Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dieta cud bez efektu jojo. Schudła 20 kilogramów w trzy miesiące

Janka Werpachowska [email protected] tel. 85 748 95 44
Urlop w górach, lato 2011 roku. Małgorzata waży 92 kg - przy wzroście 166 cm.  Na zdjęciu obok ta sama Małgosia rok później - lżejsza o 20 kg. Chociaż minęło już pięć miesięcy, odkąd zakończył się jej udział w programie odchudzającym, nie ma efektu jo-jo.
Urlop w górach, lato 2011 roku. Małgorzata waży 92 kg - przy wzroście 166 cm. Na zdjęciu obok ta sama Małgosia rok później - lżejsza o 20 kg. Chociaż minęło już pięć miesięcy, odkąd zakończył się jej udział w programie odchudzającym, nie ma efektu jo-jo. Anatol Chomicz
Po wielu doświadczeniach z tak zwanymi dietami-cud, Małgorzata zdecydowała się na walkę z nadwagą pod okiem specjalistów dietetyków.

Zawsze najbardziej mnie wkurzało to, że nie mogę sobie kupić żadnego wystrzałowego ciucha - mówi Małgorzata Makaruk. - Bo ciężko było znaleźć coś fajnego w rozmiarze, który by na mnie pasował.

Odkąd pamięta, miała nadwagę. Jako dziecko była rozkoszną, pulchną dziewczynką. Wszyscy się tylko zachwycali, nikt nie widział nic złego w tym, że Małgosia jest grubiutka.

- Rodzice byli szczupli, mama wręcz chuda, tylko ja w naszej rodzinie tyłam. Ale ponieważ to trwało od najmłodszych lat, to się z tym pogodziłam. Jako nastolatka, a później studentka nie przeżywałam dramatów związanych z brakiem akceptacji własnego wyglądu. Dobrze się czułam w swoim ciele.

Dramat zaczął się po drugim dziecku, kiedy Małgosia była już po trzydziestce. Dodatkowe kilogramy - pozostałość po okresie ciąży - nie tylko nie chciały znikać, ale przybywało ich w zastraszającym tempie.

- Mąż nigdy nie dał mi odczuć, że coś mu się we mnie nie podoba - wspomina. - Ale kiedy córeczka z rozbrajającą szczerością dziecka, mówiła: "Ale ty jesteś gruba, mamusiu" i porównywała mnie z mamami koleżanek z przedszkola - to bolało.

Sapiąc jak lokomotywa

Małgorzata pracuje w banku, w systemie zmianowym, więc trudno jest jej znaleźć czas na regularne bywanie na basenie czy zajęciach aerobiku. Chociaż jest osobą aktywną, bardzo lubi ruch, wysiłek fizyczny.

- Każdą wolną chwilę starałam się wykorzystywać na jazdę na rowerze lub maszerowanie z kijkami. Tyle, że tych wolnych chwil za wiele nie mam, bo po pracy trzeba przecież trochę czasu poświecić rodzinie, domowi.

Odkąd tylko dzieci podrosły na tyle, żeby towarzyszyć rodzicom we wspinaczkach, Makarukowie spędzają urlopy w górach.

- W ubiegłym roku pojechaliśmy w Tatry, a ja byłam gruba jak nigdy przedtem. Szesnastoletni syn i ośmioletnia córka od razu stwierdzili, że mama na pewno nie da sobie rady na szlakach turystycznych. Mąż nic nie mówił, ale widziałam, że też patrzy na mnie z powątpiewaniem. Uparłam się, chodziłam tak jak oni, bez taryfy ulgowej. Sapałam jak lokomotywa, ale nie dawałam za wygraną. To był dla mnie naprawdę duży wysiłek. I żebym chociaż parę kilogramów straciła! Nic z tego.

Przy wzroście 166 centymetrów Małgorzata ważyła 92 kilogramy. Niepokojąco zaczął rosnąć cholesterol. Nasiliły się objawy astmy alergicznej.

- Mój lekarz alergolog pewnego dnia powiedział, że dopóki nie schudnę, to leczenie w zasadzie nie ma sensu. Autentycznie było mi wstyd, że mam taką słabą wolę i nie potrafię się za siebie wziąć. Wydawało mi się, że na moją tuszę nie ma sposobu. Miałam już za sobą wcześniejsze próby walki z nadwagą, które zakończyły się tylko rozczarowaniem.

Dziś Małgosia już wie, że nie ma żadnych diet-cud. Trzykrotnie przeszła przez gehennę, jaką była dla niej osławiona dieta kopenhaska. Trzynastodniowa głodówka zastosowana po raz pierwszy kilka lat temu sprawiła, że ubyło aż dziewięć kilogramów. Sukces! Za pół roku klasyczny efekt jojo - zgubione kilogramy "odrosły" z nawiązką. Kolejne dwa podejścia do diety-cud dały podobny efekt.

Schudnąć każdy może

- Pod warunkiem, że ma właściwą motywację i odchudza się mądrze i racjonalnie - twierdzi Remigiusz Filarski, pracownik Centrum Medycyny Doświadczalnej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.

Remigiusz Filarski razem z Radosławem Majewskim uczestniczą w programie realizowanym przez Zakład Profilaktyki Chorób Metabolicznych Polskiej Akademii Nauk.
- Najkrócej mówiąc, chodzi o zdobycie wiedzy na ile pewne frakcje błonnika pokarmowego wspomagają proces odchudzania - opowiada Remigiusz Filarski. - Chętnych do udziału w programie poszukiwaliśmy nawet poprzez ogłoszenia w lokalnych mediach.
Małgorzata Makaruk dowiedziała się o programie od szwagierki.

- Wybrałyśmy się razem na pierwsze spotkanie z dietetykami - opowiada Małgosia. - Szwagierka, ku swojemu zaskoczeniu dowiedziała się, że jest za szczupła, aby się zakwalifikować do udziału w programie. Mnie przyjęli.

Jednym z kryteriów doboru uczestników badań był wskaźnik BMI mieszczący się w granicach 28-39. Małgorzata miała 34.

- To wcale nie było takie proste, wybranie osób do udziału w naszym programie - mówi Filarski. - Jednym z warunków był na przykład dobry stan zdrowia, a naprawdę trudno jest znaleźć zdrową osobę otyłą. Nam chodziło o to, żeby pacjent nie brał żadnych leków, które mogłyby mieć wpływ na wyniki badań.

Odpowiedni BMI, nieprzyjmowanie lekarstw, niepalenie papierosów, niepicie alkoholu, przedział wiekowy 18-45 lat - te wszystkie kryteria spełniała Małgorzata. Została wciągnięta na listę uczestników trwającego trzy miesiące programu odchudzającego. Ona znalazła się w grupie, która oprócz ścisłego stosowania się do opracowanej przez naukowców diety, dostawała badany suplement.

- Jeszcze za wcześnie, żeby wyciągać z tych badań jakieś wnioski - podkreśla Remigiusz Filarski. - Dotychczas ukończyła program grupa dwudziestu czterech osób. Badania wciąż trwają i chętni są mile widziani. To nic nie kosztuje. A przykład pani Małgorzaty dowodzi, że można schudnąć mądrze.

Nigdy nie byłam głodna

Oglądam przygotowany przez dietetyków specjalnie dla Małgorzaty jadłospis na dwa tygodnie. Codziennie cztery posiłki, którymi rzeczywiście można się najeść. Tajemnica polega na odpowiednim dobraniu produktów i nieprzesadzeniu z ilością.

Ważne też są godziny poszczególnych posiłków: śniadanie 6.30-7, drugie śniadanie 10.30-11, obiad 14.30-15 i kolacja około godziny 18.30.

- To było dla mnie największe wyzwanie i największa trudność - przyznaje dzisiaj Małgorzata. - Kiedy w banku mam zmianę popołudniową, pracę kończę o godzinie 19. To były dla mnie najmilsze chwile w takim dniu, kiedy wieczorem, po powrocie do domu, mogłam zasiąść z mężem i dziećmi do kolacji a potem jeszcze zjeść coś słodkiego przed telewizorem.

Te złe nawyki poszły w odstawkę. Po pierwszych tygodniach nowy styl życia okazał się całkiem przyjemny. Trochę brakowało słodyczy - bo Małgosia przyznaje, że to zawsze była jej słabość. Ale silna wola i jednak pewne zobowiązanie, jakie wzięła na siebie z chwilą przystąpienia do programu badawczego zrobiły swoje.

- Mąż i dzieci są bardzo szczupli, więc moja dieta nie mogła wpłynąć na ich sposób odżywiania - wspomina Małgorzata. - Przygotowywałam im normalne obiady, a sobie dietetyczne. Bardzo mnie wspomagali w tym przedsięwzięciu, widziałam, że mi kibicują.
Tylko teściowie załamywali ręce za każdym razem, kiedy spotykali się z synową.
- "Małgosia w oczach niknie", mówili zmartwieni - śmieje się Małgorzata.

Dwadzieścia kilogramów mniej

Po trzech miesiącach ścisłego stosowania się do zaordynowanej przez specjalistów diety Małgorzata Makaruk straciła 18 kilogramów.

- Dużo rozmawiamy z pacjentem, chcemy poznać jego nawyki żywieniowe - opowiada Remigiusz Filarski. - Bierzemy je pod uwagę, układając indywidualne menu, żeby nie zmuszać człowieka do jedzenia rzeczy, których nie lubi.

- Stosowanie tej diety było łatwe - przyznaje Małgorzata Makaruk. - Początkowo sprawiała mi trochę trudności, bo wszystko ważyłam i odmierzałam, żeby było idealnie. Potem wytworzyły się pewne nawyki, już było prościej. A po zakończeniu programu jeszcze zrzuciłam dwa kilogramy. W sumie jestem lżejsza o 20 kilo. I czuję się z tym świetnie.

Poziom cholesterolu wrócił do normy. Astma alergiczna prawie ustąpiła.

- Na zakończenie programu każdy uczestnik dostał około 1000 złotych - opowiada Małgorzata. - Śmiałam się, że to wyprawka na nową drogę życia. Bo ja na przykład musiałam zupełnie wymienić garderobę.

Małgosia pozbyła się z domu wszystkich ciuchów z okresu, kiedy ważyła ponad 90 kilogramów.

- Wiem, że nie mogę utyć, bo nic sobie nie zostawiłam "na wszelki wypadek" - śmieje się. - To dodatkowa motywacja, żeby trzymać linię.

Minęło już ponad pięć miesięcy odkąd Małgorzata zakończyła swój udział w programie badawczym. Zdobyte dzięki dietetykom dobre nawyki żywieniowe pozostały. Waga się nie zmienia.

- A niedawno klient w banku zapytał, jak mi się udało tak schudnąć, bo jego żona od lat bezskutecznie walczy z otyłością.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny