojny".

Moją propozycję, że za dwa lata można by podpromować tykociński zamek obchodami okrągłej 310 rocznicy Orderu z udziałem prezydenta RP, Jacek Nazarko przyjął z przymrużeniem oka, ale zapowiedział, że wkrótce na zamku powstanie Muzeum Orła Białego.

Kraków to był na skraju kraju

Stoimy przed mapą Polski Jagiellonów wiszącą w sali muzeum zamku w Tykocinie. Widać tu czarno na białym, a może raczej - szaro na sepii - że Kraków to było miasto na skraju kraju, a z takiego Tykocina, położonego w samym sercu Rzeczpospolitej, król miał wszędzie blisko,, a do Wilna tylko mały skok.
- Trudno mi się było pogodzić, aby ten podlaski Wawel, gdzie były skarby Jagiellonów, tykocińskie arrasy, biblioteka królewska, czyli miejsce wyjątkowe, odwiedzane przez Zygmunta Augusta, Zygmunta III, Stefana Batorego i Władysława IV, staczało się na śmietnik historii - przypomina Jacek Nazarko motywy swojej decyzji sprzed lat, żeby cegła po cegle, kamień po kamieniu przywrócić pamięć królewskości Tykocina i miejskości przez lata przysłoniętej statusem i problemami wsi.

Stoimy nad prostokątem czarnego kamienia w muzealnej "kaplicy". To symbol nekropolii królewskiej - miejsca, gdzie przez kilkanaście miesięcy spoczywały zwłoki Zygmunta Augusta w oczekiwaniu na pogrzeb. Na ścianie obok wisi kopia ikony, z którą jeździł hetman Stefan Czarniecki, bohater wojen szwedzkich, w drugiej połowie XVII wieku wlaściciel zamku.

- Na ludzi nie ma się co obrażać, że nie znają historii, czy nie czytają książek - rozważa Jacek Nazarko, gdy wędrujemy przez korytarze zamkowe. - Trzeba im po prostu tę historię pokazywać, a dzieciom czytać książki. My czytamy, gdy do nas przyjeżdżają. Rodzice mogą sobie wtedy biesiadować przy gęsinie, którą podajemy tu przepyszną. A także kreplach z sałatką Tabule czy kołduny i inne dania kuchni kresowej i polskiej.

- Ja wspominam, jak w dzieciństwie siadywałem na resztkach murów zamku - dodaje jego dzisiejszy właściciel. - A może za jakiś czas znajdą się młodzi ludzie, którzy też będą wspominali swoje tu wizyty.

A w krzakach drą się żurawie

Historię zamku w Tykocinie zakończył Jan Klemens Branicki, który w połowie XVIII wieku rozebrał go na budulec. Mnie od razu nasuwa się - przez kontrast - porównanie z Zamościem, perłą polskiego renesansu, gdzie rok w rok widać jak rośnie twierdza Zamojskich na "zaprawie" z pieniędzy unijnych. A mieszkańcom - było nie było także z tzw. ściany wschodniej - lokalny patriotyzm rośnie na coraz wyraźniejsze wspomnienie hetmana, który zbudował architektoniczną i umysłową świetność grodu. A tak był hardy, że do dziś zamojski hejnał, odgrywany jest tylko na trzy strony świata - poza zachodnią. Według legendy założyciel miasta, hetman Jan Zamoyski, zakazał grać trębaczowi w kierunku Krakowa, czyli ówczesnej siedziby króla Zygmunta III Wazy, którego planów hetman nie popierał.

Dziś w Zamościu znowu Zamojski jest na ratuszu. O Czarnieckich czy Branickich w Tykocinie nie słychać. A Jacek Nazarko pytany, czy dotacjami nie warto było podeprzeć jego inwestycji, odsuwa temat argumentem, że z pieniędzy podatników nie chciał finansować swoich pasji.

Zamek obecnie, po zakończeniu pierwszego, (z trzech) etapu budowy, może przyjmować 150-osobowe wycieczki. Jest tu hotel, restauracja, duża i mała sala konferencyjno-widowiskowa, pełna infrastruktura zewnętrzna (woda, kanalizacja, prąd i telekomunikacja).

Najogólniej można powiedzieć, że z czworoboku jaki ma tworzyć, dwa boki są gotowe.

- Jest to dziś obiekt o powierzchni użytkowej 1300 metrów kwadratowych. W pełni wyposażony i rentowny. Ale żeby projekt zamku zakończyć, rozbudowując m.in. część hotelową i włączając ją do jakiejś sieci, trzeba się podjąć inwestycji, której ja właśnie już się nie podejmuję - mówi Jacek Nazarko. - Co oczywiście nie znaczy, że nie zamierzam już nic więcej robić ze zdobytą wiedzą i pasjami.

- Gdyby zamek znalazł nabywcę, to część pieniędzy znowu chciałbym zainwestować w zabytki Tykocina. Może w browar Glogera? - zastanawia się głośno Jacek Nazarko.

Stoimy pod zamkowym murem. Trochę z kamieni, trochę z cegły okala dziedziniec o powierzchni dwóch tysięcy metrów kwadratowych. Na środku jest studnia z XVI wieku.

Regularnie odbywają się tu imprezy takie, jak zdobycie Tykocina, obóz pospolitego ruszenia, Biesiada Miodowa. Zamek otwiera się na turystów w Noc Muzeów.

- Był u nas Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna w Krakowie ze spektaklem Brunona Schulza, koncerty muzyki kameralnej i szantowej... Białoruski zespól po polsku wystawił Świteź Mickiewicza - wylicza z satysfakcją Jacek Nazarko.

Patrzymy na zaśnieżone pola wokół zamku, starorzecze Narwi.

- Jeszcze trochę a będzie tu pięknie i zielono. A w tamtych krzakach - wskazuje Jacek Nazarko - będą się darły żurawie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny