Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ania rzuciła studia, pracę, dom i poślubiła Chrystusa. Na zawsze.

Irena Boguszewska
Przygotowania trwały długo. Były modlitwy, rekolekcje dla rodziców, aby zrozumieli, co te śluby wieczyste oznaczają. Córka, która zostaje siostrą zakonną, bardziej należy do zgromadzenia niż do rodziców.
Przygotowania trwały długo. Były modlitwy, rekolekcje dla rodziców, aby zrozumieli, co te śluby wieczyste oznaczają. Córka, która zostaje siostrą zakonną, bardziej należy do zgromadzenia niż do rodziców. Fot. Radek Koleśnik
Anna Monika Sadowska złożyła śluby wieczyste. Zostawiła za sobą całe dotychczasowe życie. Narodziła się na nowo, by w zakonie służyć Bogu i chorym ludziom. Na zawsze.

Białe anioły

Białe anioły

Zgromadzenie Sióstr Szpitalnych Miłosierdzia założyła Włoszka, księżna Teresa Orsini, w Rzymie w 1821 roku. Po soborze watykańskim (1962-1965) siostry szpitalne zaczęły wyjeżdżać do innych krajów.

Od trzech lat są w Polsce, w Koszalinie. Na całym świecie jest ich tylko 500. Chodzą ubrane w biały habit, wyjątkowo w czarny, ale zawsze mają biały czepek z welonem.

Tylko na misjach noszą stroje szare. Na łańcuszku mają medalion z wizerunkiem Matki Bożej Miłosiernej, która daje im wytrwałość i siłę. Ich powołaniem jest niesienie ulgi chorym, nawet za cenę własnego życia. Dlatego składają nie tylko normalne śluby zakonne, czyli ubóstwa, czystości i posłuszeństwa, ale też opieki wobec chorych.

W Koszalinie siostry początkowo pomagały w hospicjum i odwiedzały chorych w domach. Teraz prowadzą gabinet fizykoterapii i budują dom spokojnej starości w Starych Bielicach.

Siostra Anna, młodziutka, szczuplutka dziewczyna, aż promienieje radością. Na ten dzień czekała od trzech lat, kiedy to z rodzinnego Krzyża Wielkopolskiego przyjechała do Koszalina i zamieszkała w domu Zgromadzenia Sióstr Szpitalnych Miłosierdzia.

Dom zakonny z okazji ślubów Anny przybrano balonikami. Z niego wyrusza procesja: ministranci, za nimi siostry w bieli, które specjalnie przyjechały z Rzymu, rodzina Anny, wierni, a na końcu sama oblubienica.

Przed kościołem św. Kazimierza, udekorowanym białymi goździkami, czeka ksiądz Edward Dajczak, biskup diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, z innymi księżmi. Razem wchodzą do świątyni.

O czym myśli teraz młoda dziewczyna? Może o tym, że od dziecka chciała być pielęgniarką. Od dnia, kiedy z rodzicami odwiedziła w szpitalu chorego dziadka, a on powiedział, że chciałby, żeby któraś z wnuczek miała ten zawód.

- I ja sobie to bardzo do serca wzięłam, bo byłam z dziadkiem mocno związana - wspomina siostra Anna.

O Zgromadzeniu Sióstr Szpitalnych Miłosierdzia pierwszy raz usłyszała, gdy uczyła się w liceum prowadzonym przez siostry Najświętszego Serca Jezusowego w Pobiedziskach. Zainteresowała się, wzięła adres, pisała listy. Jednak wtedy nie myślała poważnie o wstąpieniu do zakonu. Ukończyła Policealne Studium Medyczne dla położnych w Poznaniu. Dwa lata pracowała jako położna.

- Bardzo lubiłam tę pracę - opowiada. - Jak pierwszy raz zobaczyłam poród, to aż się popłakałam ze wzruszenia. To zawsze jest cud.

Mistrzyni junioratu, która towarzyszy siostrze Annie, wzywa ją po imieniu: Siostro Anno Moniko Sadowska!

Bóg ją skierował

Że kiedyś takie wezwanie usłyszy, była przekonana od dnia pewnej pielgrzymki do Częstochowy. Pojechała z koleżanką. Wydawało się jej, że przypadkowo, bo pierwszy raz wybrała się tam bez żadnej intencji. Teraz wie, że to nie był przypadek, a Bóg ją tam skierował. Po drodze w autobusie robiła plany, spisywała, co musi załatwić, kupić.

- Weszłam do kaplicy, uklękłam i zaczęłam się modlić - opowiada. - I w tym momencie serce zaczęło mi inaczej bić. Nagle stało się dla mnie jasne, że muszę zostać siostrą zakonną. Najpierw o decyzji powiedziałam koleżance. Była zszokowana. Rodzice przeżywali to bardzo ciężko, płakali, ale powiedzieli, że skoro taką drogę wybrałam, to nie będą się sprzeciwiać.

Anna rzuciła studia, pracę, dom. Zadzwoniła do Rzymu, do zgromadzenia. Matka generalna powiedziała, że jeśli chce i jej rodzice się na to zgadzają, to może przyjechać. Wsiadła więc w autobus i pojechała.

Po trzech miesiącach rodzice przyjechali do niej do Rzymu. Tylko na dwa dni, aby zobaczyć, czy jest jej dobrze. Mama, wyjeżdżając, powiedziała: Teraz wreszcie będę spać spokojnie.

- Musiałam jechać, zobaczyć, gdzie ona jest, gdzie mieszka, u kogo, co robi, słowem, gdzie się moje dziecko podziewa - mówi Irena Sadowska, mama. - Jak zobaczyłam, że jest szczęśliwa, że jest jej dobrze, to się uspokoiłam. Wtedy miałam wątpliwości, czy ona słusznie postępuje. Dzisiaj widzę, że to jest jej droga. Razem z mężem jesteśmy bardzo dumni z naszej córki.

Ślubowanie wieczyste

Biskup pyta: Siostro najdroższa, o co prosisz Boga i jego święty Kościół?

A ona odpowiada: Proszę, abym mogła naśladować Chrystusa w Zgromadzeniu Sióstr Szpitalnych Miłosierdzia i wytrwać w tym zamiarze aż do śmierci.

Biskup zadaje kolejne pytania, aby stwierdzić, czy chce ona przynależeć do Chrystusa na zawsze. Na wszystkie Anna odpowiada silnym głosem: Tak, chcę.

Matce generalnej składa własnoręcznie napisane śluby po włosku, gdyż matka nie rozumie polskiego. Przyrzeka wierność boskiemu oblubieńcowi w służbie najuboższym i cierpiącym.

Do tego momentu Anna przygotowywała się przez długie lata. Do zgromadzenia trafiła w 2000 roku. Przez pół roku mieszkała z siostrami w Rzymie. Te wprowadzały ją w życie wspólnotowe, modlitwę, pracę. Potem pojechała na rok na Filipiny. Kiedy wróciła do Rzymu, pracowała w szpitalach i domach starców.

Potem złożyła pierwsze śluby zakonne, czasowe, na jeden rok. Było to w Alatri we Włoszech, bo tam jest złożone ciało błogosławionej siostry ze zgromadzenia. Na uroczystość przyjechali rodzice, siostra z synem, ciocia.

Takie śluby czasowe składała sześć razy, aż teraz nadszedł czas na powierzenie się Bogu na zawsze. To były pierwsze śluby zgromadzenia w Polsce. Trzeba było stworzyć cały obrządek po polsku.

Przygotowania trwały długo. Były modlitwy, rekolekcje dla rodziców, aby zrozumieli, co te śluby wieczyste oznaczają. Córka, która zostaje siostrą zakonną, bardziej należy do zgromadzenia niż do rodziców.

- Siostry codziennie mnie pytały, czy na pewno chcę być z nimi. A ja już nie mogłam się tego doczekać. Bo dotychczas Chrystus dawał mi zawsze wszystko bez ograniczeń, a ja mu składałam śluby tylko na rok, tak jakbym mu czegoś żałowała - tłumaczy siostra. - Teraz wreszcie mogłam wypowiedzieć głośno "na zawsze".

Obrączka, świeca i krzyż

Siostra Anna otrzymuje złotą obrączkę z krzyżem na znak zaślubin z Chrystusem, zapaloną świecę symbolizującą płomień żywej wiary oraz krzyż przypominający o męce i śmierci Zbawiciela oraz o misji do wypełnienia.

Najpierw matka, a potem wszystkie pozostałe siostry, które przyjechały specjalnie na tę uroczystość z Rzymu, serdecznie obejmują dziewczynę. Mówią jej: Życie zakonne jest drogą, która z pewnością prowadzi do świętości. Pomyślności, droga siostro, wybrałaś słuszną drogę. Podążaj nią do szczęśliwego końca.

- Jak Bóg człowieka tworzy, to ma dla niego jakieś zadania - mówi siostra Anna. - Życie rodzinne jest piękne, ale nie jest moje. Do niego też potrzebne jest powołanie. A ja otrzymałam powołanie do zakonu. Z tym powołaniem to jak z ziarenkiem w sercu. Bóg na naszej drodze stawia ludzi, którzy pomagają temu ziarenku się rozwinąć. Ja kiedyś bardzo lubiłam się malować, ubierać modnie. Ale to nie jest ważne. Jak człowiek szuka swojego miejsca, to takie rzeczy nie odgrywają żadnej roli. Trudniej zrezygnować z macierzyństwa. Można jednak być matką nie tylko dla swojego dziecka, ale wielu dać matczyne serce, ciepło i miłość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny