Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kursantka: Zgwałcił mnie instruktor. Oskarżony: To dziwka.

Agata Masalska [email protected]
Pewnego dnia, wieczorem, po lekcji, Wojciech P. miał zwabić Monikę do swojego biura. Sugerował, że musi podpisać dokumenty. Mówił, że to pilne. W biurze uderzył kursantkę w twarz, kilka razy, bo się broniła. A później zgwałcił.
Pewnego dnia, wieczorem, po lekcji, Wojciech P. miał zwabić Monikę do swojego biura. Sugerował, że musi podpisać dokumenty. Mówił, że to pilne. W biurze uderzył kursantkę w twarz, kilka razy, bo się broniła. A później zgwałcił. fot. sxc
Zgwałcona Monika zapowiada: Nigdy nie zrezygnuję z dalszej walki o prawdę. Za dużo straciłam. Wciąż nie mogę uporać się z tym, co się stało. To boli, bardzo boli.

Podstępem zwabił mnie do biura i zgwałcił - twierdzi była kursantka. Oskarżony instruktor nauki jazdy idzie w zaparte. - To dziwka - dowodzi przed sądem. - Działa na zlecenie konkurencji, chce mnie zniszczyć.

Sprawą już trzeci rok zajmują się suwalskie organy ścigania. - Droga przez mękę - żali się kobieta. - Na dodatek, chyba nigdy się nie skończy.

Trzeba być uczciwym

Monika ma 23 lata, mieszka w Suwałkach. Pochodzi z biednej, wielodzietnej, ale uczciwej rodziny. Ojciec rencista. Dostaje kilkaset złotych miesięcznie. Niemal wszystko idzie na lekarstwa. Cały dom na barkach matki. Kobieta dorabia wszędzie, gdzie się da. Zbiera i sprzedaje zioła, grzyby, sprząta cudze kąty.

- Pracy się nie wstydzę - mówi. - Żyję uczciwie. Tak też wychowałam dzieci.

Pięć lat temu Monika zapisała się na kurs prawa jazdy. Wybrała ośrodek prowadzony przez Wojciecha P. Dlaczego? Oferta tego instruktora wisiała na szkolnej tablicy. I jeszcze jedno, o wiele ważniejsze, należność za szkolenie można było płacić w ratach.

- Nie mieliśmy pieniędzy - tłumaczy dziewczyna. - Wpłaciliśmy tylko kilkaset złotych zaliczki. Skąd resztę? Mama wyjechała na zbiory truskawek, za granicę. Miała tam zarobić na kurs.

Monika trafiła pod opiekę Wojciecha P. Nie zdziwiło jej to. 50-letni wówczas instruktor podobno słynął z tego, że wybierał wśród kursantów młode dziewczyny i tylko je uczył jeździć.

- To bzdura - odpierał zarzuty zainteresowany. - Prowadzę ośrodek od wielu lat, uczę wszystkich. Tyle, że młodych osób zgłasza się najwięcej. Zresztą, to chyba normalne. Starzy sporadycznie chodzą na kursy.

Poza tym, co podkreślał, współpracuje z suwalskimi szkołami.

- Przychodzili do mnie uczniowie, nikt nie miał pretensji - dodawał. - Nigdy nie spotkałem się choćby z najmniejszym zarzutem.

Pewnego dnia, wieczorem, po lekcji, Wojciech P. miał zwabić Monikę do swojego biura. Sugerował, że musi podpisać dokumenty. Mówił, że to pilne. W biurze uderzył kursantkę w twarz, kilka razy, bo się broniła. A później zgwałcił.

Pokrzywdzona o tym, co zdarzyło się, długo milczała.

- Wstydziłam się - tłumaczy. - Myślałam, że poradzę sobie z tym, że zapomnę.

Kilka tygodni później, za pierwszym podejściem zdała egzamin. Ale nie zapomniała.

Instruktor: jestem niewinny

Sprawa wyszła na jaw dwa lata później, kiedy na kurs prawa jazdy postanowiła zapisać się młodsza siostra Moniki. Ona także wybrała ofertę Wojciecha P.

- Chciałam ją chronić, ale nie wiedziałam jak - wspomina pokrzywdzona kobieta. - Wtedy zwierzyłam się matce.

Za jej namową, kilka dni później, złożyła doniesienie na policję. I ruszyła machina. Rozpoczęły się żmudne przesłuchania i konfrontacje. Policjanci dopytywali, czy wie, co ją czeka?

- Nie zdawałam sobie sprawy z tego, w co się pakuję - przyznaje po latach.

Psycholog sprawdzał, czy nie ma skłonności do konfabulacji. Nie miała.

Kilka miesięcy później Wojciech P. usłyszał zarzut, a dwa lata temu akt oskarżenia trafił do suwalskiego sądu. To była pierwsza tego typu sprawa w naszym regionie. Instruktor zasiadł na ławie oskarżonych pod zarzutem gwałtu. Nie przyznaje się do winy. Zarzuca kobiecie kłamstwo. Ale nie tylko. Twierdzi, że Monika prowokuje mężczyzn i źle się prowadzi. Później jeszcze dowodził, że czyha na jego majątek. Sąd robi wszystko, by potwierdzić, albo obalić te zarzuty.

- To jest żenujące - dodaje pokrzywdzona kobieta. - Muszę tłumaczyć się, co kilka lat temu robiłam na dyskotekach, czy sylwestrowych potańcówkach. Udowadniam, że nie jestem wielbłądem.

Obciążającym Monikę jest też, zdaniem obrońcy oskarżonego, że od dwóch lat żyje w nieformalnym związku ze starszym o kilkanaście lat mężczyzną. I, że ma z nim dziecko.

- Gdyby nie on, nie podniosłabym się po tym gwałcie - twierdzi dziewczyna. - Straciłam chęć do życia, miałam samobójcze myśli. Poradziłam sobie dzięki tej znajomości.

W ubiegłym roku suwalski sąd wydał w sprawie Wojciecha P. pierwsze orzeczenie. Stwierdził wtedy, że instruktor jest niewinny. Dlaczego? Zdaniem sądu, zeznania pokrzywdzonej nie były spójne. Poza tym, oskarżenie wniosła zbyt późno. Powinna działać tuż po zdarzeniu.

Z wyrokiem nie zgodziła się suwalska prokuratura. Podniesione przez nią argumenty w apelacji okazały się słuszne i okręgówka zwróciła sprawę do ponownego rozpatrzenia.

Nikt nie chce przegrać

Proces rozpoczął się do początku. Dziesiątki powołanych przez obrońcę Wojciecha P. świadków przekonuje sąd, że instruktor zachowuje się normalnie. Koronnym dowodem jego niewinności miały być badania na wykrywaczu kłamstw. O ich wykonanie wnosił adwokat. Miały, bo sąd wniosku nie uwzględnił.
Postanowił natomiast poddać kolejnemu badaniu Monikę. Chce mieć pewność, że kobieta nie kłamie. Opinia biegłych nie pozostawia żadnych wątpliwości. Dziewczyna - jak stwierdzili - przeszła piekło. Miała trudności z nawiązywaniem kontaktów, stroniła od mężczyzn.

Kolejni biegli nie stwierdzili, by Monika miała skłonności do konfabulacji. Czy to wystarczy, by dać jej wiarę? Pytań jest więcej.

Czy instruktor pogodzi się z orzeczeniem sądu, jeśli będzie dla niego niekorzystne. Raczej nie. Ma za wiele do stracenia. Wyrok skazujący, poza kiepską opinią w środowisku oznacza też koniec zawodowej kariery. Karany za przestępstwo umyślne nie mógłby dłużej wykonywać swojej pracy.

Monikę reprezentuje wynajęty przez nią adwokat. Co zrobi kobieta, jeśli przegra? Zrezygnuje z dalszej walki?

- Nie - zapowiada. - Za dużo straciłam. Wciąż nie mogę uporać się z tym, co się stało. To boli, bardzo boli.

P.S. Imię pokrzywdzonej zmieniłam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny