Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Budzyński: Bo życie nie sprowadza się tylko do jedzenia, spania i kopulacji

Tomasz Mikulicz
Wierzę, że słowa, które wspólnie śpiewamy mają wielką moc. Wierzę, że mogą przemieniać życie człowieka - mówi Tomasz Budzyński, malarz, poeta, wokalista zespołów Armia i 2Tm2,3
Wierzę, że słowa, które wspólnie śpiewamy mają wielką moc. Wierzę, że mogą przemieniać życie człowieka - mówi Tomasz Budzyński, malarz, poeta, wokalista zespołów Armia i 2Tm2,3 Fot. www.armia.art.pl
To świat powinien słuchać Kościoła, a nie Kościół świata - mówi Tomasz Budzyński, malarz, poeta, wokalista zespołów Armia i 2Tm2,3.

Co to jest 2Tm2,3

Co to jest 2Tm2,3

2Tm2,3, czyli jak mówią fani Tymoteusz, to na pewno zespół wyjątkowy.

Nie dość, że gra piosenki z tekstami zaczerpniętymi z Biblii, to jeszcze jest znany z występów w kościołach.

W zeszły poniedziałek w ramach rekolekcji grali w kościele św. Rocha. Przyszły tłumy.

Kurier Poranny: Występujecie na Woodstocku i w kościołach. Gdzie gra się lepiej?

Tomasz Budzyński, malarz, poeta, wokalista zespołów Armia i 2Tm2,3: To zależy co gramy. Zespół funkcjonuje w ramach dwóch projektów - jako stricte czadowy i jako projekt akustyczny. I w kościołach gramy akustycznie. Uważam, że to dobre miejsce na wykonywanie takiej muzyki. Wiadomo jednak, że kościół kościołowi nierówny. Mam tu na myśli akustykę, czy nawet takie sprawy jak ogrzewanie. W przypadku św. Rocha i z tym, i z tym jest dość kiepsko. No, ale nie ma co narzekać.

W końcu niektórzy nazywają Was przecież pielgrzymami, którzy zajmują się tzw. nową ewangelizacją.

- To prawda, że nie ma na świecie zbyt wielu kapel, które - tak jak my - wykonują utwory z tekstami pochodzącymi z Pisma Świętego. Ale żeby od razu nazywać to ewangelizacją, to chyba zbyt mocne stwierdzenie. Chociaż z drugiej strony, jak się tak zastanowić, to w pewnym sensie publicznie głosimy Słowo Boże. Ludzie przychodzą na koncerty i tego słuchają. Poza tym wierzę, że słowa, które wspólnie śpiewamy mają wielką moc, że mogą przemieniać życie człowieka.

Śpiewacie, aby ludzie stali się dobrzy.

- Nie o to chodzi. My chcemy dać człowiekowi nadzieję w tym świecie, który jest pełen zła. Wierzymy, że Bóg kocha człowieka takim jakim jest. Reszta należy do słuchaczy. Trzeba sobie bowiem uzmysłowić, że słowa tych pieśni mówią bardzo głęboką prawdę o człowieku. My przecież głównie śpiewamy psalmy, które mają to do siebie, że są bardzo egzystencjalne, czyli bliskie człowiekowi i jego życiu. Myślę, że każdy z nas może się w nich odnaleźć ze swoimi tragediami, tęsknotami, żalami. Dotyczy to też nas, wykonawców. To przecież nie jest tak, że stajemy na koncercie jak jakieś roboty i beznamiętnie wykonujemy swoja pracę, my również przeżywamy.

Jaką macie publiczność? To pewnie w większości młodzi ludzie, którzy wolą Was posłuchać niż uczestniczyć w tradycyjnej mszy.

- Na pewno tak nie jest. Ja osobiście uważam mszę za coś najważniejszego. Mam tu na myśli przede wszystkim przeżywanie wiary, dla której eucharystia jest czymś szczególnym. Nasz koncert nie jest w stanie tego zastąpić. To nie te kategorie. To, co robimy, nie jest jakimś misterium tylko sztuką. Repertuar jaki wykonujemy jest jednak widocznie na tyle ciekawy, że bardzo wiele osób chce tego słuchać. Wśród słuchaczy są i starsi, i młodsi. Nie ukrywam, że to nas bardzo cieszy.

Nie spotkałeś się przypadkiem z zachowaniem starszych parafian na zasadzie: Co wy tu robicie? Opamiętajcie się. Jak można grać na gitarach przed ołtarzem.

- Raczej niewiele jest takich osób. My nikogo nie chcemy urazić tym, co robimy, szczególnie w poście. Uważam, że ta forma grania, jaką prezentujemy w kościołach jest bardzo odpowiednia do treści, jakie przekazujemy i do czasu wielkiego postu, który wymaga pewnego skupienia. Ja rozumiem, że gdybyśmy grali jakiś czad, to mogłyby pojawić się różnego rodzaju wątpliwości.

Kiedy podczas ostatniego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy grał w Białymstoku zespół KAT (polska kapela heavymetalowa, a wobec której wysuwane są często oskarżenia o propagowanie satanizmu - przyp. red.) to pewne środowiska oburzyły się.

- To zrozumiałe. Nasz zespół też nie jest akceptowany przez wszystkich. Jesteśmy w jakimś sensie w pozycji ekstremalnej, tak jak zresztą KAT - my w jedną, a oni w drugą stronę. Wiadomo, że nie każdemu musi się to podobać. Jak ktoś chce, to może przyjść i posłuchać, a jak nie - to nie. Jak to się mówi, jego strata.

Przyjeżdżacie do parafii na zaproszenie, czy sami zabiegacie, aby wystąpić w konkretnym kościele?

- Tym zajmuje się nasz menadżer. Nikomu się nie narzucamy. Jak nas zaproszą to przyjeżdżamy. Okazuje się, że jest mnóstwo ludzi, którzy chcą nas słuchać. Ostatnio graliśmy w Poznaniu i przyszło tysiąc osób, na innych koncertach jest podobnie.

Przyjechaliście do Białegostoku w czasie postu. Czym dla Ciebie jest ten okres?

- Post jest na pewno dla człowieka wierzącego czymś bardzo ważnym. Ja jednak inaczej go przestrzegam, niż to się powszechnie rozumie. Moim zdaniem nie chodzi o to, żeby sobie czegoś odmawiać, ciągle jeść rybę, itd. Post ma dla mnie wyraz bardziej duchowy. Nawet ta trasa koncertowa jest pewnym rodzajem postu. Kiedy na koncercie śpiewam psalmy, to się jednocześnie modlę.

A czym jest dla Ciebie modlitwa?

- Intymną rozmową z Bogiem.

Są jednak w łonie Kościoła ruchy, które mówią, że katolicyzm powinien się otwierać na świat, dostosowywać do współczesnych potrzeb, liberalizować swoje poglądy, itd.

- To świat powinien słuchać Kościoła, a nie Kościół świata. W Katechizmie i w Piśmie Świętym są wskazówki moralne, którymi powinien kierować się człowiek wierzący. Będąc chrześcijaninem nie można na przykład propagować aborcji albo eutanazji, która wiąże się przecież z zabijaniem człowieka. We współczesnym świecie panuje obecnie moralny chaos, a nauka Kościoła jest światłem i jedynym drogowskazem w tych ciemnościach.

Jesteś przeciwny aborcji nawet jeśli ciąża jest wynikiem gwałtu?

- Tu nie chodzi o takie wyjątkowe sytuacje. Na Zachodzie jest tak, że kobieta może zabić swoje dziecko tylko dlatego, bo twierdzi, że to się mieści w jej poczuciu wolności. Dla mnie cywilizacja, która pozwala na mordowanie swoich dzieci to cywilizacja całkowicie nieludzka i kompletnie zdegenerowana. Bezmiar egoizmu. A twierdzenie, że ktoś musi zabić dziecko, bo nie ma pieniędzy na jego utrzymanie, to całkowita bzdura. Szczególnie jeśli mówi to osoba, która mieszka w zachodniej Europie, pławi się w dobrobycie, gdzie opieka socjalna jest na bardzo wysokim poziomie.

Mimo wszystko ktoś mógłby jednak powiedzieć, że katolicyzm wciąż do czegoś zmusza i wsadza nas niejako w ciasną klatkę. Kazik na najnowszej płycie Kultu śpiewa, że nie ma wiary bez niewoli, nie ma bólu, co nie boli. Rodzi się więc pytanie o sens pozostawania w niewoli, czy nawet szerzej - o sens cierpienia.

- Współczesna kultura twierdzi, że życie, w którym jest cierpienie nie ma sensu. To tak, jakby powiedzieć, że życie w ogóle nie ma sensu. Życie przecież nie składa się z samych przyjemności. Cierpienie ma głęboki sens, bo przywraca człowiekowi jego właściwy wymiar, jego człowieczeństwo. W takich sytuacjach człowiek ma szansę zastanowić się, czasem bardzo głęboko nad swoim własnym życiem. Może gdyby nie to, nigdy by tego nie zrobił. Człowiek jest czymś więcej niż zwierzęciem. Życie nie sprowadza się tylko do jedzenia, spania i kopulacji. Człowiek jest też istotą duchową i ma duchowe potrzeby. Mnie katolicyzm do niczego nie zmusza, a Chrystus jest jedynym, który właśnie człowieka uwalnia z jego ciasnej klatki.

Jako artysta wywodzisz się z muzyki punkowej. To właśnie w jej zarodku w latach 80. pojawił się nurt chrześcijański. Muzycy rzucali zespoły, w których grali, bo czuli, że chcą się poświęcić życiu wewnętrznemu. W tekstach czołowych kapel pojawiły się motywy biblijne. Czy wynikało to z wewnętrznej potrzeby, którą odczuwali ludzie z waszego środowiska, czy może była to przelotna moda?

- Takie sprawy nigdy nie wypływają z jakiejś tam mody. To wiąże się zawsze z bardzo silnym przeżyciem wewnętrznym. Człowiek, który tego doświadczył pragnie o tym mówić, chce się swoimi odczuciami z kimś podzielić. W moim przypadku - jestem wokalistą - zacząłem o tym śpiewać. Podobnie było z moimi kolegami. Takich spraw nie da się wykalkulować i ustalić przy zielonym stoliku. To jest bardzo silna wewnętrzna potrzeba i znajduje ona swój wyraz w sztuce.

Niektórzy twierdzą, że w pewnym momencie spotykali Boga, poczuli nagle Jego obecności. Z Tobą też tak było?

- Takie spotkanie trudno jednak opisać, bo to się wszystko dzieje we wnętrzu człowieka. To doświadczenie w jakimś sensie mistyczne, dla którego brak słów. I tutaj pomocny okazuje się być język sztuki. Łatwo się bowiem o tym śpiewa, ale trudno mówi.

A co z ludźmi którzy wątpią w istnienie Boga i tego typu duchowe przeżycia. Czy można być dobrym bez Boga?

- Uważam, że w każdym człowieku jest pragnienie dobra. To już leży w naszej naturze i trzeba być naprawdę strasznie zdemoralizowanym, żeby to w sobie zabić. Według mnie podstawowe prawo moralne wypisane jest niejako w sercu każdego człowieka. To coś, co nazywamy sumieniem i nie ma to związku z wyznawaną wiarą.

Jakie są Wasze plany wydawnicze? Dwa lata temu wyszedł album "dementi", a w zeszłym roku koncertówka.

- Wciąż myślimy o nowym albumie. Mamy nawet dylemat, czy nagrać płytę akustyczną, czy jednak czadową. Ostatnia była akustyczna i na koncerty, na których ją gramy, przychodzi mnóstwo ludzi. Z drugiej strony, chciałoby się też nagrać coś czadowego.

To może jeden album w dwóch wersjach.

- Zobaczymy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny