Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polski Fritzl po wyroku. Sąsiedzi: Wydawali się normalną rodziną.

Alicja Zielińska
Mały drewniany domek naprzeciwko cmentarza. To tu się rozgrywały makabryczne sceny gwałtów i przemocy.
Mały drewniany domek naprzeciwko cmentarza. To tu się rozgrywały makabryczne sceny gwałtów i przemocy. Fot. Wojciech Wojtkielewicz
W Grodzisku ludzie odbierają szum wokół kazirodczego związku Krzysztofa Bartoszuka jako pretensje pod swoim adresem. Co mogli zrobić? Nikomu przecież do głowy nie przyszło, że ojciec może gwałcić własną córkę.

K ara musi być wysoka. Takie czyny trzeba ostro potępiać - w Grodzisku, gdzie mieszkał ojciec - gwałciciel córki, nikt nie ma wątpliwości. Ale ludzie chcieliby zapomnieć o tej sprawie. - Nam niepotrzebny taki rozgłos - mówi kobieta na ulicy przed sklepem.

Wtorek, południe. Mały drewniany domek naprzeciwko cmentarza. To tu się rozgrywały makabryczne sceny gwałtów i przemocy. Przez okno wygląda kobieta. Gdy widzi, że zatrzymujemy się przed domem, szybko chowa się za firankę. Drzwi są zamknięte. Nikt nie otwiera.

Teresa unika kontaktów z dziennikarzami. Udało nam się z nią porozmawiać w marcu ubiegłego roku, kiedy zaczął się proces jej męża. Mówiła wówczas, że córka ma do niej żal, bo nie broniła jej przed ojcem. Matka powinna. Ale ona też się bała. Też była zastraszona i maltretowana przez niego. Chciałaby, żeby jej wybaczyła. Nie wie, czy to możliwe.

Nie ma znajomych

Alicja wyprowadziła się z domu. Mieszka gdzieś w Białymstoku. Bliżej ze sobą były tylko, kiedy jedna ze stacji telewizyjnych kręciła film o Alicji. Ona też jeździła razem z synem Jankiem do Pasikurowic, gdzie wcześniej mieszkali. Tłumaczyła, że też bardzo przeżywa. I cierpi. Nie ma znajomych, rodziny. Została sama. Z piętnem zła na całe życie.

Teresa próbuje na nowo poskładać swoje życie. Przez pół roku pracowała w szkole. Była sprzątaczką. Etat finansował urząd pracy w ramach robót interwencyjnych. Potem próbowała dorabiać prywatnie, między innymi u właściciela kurników. Ale zrezygnowała. Utrzymuje się z alimentów i z okresowych zasiłków.

- Na ile możemy, to jej pomagamy - tłumaczy Elżbieta Aleksiejczuk, kierowniczka gminnej pomocy społecznej. Syn tej pani ma zapewnione darmowe obiady w szkole. Gmina opłaciła jej rachunki za prąd. Grodzisk to gmina typowo rolnicza. Na niecałe 5 tys. mieszkańców 250 korzysta z pomocy społecznej. Bieda powoduje zazdrość. Ludzie mają pretensje, że jej więcej dajemy, z jakiej racji. A pani Teresa nie jest zaradna - dodaje.

Grodzisk się pozbierał, otrząsnął po tej historii. Ludzie żyją już innymi sprawami, ale na pewno będą o tym pamiętać długo - nie ma wątpliwości Teresa Kosińska, dyrektorka Zespołu Szkół w Grodzisku.
Zeznawała w sądzie jako świadek. - Przykre wrażenie - mówi. - Już sam widok córki tak straszliwie skrzywdzonej przez ojca wywołuje sprzeciw. Jego widziałam po raz pierwszy. Nie zauważyłam skruchy. Żuł gumę.

Normalna rodzina

Czy można przeciwdziałać takim zachowaniom? To pytanie zadają sobie wszyscy do dzisiaj. W Grodzisku ludzie odbierają je jako pretensje pod swoim adresem. Oburzają się, odpierają ataki. Co mogli zrobić? Nikomu przecież do głowy nie przyszło, że ojciec może się dopuszczać takich czynów wobec własnej córki.

W opiece społecznej podkreślają, że kiedy Krzysztof Bartoszuk z żoną i dwójką dzieci sprowadzili się tutaj, nie byli objęci żadnym nadzorem gminnym. Wydawało się: przeciętna, normalna rodzina. On remontował dach, porządkował podwórze. Ona chodziła z córką po ulicy, do sklepu. Młodszy syn uczył się w podstawówce. A że dziewczyna zaszła w ciążę? Dzisiaj to nikogo nie szokuje. Trzynastolatki rodzą. Zdarza się w najlepszych domach. Pełnoletnia już była. Zrzekła się dziecka, wróciła ze szpitala. Tak też bywa. Ludzie najwyżej pogadali między sobą. A im, widać to było, nie zależało na opinii. Nie szukali kontaktów.

Potrzebna terapia

Brat Alicji, Janek, chodzi teraz do szóstej klasy. Jeździ na terapię do poradni pedagogiczno-psychologicznej w Siemiatyczach. - Zaliczył semestr, ale uczy się słabo - mówi dyrektorka. - Z opinii pani psycholog i naszych obserwacji wynika, że koszmarne wydarzenia w domu nie mają już wpływu na jego funkcjonowanie. Bawi się z kolegami, zachowuje się normalnie. Czy nie odbije się to później na jego psychice, tego na razie nie da się przewidzieć.

Miejscowych najbardziej oburza fakt, że Krzysztof Bartoszuk w trakcie procesu twierdził, że stosunki z córką odbywał za jej zgodą. I że to córka go prowokowała. Jak ojciec może coś takiego mówić? - To nawet pomyśleć o tym grzech - odkrzykuje starsza kobieta. - Trzeba być nienormalnym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny