Na ten wyrok Stanisław Ł. z Nowego Dworu czekał prawie rok. W minioną środę został uniewinniony od popełnienia najcięższego przestępstwa - zabójstwa. Sąd Okręgowy w Białymstoku uznał, że zadając śmiertelny cios nożem 22-letniemu Pawłowi, 27-letni Stanisław działał w obronie koniecznej.
- Oskarżony odpierał bezpośredni, bezprawny atak na dobro swoje i swoich najbliższych. Miał prawo się bronić. Takie prawo przysługuje zawsze - ocenił sąd.
Z ławy oskarżonych Stanisław Ł. słuchał wyroku z kamienną twarzą. Bez żadnych emocji. Taki był też przez cały proces.
Na sali rozpraw siedzieli najbliżsi Stanisława Ł., m.in. jego dziewczyna Joanna. Dla nich ten środowy wyrok był ogromną ulgą. I dali temu wyraz, nie kryjąc zadowolenia. Wreszcie mogą żyć bez strachu, że Stanisław na długie lata pójdzie do więzienia. Bo przecież za zabójstwo groziło mu nawet dożywocie. Ponad rok spędził w areszcie śledczym. Jesienią ubiegłego roku sąd go zwolnił.
Gdy po rozprawie rodzina dziękowała obrońcy Stanisława Ł., na korytarzu rozgrywał się dramat. Rozpaczała Zofia Cz., matka zmarłego Pawła.
- Ten wyrok to skandal! Mój syn nie żyje, a morderca będzie chodził po wolności i śmiał mi się w twarz - wykrzykiwała z płaczem.
Napastnicy: Chcieliśmy tylko porozmawiać
Do dramatu doszło w niedzielę, 23 sierpnia 2009 roku w Nowym Dworze w pow. sokolskim. Paweł, jego młodszy brat Mateusz i dwaj koledzy: Paweł i Wojciech pili od rana. Najpierw piwo, potem wódkę. Jak tłumaczyli w sądzie, leczyli kaca po sobotniej zabawie.
Około południa, przed miejscowym sklepem spotkali Stanisława i jego dziewczynę Joannę. Mężczyźni kiedyś się kolegowali, ale teraz byli pokłóceni. Chodziło o pobicie Stanisława w Boże Narodzenie, w barze w Nowym Dworze.
Stanisław nie chciał zaogniać konfliktu. Po krótkiej, ale agresywnej wymianie zdań, zawrócił do domu. Jednak dawni kumple tak łatwo nie popuścili. Rozochoceni alkoholem nabrali ochoty na dłuższą rozmowę. Po jakimś czasie przyszli pod dom Stanisława.
- Nie lubiłem go, bo to taki awanturnik - tak o Stanisławie mówił jeszcze w śledztwie Paweł R. Postanowiliśmy wyjaśnić sprawę. Mieliśmy dość jego ciągłego ubliżania, wyzywania nas.
Wojciech B. zarzekał się, że nie mieli żadnych złych zamiarów. - Nie braliśmy ze sobą przedmiotów. Poszliśmy tylko porozmawiać.
Ale to nie była prawda. Bo mężczyźni wcześnie odgrażali się Stanisławowi, że mu utrą nosa.
Akurat obierał ziemniaki
Do awantury doszło tuż za bramką. Młodzi mężczyźni domagali się, by Stanisław wyszedł z domu. Ale na podwórko wybiegła jego dziewczyna. Joanna prosiła, żeby sąsiedzi odeszli i zostawili ich wreszcie w spokoju. Oni jednak nie słuchali.
Tymczasem z domu wyszedł stryj Mirosław. Zaniepokoiły go krzyki dochodzące z zewnątrz. Wtedy tamci go zaatakowali. Gdy Mirosław upadł, we czterech pobili go i skopali.
W ferworze bójki napastnicy nie zawahali się też uderzyć Joanny. Dostała silny cios pięścią w twarz. Z domu wybiegł Stanisław.
- Akurat obierałem w kuchni ziemniaki do obiadu. Nagle Aśka krzyknęła, że biją stryja. Wyleciałem tak, jak stałem. Nie byłem świadomy, że w ręku nadal trzymam nóż - tłumaczył.
Zabił w obronie
Wtedy napastnicy rzucili się na Stanisława. Zaczęli rzucać w niego wszystkim co znaleźli na posesji. W jego kierunku poleciały, leżące na posesji, fragmenty rynien, kaloryferów, taboret. W stronę Stanisława ruszył Paweł.
Sąd ustalił, że napierając na niego swoim ciałem, chłopak nadział się na ostrze noża, który 28-latek trzymał w dłoni. Drugi cios - śmiertelny zadał Stanisław. Paweł osunął się na ziemię. Zmarł.
Gdy stryj Mirosław zaczął reanimować Pawła, Stanisław uciekł. Przez trzy dni ukrywał się w lesie. Bał się, że koledzy zabitego z zemsty zabiją i jego. Potem jednak sam zgłosił się na komisariat.
Rodzina nie zgadza się z wyrokiem
Oprócz Stanisława Ł. na ławie oskarżonych w tym procesie zasiadali także napastnicy: Paweł R., Wojciech B. i Mateusz Cz. Odpowiadali za udział w pobiciu i wtargnięcie na posesję Mirosława Ł.
Paweł i Wojciech opuścili sąd z wyrokami w zawieszeniu. Mateusz, brat zmarłego, będzie musiał odsiedzieć rok w więzieniu. To dlatego, że wcześniej był już dwa razy karany.
- Jaka to sprawiedliwość? - pytała gorzko na sądowym korytarzu matka Mateusza i Pawła. - Jeden syn nie żyje, a drugi pójdzie do więzienia.
Już zapowiedziała, że rodzina złoży apelację. Ich pełnomocnik w mowie końcowej dla Stanisława Ł. domagał się 15 lat więzienia.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?