Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W dzieciństwie gwałcił ją ojciec. Z domu dziecka mogła trafić do własnego mieszkania, ale okradła rodzinę zastępczą

Alicja Zielińska
– Ja sobie poradzę – mówi. – Uczę się w liceum zaocznym, pójdę na studia. A jak nie wyjdzie z Pawłem, to wynajmę stancję. Do swego domu nie wrócę.
– Ja sobie poradzę – mówi. – Uczę się w liceum zaocznym, pójdę na studia. A jak nie wyjdzie z Pawłem, to wynajmę stancję. Do swego domu nie wrócę. Fot. sxc.hu
Teraz Ania mieszka u chłopaka. Poznała go niedawno. - On pije, ale obiecał, że przestanie - opowiada. - Pójdzie się leczyć. A jego mama obiecała, że jak weźmiemy ślub cywilny, to zapisze na nas swoje mieszkanie

Pani dyrektor przy wszystkich powiedziała, że dostanę mieszkanie, a potem cofnęła przydział - twierdzi 20-letnia Ania, wychowanka Domu Dziecka w Krasnem.

- Ona przeżyła piekło w dzieciństwie, ale nie zasłużyła na mieszkanie. Możemy jej pomóc w inny sposób - odpowiada dyrektor Anna Zieniewicz.

Wigilia w Domu Dziecka w Krasnem koło Zabłudowa zawsze jest bardzo uroczysta. Przyjeżdżają sponsorzy, goście. Dzieciaki dostają mnóstwo prezentów.

- I trzy lata temu na tej kolacji dowiedziałam się, że dostanę mieszkanie od firmy Jaz-Bud. Kiedy pani dyrektor wyczytała moje nazwisko, to się popłakałam ze szczęścia - opowiada Ania. - Klucze miałam otrzymać, jak skończę 18 lat. Mieszkanie było przy ul. Wesołej w Białymstoku. Na IX piętrze. Dwa pokoje, balkon. Oglądałam je, pojechaliśmy całą grupą, z wychowawcą. Pamiętam do dzisiaj. Pomarańczowy żyrandol w kwiatki już wisiał, kafelki w łazience ułożone. Stała wanna, zlew.

Wiedziałam, że to za te wszystkie cierpienia, których doznałam.

Ania dobra i zła

Prawda o Ani jest złożona. Ta z jej dzieciństwa, które było koszmarem. I ta druga, kiedy okradała rodzinę zastępczą, gdy trafiła do domu dziecka.

Ale najpierw ta pierwsza. Mieszkali na wsi. Sześcioro ich było. Pięć sióstr i brat. Mama nie pracowała, tata obrabiał gospodarkę. Często pił. Przez mamę, uważa Ania. Żaden mężczyzna by nie wytrzymał z taką kobietą. Nic nie robiła, o nic nie dbała.

Ojcu, chociaż zrobił jej straszną rzecz, wybaczyła. Mamie nie zapomni nigdy.

Ania chodziła wtedy do szóstej klasy. Pamięta dokładnie. Mamy znowu nie było w domu, jak zwykle gdzieś latała po sąsiadach. Ona była głodna, zmęczona, położyła się spać. W pewnym momencie poczuła, że ktoś się kładzie obok niej. Myślała, że to mama wróciła. Ale nie. To był tata. Zaczął ją rozbierać.

- Wiedziałam, o co mu chodzi. Cały dzień wtedy pił. Prosiłam, by tego nie robił, bo będzie bieda. Ponieważ tata już siedział za to, że dobierał się do Kasi, mojej starszej siostry, jak ona była w drugiej klasie. Skazano go na pięć lat, przesiedział dwa lata i trzy miesiące. Widać dalej go ciągnęło do tego złego.

No i z nią też zrobił, co chciał. A potem jeszcze przez dwa miesiące przychodził w nocy. Nie powiedziała o niczym mamie. Nie miała do niej zaufania. Mama ją wyzywała od najgorszych, biła sznurem, to i teraz byłoby tak samo, że sama sobie jest winna. Opowiedziała pani dyrektor w szkole.

- Prosiłam, by pomogła skierować tatę na leczenie. Dziecko byłam, nie myślałam, że on mnie krzywdzi, tylko że go wsadzą znowu za kraty. I w domu będzie jeszcze gorzej. Ale pani dyrektor od razu zawiadomiła policję. To było 8 marca 2003 roku. Tata dawał siano krowom, przyjechali i zabrali go do aresztu. Nie wytrzymał nerwowo i następnego dnia powiesił się w celi.

Strasznie płakałam. Obwiniałam się, że to przeze mnie. W sądzie powiedziałam, żeby coś zrobili z bratem, gdyż on może tak samo skończyć, bo też mnie zgwałcił. Od razu mnie skierowali do cioci, a potem do domu dziecka. Ja się cieszyłam z tego. Nawet modliłam się do Pana Boga, by mnie zabrano.

A kiedy już byłam w Krasnem, to chodziłam za panią dyrektor i prosiłam, by zabrała jeszcze dwie młodsze siostry. Justynkę i Agnieszkę. Miały pięć i sześć lat. One by się zmarnowały przy mamie. Mama jest chora na schizofrenię, przyjmuje psychotropy, rzuca je byle gdzie. Dziewczynki raz się najadły tabletek. Ledwie je odratowano.

Siostrzyczki znalazły dom

Wszyscy w domu dziecka bardzo lubili Justynkę i Agnieszkę. Nic dziwnego, że zaraz się znalazła rodzina ze Szwecji i je zaodoptowała. Wyjechały. Byłam bardzo zżyta z siostrami, tęskniłam za nimi. Rozpaczałam, że znowu zostałam sama, więc pani dyrektor mnie również znalazła rodzinę zastępczą, żebym nie siedziała latem w domu dziecka.

Pani Eliza była bardzo dobra. Chodziłam do niej na obiady. Kupowała mi ubrania, dawała kieszonkowe, zabierała na wycieczki. Nie wiem, dlaczego ją okradłam. Koleżanka mnie namówiła. Ona tyle ma, taka bogata, nie ubędzie, jak coś weźmiesz, kusiła. A potem straszyła, że jak powiem wychowawczyni, to w bidulu nie będzie miała już życia. Wydało się. Afera straszna była. Pani dyrektor zwróciła pani Elizie pieniądze, ale za karę pozbawiła mnie tego mieszkania.

Zawiodła nas

To ta druga prawda o Ani - przyznaje ze smutkiem dyrektor Anna Zieniewicz. - Niestety. Robiliśmy wszystko, by jej pomóc, a ona naszą pomoc odrzucała. Zawiodła nas wszystkich.

Z przydziałem mieszkania było jednak inaczej. Ania go nie otrzymała. Mieszkanie dostał dom dziecka. Potwierdza to dyrekcja Jaz-Budu.

- Był moment, że brałam Anię pod uwagę. Niestety, wydarzyła się ta przykra historia - dyrektorka opowiada o kradzieżach, jakich dopuściła się Ania w rodzinie zastępczej. Ukradła tej pani ponad 1800 zł. Kradła też na praktykach, które miała. - Nie mogłam jej dać mieszkania. Za coś takiego. Jaki to byłby przykład dla innych wychowanków. I nie dam tego mieszkania na stałe żadnemu wychowankowi.

Dyrektorka nie kryje, że to skutek złych doświadczeń z pierwszym mieszkaniem. Też ufundował je Jaz-Bud. Radość była ogromna. Dwa pokoje, umeblowane, garaż. Tylko się wprowadzać. Postanowiono, że otrzyma je Konrad. Akurat skończył 18 lat. Chłopak był sierotą. Zdał maturę, dostał się na studia. Grzeczny, ułożony, wydawało się, że zasługuje na szansę od losu.

Mieszkanie zapisano notarialnie na jego nazwisko. I to był błąd, uważa dyrektorka. Bo wkrótce Konrad zmienił się o 180 stopni. Zaczął sprowadzać towarzystwo. Rzucił studia. Sąsiedzi skarżą się na awantury.

- Zerwał z nami kontakty, nie wpuszcza mnie do środka. Nie wiem, co się z nim stało. Za dużo dostał. Nie potrafił docenić. Bardzo mi przykro z tego powodu - ubolewa Anna Zieniewicz.

- Dyrekcja Jaz-Budu się zastanawia, czy nie odebrać mu tego mieszkania. Jest bowiem taki przepis, że jak darowizna jest źle użytkowana, to można ją unieważnić. Ale trzeba to zrobić sądownie, a wtedy ja będę musiała świadczyć przeciwko własnemu dziecku. To strasznie trudne.

Uznaliśmy więc, że z drugim mieszkaniem będzie inaczej - tłumaczy dyrektorka.

- Pozostanie w dyspozycji domu dziecka. A tak naprawdę, zgodnie z prawem, to jest w gestii starosty.

Mieszkają w nim wychowankowie, którzy uczą się w Białymstoku.

Do domu nie wrócę

Ania mieszka u chłopaka. Poznała go niedawno. - On pije, ale obiecał, że przestanie - opowiada. - Pójdzie się leczyć. A jego mama obiecała, że jak weźmiemy ślub cywilny, to zapisze na nas swoje mieszkanie.

- Ja sobie poradzę - mówi. - Uczę się w liceum zaocznym, pójdę na studia. A jak nie wyjdzie z Pawłem, to wynajmę stancję. Do swego domu nie wrócę.

Pojechałam na Wszystkich Świętych. Poszłam na cmentarz, postawiłam tacie kwiaty, pomodliłam się. Jaki był, to zawsze ojciec, dbał o nas. A mama pierwsze, co zapytała, to czy mam pieniądze. Ona dała mi tylko życie, a jak mam żyć, to ją nigdy nie obchodziło.

Dyrektorka domu dziecka martwi się o Anię. Ona jest taka ufna, wszystkim wierzy. Mogła zostać w Krasnem. Placówka ma tzw. mieszkania chronione. Mieszkają tam wychowankowie, zanim się usamodzielnią.

- Ja ją przyjmę każdego dnia - deklaruje. - Ale musi podporządkować się regulaminowi. Nie ma mowy o alkoholu, o sprowadzaniu podejrzanego towarzystwa.

- Do domu dziecka? Nie chcę tam wracać - odpowiada Ania. - Mam złe wspomnienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny