Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Violetta Villas - od gwiazdy i celebrytki, po opiekunkę psów i kotów

Mariola Szczyrba [email protected]
Violetta Villas
Violetta Villas Echo Dnia
Była pełna sprzeczności. Wamp, gwiazda PRL. Pierwsza celebrytka komunistycznej Polski. Zmarła 5 grudnia w koszmarnych warunkach. Czesława Gospodarek nie udźwignęła sławy Violetty Villas.

Jej biały dom na wzgórzu w Lewinie na Dolnym Śląsku od poniedziałku okupują dziennikarze. Przychodzą też fani. Prokuratura w Kłodzku bada powody śmierci piosenkarki. Czy brud i niedożywienie nie przyczyniły się do jej odejścia?

Schorowaną artystką po jej wyjściu ze szpitala psychiatrycznego w 2006 roku miała opiekować się "garderobiana" - Elżbieta Budzyńska. Następnego dnia po śmierci Villas przekonywała dziennikarzy:

- W poniedziałek nic nie wskazywało, że "pańcia" się gorzej czuje. Nawet coś zjadła.

Mieszkańcy Lewina mają mieszane uczucia. Z jednej strony żałują piosenkarki, z drugiej - mają do niej żal.

- Obiecała wypromować Lewin, a stało się niestety odwrotnie. Teraz wszyscy w Polsce uważają, że nikt jej tutaj nie pomógł, a to nieprawda - mówi Lucyna Prokop-Janik, znajoma Villas (jej matka grała z nią w szkolnym zespole). - To ona się od nas odwróciła i zamknęła w domu. Nie wpuszczała pomocy społecznej ani rodziny. Najgorsze jest to, że umarła samotnie, w takich nieludzkich warunkach.

Całuję Was w samo serce

14 lutego 2011, benefis 50-lecia pracy artystycznej Violetty Villas w Domu Kultury w Kielcach, na widowni tłumy. Wokalistka z trudem wchodzi na scenę, prowadzona przez organizatorów. Jest mocno spóźniona, wcześniej przez półtorej godziny odmawiała wyjścia z hotelu. Sprawia wrażenie, jakby nie do końca wiedziała, co się dzieje. Biała, długa suknia, kapelusz. Włosy rozczochrane, nie ma połowy dolnych zębów.

- Całuję Was w samo serce - mówi, sepleniąc. Nie jest w stanie zaśpiewać bez fałszu "Pocałunku ognia", jednego ze swoich największych hitów. Zapomina słów. Publiczność dodaje jej otuchy. Podpowiada. Raz po raz wybuchają owacje.

"Było smutno i wzruszająco. Był cień tamtego talentu i tamtej sławy. Był medal ministra kultury wręczony przez kogoś innego i tort od lokalnego biznesmena" - komentował benefis Villas jeden z reporterów Polsatu.

- Ten koncert to był gwóźdź do trumny - ocenia jeden z jej znajomych.

- Jak to zobaczyłam, to płakałam. Jak oni mogli jej to zrobić?! - oburza się właścicielka sklepu spożywczego z pl. Kościuszki w Lewinie.

W Lewinie koło Kudowy jest słońce, które mnie zna

Czesława Cieślak, bo tak naprawdę nazywała się Villas, urodziła się 10 czerwca 1938 r. w Heusy w Belgii. Ojciec-górnik dostał tam pracę i wkrótce ściągnął całą rodzinę. Do Polski Cieślakowie wrócili w 1946 r. Zamieszkali z czwórką dzieci w Lewinie. Najpierw w rynku, potem przenieśli się do domu na wzgórzu.

Matka Czesi była bufetową, ojciec został komendantem milicji. Nie na długo. Wkrótce trafił do więzienia, oskarżony prawdopodobnie o przemyt czeskich butów. Po odsiadce zatrudnił się na kolei.

Był despotą - piszą autorzy książki "Villas. Nic przecież nie mam do ukrycia", tylko Czesia nie bała się mu postawić. Od małego się wyróżniała. Była krągła, miała burzę jasnych włosów, uwielbiała kokardki, falbanki i kwiaty. Ładnie śpiewała i tańczyła. Bolesław Cieślak był muzykiem-samoukiem. Uczył dzieci grać na pianinie, skrzypcach, nawet butelkach. Jak się myliły, to bił po rękach.

Czesia ma 16 lat, kiedy poznaje Piotra Gospodarka, przystojniaka w mundurze z lampasami. Czy się w sobie zakochali? Trudno dziś powiedzieć. Violetta przez lata przekonywała, że do małżeństwa zmusił ją ojciec. Nie ma jeszcze 18 lat, kiedy w 1956 roku na świat przychodzi jej syn Piotr. Po kilku miesiącach Czesia zostawia męża w Lewinie i wyjeżdża do szkoły w Szczecinie. Piotr Gospodarek jedzie do dyrektora na skargę.

Ona nie jest dla pana a pan dla niej - miał mu powiedzieć Antoni Huebner. - Od czasu wojny nie było tu takiego talentu.

Piotr wyjeżdża z Lewina do Wrocławia, zrywa kontakty z żoną i synem.

Syn powie później w mediach, że matkę poznał właściwie dopiero w wieku czterech lat. Przywiozła mu do Lewina drewniany karabin i spytała: "A ty wiesz, kim ja jestem?" Nie wiedział. Z muzycznej szkoły średniej w Szczecinie Czesia przenosi się do Wrocławia. Uczy się śpiewu u prof. Giseli Posch. Po roku wyjeżdża do Warszawy. Rodzice nie wierzą, że sobie poradzi.

We włosach kliwii kwiat, dla ciebie, miły

Jej kariera zaczęła się od puzonu. W 1959 roku Czesława chodzi na lekcje nauki gry na tym instrumencie do prof. Zdzitowieckiego w Warszawie. Namawia go, żeby zaprosił ją na próbę w Studiu Nagrań Polskiego Radia. Profesor zgadza się na odczepnego. Wieczorem skromnie ubrana Czesia pojawia się w sali prób. Orkiestra zbiera się już do domu. Dziewczyna zaczyna śpiewać "Cygańską miłość". Na sali zapada cisza, z wrażenia. Po tym występie Edward Czerny zaprasza ją na próbne nagrania w Polskim Radiu, a potem, pomaga wymyślić pseudonim artystyczny. Ona sama woli powtarzać w mediach, że Violettą Villas została za sprawą słynnego Władysława Szpilmana.

Jest rok 1961. Jej kariera nabiera tempa. Piosenka Villas "Dla ciebie, miły" wygrywa plebiscyt czytelników "Expressu Wieczornego". Dzięki temu może wystąpić na Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Sopocie. Jerzy Gruza wspomina w nieautoryzowanej biografii "Villas...": "Z Violettą były problemy: jak ją ubrać, jak uczesać, bo była zjawiskowa głosowo, ale niestety ciężka do ubrania i pokazania. Kamera jej nie lubiła, bo nie wyglądała jak gwiazda. Gruba i brzydka, jak dziewczyna z przedmieścia, w fatalnej sukience". Podobno w sprawie jej sukienki w Sopocie interweniuje premier Cyrankiewicz. Violetta zamyka się w toalecie i płacze.

Janusza Ekierta poznaje w 1964 roku w Polskim Radiu. Ona nagrywa tam piosenki, on audycje muzyczne. Zakochują się w sobie do szaleństwa. W 1965 roku zjawiają się razem na otwarciu (po odbudowie) Teatru Wielkiego. Budzą sensację. Ich związek jest burzliwy. Raz chcą się pozabijać, innym razem nie mogą bez siebie żyć. Violetta ma kompleksy. W lipcu decyduje się na operację nosa. Jeszcze w tym samym roku robi furorę we Francji na festiwalu w Rennes. Ona dostaje nagrodę za najlepszą interpretację piosenki, Czesław Niemen za swoją kompozycję.

Strangers In The Night

Jest rok 1966. Tuż przed Wigilią Violetta zostawia 0-letniego syna z nianią i leci do Las Vegas. Nie zna języka, jest przestraszona, ale mocno zdeterminowana. Śpiewa w hotelu Dunes "Granadę", "Traviatę", "Strangers In The Night". Są piękne suknie, schody, balet i w końcu sukces. Kosze kwiatów, owacje. Dużo występuje. Łyka leki, żeby to wytrzymać. "Ale pewnie było coś jeszcze" - przyzna Ekiert (ich związek rozpadnie się po powrocie VV do Polski).

W 1968 roku Violetta godzi się na współpracę z SB. Liczy na pomoc w karierze i łatwiejsze wyjazdy do Stanów. Okazuje się jednak mało przydatna dla bezpieki. Po tym epizodzie stanie się nieufna wobec ludzi, przekonana, że cały czas ktoś ją śledzi. Po powrocie do kraju nie jest już tą samą Violettą - mówią znajomi.

Przerysowany makijaż, doklejone rzęsy, operacje plastyczne, "spadochron zamiast włosów", wreszcie nałogi. Kupuje dom w Magdalence, jeździ białym "dżaguarem", ale majątek szybko się rozchodzi. W Stanach poznaje polskiego restauratora Teda Kowalczyka. On jest nią zafascynowany, ale przy okazji chce z nią robić biznes. Biorą ślub. Małżeństwo szybko jednak się rozpada i przeradza w nienawiść. Po jednym z koncertów w Syrenie do Violetty przepycha się około 30-letnia dziewczyna z bukietem róż, z wyglądu chłopczyca. Wkrótce zostanie jej opiekunką. I całkowicie nią zawładnie.

Lewinie, drogi Lewinie, dlaczegoś zdradził mnie?

W 1996 roku Kazik Staszewski nagrywa z Violettą duet, piosenka staje się hitem. Tymczasem artystka popada w długi. Jest uzależniona od alkoholu i leków. Skłócona z rodziną w Lewinie i z jedynym synem - Krzysztofem. W dodatku przy jej domu w Magdalence rozrasta się zwierzyniec. Postanawia wrócić do rodzinnego Lewina. Przywozi ze sobą 140 kotów, 60 psów i 10 kóz. Ludzie witają ją jak diwę.

Dostaje trzyhektarowy teren od gminy na schronisko i tytuł honorowej obywatelki. Mieszkańcy liczą, że wypromuje ich miasto. W miejskim kinie o nazwie "Violetta" chcą dla niej zrobić "Las Vegas", ale nic z tego nie wyjdzie. W domu gwiazdy przybywa zwierząt, znów pojawiają się problemy z pieniędzmi. Syn załatwia jej rentę, ok. 700 zł, żeby miała stały dochód.

W 2006 r. Jan Mulawa, szwagier Violetty, znajduję ją na podwórku przed domem, skrajnie wyczerpaną i niedożywioną, w psich odchodach. Dzwoni po pogotowie (ona nie wybaczy mu tego do końca życia). Gwiazda trafia do szpitala psychiatrycznego w atmosferze skandalu. Po dwóch miesiącach zostaje wypuszczona.

Korzystałam z nieautoryzowanej biografii "Violetta. Nic przecież nie mam do ukrycia", Izy Michalewicz i Jerzego Danilewicza. Śródtytuły pochodzą z piosenek VV.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny