Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białorusin pilnie poszukiwany

Aneta Boruch
Potrzebuję 20-30 robotników. Chętnie przyjmę ludzi ze Wschodu, ale procedury są makabryczne - mówi Witold Radlmacher z firmy Eko-System
Potrzebuję 20-30 robotników. Chętnie przyjmę ludzi ze Wschodu, ale procedury są makabryczne - mówi Witold Radlmacher z firmy Eko-System
Pracownik ze Wschodu - towar pożądany, ale deficytowy. Głównie za sprawą biurokracji i wysokich kosztów.

Brakuje pracowników. Coraz częściej podlaskie firmy ratują się, zatrudniając osoby zza wschodniej granicy. Jednak ci, którzy chcą to zrobić, mają do pokonania istny tor przeszkód.

Firma "Struś" już od kilka lat opiera swoją działalność na pracownikach ze Wschodu.

- Kiedy polscy kierowcy zaczęli nagminnie wyjeżdżać na Zachód, nie mogłem znaleźć dobrych kierowców w Białymstoku - tłumaczy Marek Babieno, szef firmy. - Dawałem ogłoszenia w gazetach i w Internecie. Bez skutku, nie było chętnych. A że handlujemy ze Wschodem i mamy kontakty z tamtymi rynkami, polecono mi wartościowego człowieka, zatrudniłem go, i tak się zaczęło.

Sprawni i sumienni

Następnych kierowców Marek Babieno przyjmował już z polecenia. Teraz zatrudnia ich dziesięciu. Większość to Białorusini. W najbliższych dniach dołączy do nich Kazach - właśnie załatwia formalności. Babieno zamierza zwiększyć zatrudnienie do piętnastu osób, bo tylu jego firma potrzebuje.

- Są lepsi niż polscy kierowcy - podkreśla. - Bardziej odporni psychicznie, znają tamtejszą mentalność i geografię. Wychowali się w byłym Związku Radzieckim, znają język i tamte realia.

Marek Babieno chwali swoich kierowców za ogromne doświadczenie i sprawność. - Gdy są na drodze np. w Rosji i zdarzy się awaria, zjeżdżają na parking, dogadują się z miejscowymi, naprawiają samochód i jadą dalej. Polak zaraz wołałby serwis, byłby bezradny. Dalej niż w Moskwie Polak sobie nie poradzi. Poza tym polski kierowca chciałby jeździć tylko po kraju, osiem godzin i do domu. A dostawa do Kazachstanu trwa 25 dni. Jak miałem Polaków, to ich rachunki telefoniczne sięgały dwóch i pół tysiąca złotych - tyle problemów w trasach mieli. A ci radzą sobie sami.

Działalność "Strusia" w tej chwili wręcz zależy od zatrudnionych Białorusinów. - Jestem z nich bardzo zadowolony. Gdyby teraz mi ich zabrakło, musiałbym zamknąć firmę. Są bardzo solidni, sprawdzeni. Powierzam im bardzo duży majątek podczas każdej dostawy. Cały skład to około trzystu tysięcy złotych, wartość towaru średnio pięćdziesiąt-sto tysięcy euro, zabezpieczenie należności celnych kolejne pięćdziesiąt tysięcy dolarów. Ufam im.

Babino nie jest odosobniony w swoich opiniach na temat pracowników ze Wschodu.

- Są lepsi niż polscy - chwali zatrudnionych u siebie Białorusinów właściciel jednej z siemiatyckich firm transportowych. - Bardziej sumienni, staranni, przykładają się do roboty. I co najważniejsze - są zadowoleni z pieniędzy, nie wołają ciągle o podwyżki. Dlatego planuję zatrudnić kolejnych.

Zachód dla Wschodu

Białostocki Biaglass cały czas zamieszcza gdzie się da ogłoszenia o pracy dla hutników. Odzew żaden. Zaświadczenie z urzędu pracy o tym, że brakuje hutników cały czas jest aktualne. Dlatego już od kilku lat Biaglass zatrudnia hutników z Białorusi. W czasach największej prosperity pracowało ich w białostockiej hucie szkła nawet 40. Chwilowo pojechali do siebie, bo w miesiącach letnich huta musi wyremontować jeden z pieców.

- Mam nadzieję, że po wakacjach już będziemy mogli ich zatrudnić - mówi Roman Wołkowycki, szef Biaglassu. - Będziemy potrzebować co najmniej kilkunastu.

Białorusinów przyciągają do Polski lepsze zarobki i wyższy standard życia.

- Polska to dla nich już Zachód - mówi Roman Wołkowycki. - Dajemy im za darmo zakwaterowanie w hotelu. No i oczywiście ważne są pieniądze. Tam dobry hutnik zarabia około 400 dolarów. U nas najsłabszy dostaje około 600 dolarów, a najlepsi 700.
Droga makabra

O dziwo, pomimo głodu rąk do pracy, liczba pozwoleń na pracę dla cudzoziemców wydawanych przez Podlaski Urząd Wojewódzki od kilku lat systematycznie spada.

O ile w 2004 roku roku złożono do wojewody podlaskiego 271 wniosków o udzielenie lub o przedłużenie zezwolenia na pracę cudzoziemca, to w 2006 r. było już tylko 202. Do końca kwietnia tego roku wpłynęły 52 wnioski. To głównie Białorusini, Ukraińcy, Rosjanie i Ormianie.

- Widać wyraźną tendencję malejącą w wydawaniu pozwoleń - informuje Elżbieta Czurak, kierownik oddziału służb zatrudnienia podlaskiego urzędu wojewódzkiego. - Rynek już się nieco nasycił, duża część tylko przedłuża zezwolenia.

Są jeszcze inne przyczyny. Pierwsza, o której nikt oficjalnie nie mówi, to szara strefa, która opłaca się i pracodawcy, i pracownikowi. I ta, która jeży włos na głowie każdemu przedsiębiorcy, który spogląda z nadzieją na wschodnie rynki pracy.

- Procedury są makabryczne, wręcz zniechęcające - mówi Witold Radlmacher z białostockiego Eko-Systemu. Jak na razie zatrudnia tylko jednego specjalistę ds. kontaktów zagranicznych ze wschodnim obywatelstwem, ale od zaraz potrzebowałby 20-30 robotników. - Trzeba kilkakrotnie zamieścić ogłoszenie w prasie. Konieczne jest zaświadczenie z urzędu pracy, że nie można znaleźć tu pracownika. Wszelkie dokumenty i świadectwa ukończenia szkoły muszą być tłumaczone przez tłumacza przysięgłego.

Przedsiębiorcy narzekają też na dość wysokie koszty całej procedury. Po pierwsze, płaci się najniższą krajową za wydanie pozwolenia na pracę, czyli obecnie około dziewięciuset złotych. Do tego trzeba uzyskać zaświadczenie lekarskie za 50 złotych, tłumaczenie dokumentów to kolejne sto złotych na osobę, a wiza pracownicza na rok to około dwustu złotych.

- Te wszystkie formalności to koszt około tysiąca pięciuset złotych rocznie dla jednej osoby - podlicza Roman Wołkowycki. - To jest duża bariera, zwłaszcza jeśli chce się sprowadzić większą grupę.

Dlatego przedsiębiorcy postulują obniżenie opłat. - Koszt początkowy jest zbyt wysoki - ocenia Marek Babieno. - Opłata administracyjna za rozpatrzenie wniosku powinna być w granicach stu złotych.

Otwierać rynek, ale ostrożnie

Ekonomiści uważają, że w takich sektorach, jak budownictwo, rolnictwo czy sadownictwo, pracownicy ze Wschodu są niezbędni. Oferowane zarobki nie są boiwem zbyt atrakcyjne dla Polaków.

- Tam, gdzie nie ma możliwości podniesienia wynagrodzeń, to jedyny ratunek - uważa dr Cecylia Sadowska-Snarska, ekonomista z Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Białymstoku.

Augustowski oddział British American Tobacco ma obecnie około 30 pracowników zza granicy, w tym m.in. z Kazachstanu i Uzbekistanu. BAT zatrudnia cudzoziemców głównie na stanowiskach specjalistów. Zdaniem szefa firmy, coraz częściej polski rynek pracy będzie sięgał po pracowników na rynki wschodnich sąsiadów.

- Dzięki temu, że jesteśmy międzynarodową korporacją, radzimy sobie, ale nasi podwykonawcy borykają się z problemem braku rąk do pracy. Myślę, że ten problem będzie narastał - prognozuje Krzysztof Andruszkiewicz, dyrektor fabryki British American Tobacco. - Uważam, że bardzo sensowne byłoby jak najszybsze wprowadzenie regulacji dotyczących możliwości legalnego ściągnięcia pracowników ze Wschodu. I podstawowa sprawa - uprościć procedury.

Ten postulat popierają eksperci, ale z pewną dozą ostrożności.

- Uprościć procedury: tak, ale tylko w przypadku, gdy nie ma możliwości znalezienia przedstawicieli deficytowych zawodów w polskich rejestrach bezrobotnych - zastrzega dr Snarska. - W takiej sytuacji również koszt sprowadzenia pracownika powinien być symboliczny.

Jej zdaniem, nie możemy na razie iść w ślady na przykład Hiszpanii, która otworzyła swój rynek pracy m.in. dla Bułgarów i Rumunów.

- Jesteśmy od krajów unijnych biedniejsi, więc musimy zachowywać dużą ostrożność - ocenia Cecylia Sadowska-Snarska. - Najpierw zaktywizujmy naszych bezrobotnych, wzbogaćmy się, i dopiero potem możemy otwierać nasz rynek pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny