Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czterej pancerni i pies. Żagań - to miasto, w którym kręcono serial

Tomasz Huca, Małgorzata Trzcionkowska [email protected]
Podwórko w Żaganiu zagrało Warszawę
Podwórko w Żaganiu zagrało Warszawę
Historycy słusznie krytykują, że "Czterej pancerni i pies" to film fałszujący II wojnę światową. Ale ludzie wciąż go oglądają. Szczególnie w Żaganiu w Lubuskiem, gdzie powstało osiem odcinków, a w serialu zagrało sporo mieszkańców. Pancernych po raz pierwszy telewizja pokazała 9 maja 1966 roku.

Wybór miejsca nie był przypadkowy. W mieście stacjonowała i do dziś stacjonuje dywizja pancerna. No i blisko stąd do Wrocławia, gdzie robiono zdjęcia we wnętrzach. - Na dodatek w 1965 roku, kiedy zaczęto zdjęcia, Żagań wciąż był mocno zniszczony po wojnie - dodaje Marek Łazarz, autor książki "Czterej pancerni i pies. Przewodnik po serialu i okolicach", a także szef Klubu Pancernych, od niedawna mieszkaniec Żagania i dyrektor Muzeum Obozów Jenieckich.

Dla reżysera najważniejszy był jednak park maszynowy wojska. Wystarczyło tylko na czołgu T-34 używanym przez armię wypisać liczbę 102. Większy problem stanowiły niemieckie tygrysy. - Ale gdy dokładnie się przyjrzymy, to widać, że na radzieckie czołgi nakładane były atrapy niemieckich wieżyczek - podpowiada Łazarz.

Filmowe wpadki

Co ciekawe, aktorzy strzelali ostrą amunicją, bo była tańsza od atrap. - W wielu scenach grali żołnierze służby zawodowej i zasadniczej naszej dywizji - wspomina major Wiesław Chłopek z sekcji wychowawczej "Czarnej Dywizji". - Filmowcy wypożyczali również autentyczny sprzęt wojskowy. Czołgów Rudy 102 było tak naprawdę wiele. Filmowcy wozili ze sobą szablony i w razie, gdy jedna z maszyn się zepsuła, malowali emblemat na innej.

Łazarz zdradza kilka wpadek filmowych, choć zaznacza, że reżyser - jako były wojskowy - pilnował, by wszystko było zapięte na ostatni guzik. W scenie, w której Rosjanie jadą do Polski pociągiem, widnieje napis nie z tamtej epoki, dotyczący PKP. W kadrze jednego z późniejszych odcinków widać współczesny samochód. Podczas wielkich scen batalistycznych zdarzały się różnice w umundurowaniu żołnierzy.
- Niedociągnięcia wynikały przede wszystkim z niedostatecznie rozwiniętej jeszcze w tamtych czasach techniki filmowania. Ale drobne wpadki filmowe nawet dziś nie zagrażają popularności serialu - stwierdza Łazarz.

A babcia całowała Gustlika

Film, a szczególnie jego kręcenie, do dziś jest żywo wspominane w Żaganiu. Choćby dlatego, że wielu mieszkańców miało szansę zagrać w serialu albo na żywo oglądać, jak powstaje. Żagańskim aktorem stał się m.in. Kazimierz Malesza, który wystąpił w szóstym odcinku. Grał chłopaka, którego w Warszawie spotkała załoga Rudego.

- To był przypadek, że wzięli mnie do filmu. Wyciągnęli mnie z tłumu gapiów. Zdjęcia kręcono wtedy na ulicy Brackiej i Długiej - wspomina Malesza. - Pokazywałem Grigorijemu drogę do piwnicy, gdzie uwięzieni byli Niemcy. Tę scenę kręciliśmy w Żaganiu, a resztę już w studiu we Wrocławiu. Biegałem po schodach, zrzucałem szafę, potem skakałem po dachach. Zabrałem pepeszę jednemu żołnierzowi, aż wreszcie na podwórku zostałem zabity serią z karabinu.

Młodym aktorem był też Zbigniew Kowal. - Miałem wtedy 14 lat - opowiada. - To było niezapomniane przeżycie, ale moja mama patrzyła na to niechętnie, bo bała się, że przez granie w filmie nie zdam do szkoły średniej.

W serialu wystąpiły też żagańskie domy. Scenę ze spotkania z nauczycielką nakręcono u Tadeusza Haczkowskiego nad Bobrem. - Filmowcom spodobały się malwy i okute metalem drzwi - mówi Haczkowski. - Spotkanie z filmem było dla mnie dużym przeżyciem, bo sam byłem żołnierzem i pokonałem drogę do Berlina. Już po emisji serialu szczególne dyskusje wzbudziła scena, gdy Gustlik nie może sobie poradzić z jajkiem na twardo, które ucieka mu po talerzu. Były głosy, że to przecież żołnierz Ludowego Wojska Polskiego i nie powinno się go tak pokazywać. Ale ja sam pamiętam, że na wojnie nie jedliśmy sztućcami, a zwykłą łyżką.

Wioletta Haczkowska-Wleklińska, bratanica pana Tadeusza, przypomina sobie rumor, jaki robił Szarik, który drapał w drzwi i próbował dostać się do środka. A aktorka grająca nauczycielkę zwracała jej uwagę, by była cicho.

Czasy, gdy kręcono "Pancernych", pamięta Krzysztof Ziętek. - To była wtedy wielka atrakcja. Szczególnie ze względu na wybuchy - przyznaje. - Ulice zamknięte, pilnowane przez wojsko i milicję, całymi kordonami. Takie były wtedy tłumy gapiów! A wybuchy ogromne, aż się domy trzęsły.

Trzy Szariki

- A psy to były trzy - dodaje Anna Ziętek, żona pana Krzysztofa. - Wszystkich Szarików pilnował pan Franciszek. Pamiętam ekipę z ulicy Koszarowej, gdzie mieszkałam. A oni byli obok w hotelu.
Stażystą w serialu był Wiesław Glin, pracownik 11. batalionu remontowego. - Byłem wtedy dzieckiem. Biegliśmy za czołgiem w scenie witania się z załogą i nauczycielką. Ale to jeszcze nic, bo babcia mojej żony zagrała we fragmencie, w którym całuje Gustlika! - wspomina z sentymentem pan Wiesław, który pomagał przy rekonstrukcji czołgu Rudy.

Tego zadania podjął się Łazarz, gdy został pracownikiem żagańskiego batalionu remontowego. - Dzięki pomocy kilku osób oraz akceptacji dowódcy "Czarnej Dywizji" udało się wykonać replikę Rudego - mówi Łazarz, który jest kierowcą czołgu. Pierwsza próba jazdy w terenie odbyła się kilka tygodni temu. Czołg wystąpił już m.in. w rekonstrukcji Wielkiej Ucieczki, wraz z radzieckimi żołnierzami szturmował Stalag Luft III.
Muzeum Czterech Pancernych

W Żaganiu można zobaczyć nie tylko miejsca serialowych kadrów, ale też poznać wiele anegdot i historii związanych z filmem. Klub Pancernych ma sporą kolekcję pamiątek, fotografii, wspomnień, gadżetów i artykułów dotyczących serialu. -Warto byłoby pokazać nasze zbiory na większej ekspozycji lub nawet w muzeum - zauważa Łazarz.

Od kilku lat razem z burmistrzem próbuje stworzyć Muzeum Czterech Pancernych, które miałoby być częścią Centrum Tradycji Wojsk Pancernych. - To już jednak zależy od decyzji wojska. My możemy tylko czekać - dodaje Łazarz.

Do dziś film wzbudza też duże kontrowersje, szczególnie wśród historyków i fanów poprawności politycznej. - Dyskusje na temat fałszowania historii przez serial nie mają żadnego sensu - przekonuje Andrzej Słodkowski, reżyser dokumentalista, który stworzył m.in. film na temat Pancernych. - To baśń, dla której wojna stanowi tylko tło. Wiadomo, że Janek nie był na Syberii na wycieczce, tylko był synem zesłańca. W filmie przemycono też treści, które w tamtych czasach nie były słuszne. Byli jeńcy z oflagu, ojciec Janka walczył pod Westerplatte, a w jednym z odcinków Wichura mówi do Janka: "A co on, partyjny, że taki hardy?", gdy Szarik nie chce wziąć od obcego kości.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny