Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ZUS - spółka rodzinna

Anna Łubian
Współmałżonkom - renty, krewnym - praca. Urzędnicy w białostockim ZUS są bardzo rodzinni. Szkoda tylko, że nie dla petentów.

Długo zastanawiałam się, czy przyjść. Jeszcze dziś rano pytałam męża co robić. Wie pani, czuję się trochę jak kabel. Ale nie mogę już dłużej na to patrzeć - starsza kobieta lekko uśmiecha się na słowo "kabel". Zakłada okulary i zaczyna długą opowieść o rodzino-służbowych powiązaniach w białostockim ZUS.
- To tylko wierzchołek góry lodowej - kilka dni później słyszę w telefonie od człowieka, który boi się nawet ze mną spotkać. - Bo jak "Poranny" coś napisze, to u nas zamiast wyjaśnić sprawę, zaczynają szukać tych, co poszli do gazety. Grożą nawet dyscyplinarką - tłumaczy swój strach.

Dla współmałżonków renty

Bożena Goździkiewicz, Główna Lekarz Orzecznik białostockiego ZUS dała się już poznać jako osoba bardzo zapracowana. Prokuratura właśnie sprawdza jak to możliwe, żeby w tym samym czasie mogła przyjmować chorych w swoim prywatnym gabinecie przy ul. Warszawskiej, leczyć w poliklinice przy ul. Fabrycznej i jeszcze pracować w ZUS przy ul. Młynowej.
Teraz okazuje się, że pani Goździkieiwcz jest też bardzo zapobiegliwa. Jej mąż - Krystyn już od kilkunastu lat pobiera świadczenie rentowe i jednocześnie od wielu lat pracuje na etacie w Podlaskim Urzędzie Wojewódzkim. Z naszych informacji wynika, że jego kilkusetzłotowa renta to tylko dodatek do pensji.
Podobną zapobiegliwością wykazał się zastępca dyrektora białostockiego oddziału ZUS - Bogdan Pierwienis. Jego małżonka - Barbara ma przyznaną rentę wypadkową na czas nieokreślony. Nie przeszkadza jej to w tym, żeby być czynną zawodowo. Jest zatrudniona w Wojewódzkiej Komendzie Ochotniczych Hufców Pracy.
Nie oszczędza się, wyjeżdża w teren.
W obu przypadkach - i Barbary Pierwienis i Krystyna Goździkiewicza - renty zostały przyznane w białostockim oddziale ZUS.
W tym czasie Bogdan Pierwienis był zastępcą dyrektora, a pani Goździkiewicz - lekarzem orzecznikiem. Zgodnie z przepisami wewnętrznymi ZUS w takiej sytuacji o niezdolności do pracy powinien orzekać oddział ZUS z innego miasta, np. Lublina czy Warszawy. Wówczas nie byłoby podejrzeń co do bezstronności takiego orzeczenia.
- Świadczenie rentowe zostało przyznane mojej żonie zgodnie z obowiązującymi wówczas procedurami. Fakt pobierania przez żonę renty jest znany Centrali ZUS w Warszawie. Nie miałem i nie mam żadnego wpływu na orzeczenia wydawane w pionie orzecznictwa lekarskiego - twierdzi Bogdan Pierwienis. Nie widzi powodu, dla którego renta jego żony miałaby być zweryfikowana.
Inaczej sprawę tą widzą pracownicy ZUS: - Przecież wiadomo, że nikt się nie sprzeciwi panu dyrektorowi i wypisze taką opinię, jak pan dyrektor sobie zażyczy - denerwują się.

Dla swoich konsultacje

Świetnym sposobem na dorobienie dzięki ZUS są konsultacje lekarskie na potrzeby orzecznictwa o niezdolności do pracy. Zlecają je lekarze orzecznicy w porozumieniu z Główną Lekarz Orzecznik lub którymś z jej zastępców. - Czasem jednak już na aktach, które do nas trafiają jest adnotacja, że niezbędne będzie zlecenie opinii na zewnątrz - przyznają orzecznicy z białostockiego ZUS.
Konsultanci na ogół badają chorych w budynku ZUS. Za sporządzenie jednej opinii (około strona maszynopisu) ZUS płaci im 53 złote. Wystarczy wykonać ich dwadzieścia i pod koniec miesiąca konsultant inkasuje z ZUS ponad 1000 złotych. Jak można się załapać na taką fuchę?
Choć konsultanci podpisują umowy z dyrektorem białostockiego oddziału ZUS - Zbigniewiem Zaniewskim, to wyznacza ich Główna Lekarz Orzecznik - Bożena Goździkiewicz. To widać. Jako dobra siostra powołała na to stanowisko swojego brata - Jerzego Picewicza, który przez jakiś czas badał ubezpieczonych z pogranicza województwa warmińsko-mazurskiego i podlaskiego. W gronie konsultantów ZUS są też między innymi żona Eugeniusza Kieracińskiego, wcześniej orzecznika, a teraz zastępcy Głównej Lekarz Orzecznik oraz chirurg Witold Gruszecki - maż niedawno emerytowanej zastępczyni Głównej Lekarz Orzecznik - Marianny Gruszeckiej.
Mają tyle pracy, ile zlecą im ich współmałżonkowie. A w tej kwestii nie ma żadnych ograniczeń. Do tej pory pozostaje zagadką dlaczego Główna Lekarz Orzecznik zleca na zewnątrz konsultacje z zakresu neurologii, skoro ZUS zatrudnia aż czterech lekarzy orzeczników o tej specjalności. W ten sposób z budżetu ZUS w tym roku wypłynęło już ponad 10 tysięcy złotych. Jak to możliwe, że nikt tego nie zauważył?

Dla rodziny - etaty

Ciekawie wygląda też sprawa zatrudnienia. Barbara Kisiel, zastępca dyrektora białostockiego oddziału ZUS współpracuje ze swoimi kuzynkami - Elżbietą Zdanowicz, szefową działu zamówień publicznych oraz Bożeną Frankowską, szefową wydziału kontroli wykorzystywania zwolnień lekarskich.
Jakie były merytoryczne przyczyny zatrudnienia tych osób? Na to pytanie w białostockim ZUS nikt nam wczoraj nie potrafił odpowiedzieć.
- My już do tego przywykliśmy. Ale jak się na to spojrzy z boku, to pracują tu tylko krewni, znajomi i znajomi znajomych - mówi anonimowo pracownik ZUS.
Ostatnio gorącym tematem w ZUS jest sprawa zatrudniania nowych lekarzy orzeczników. Wśród nich znalazły specjalistka z zakresu medycyny rodzinnej, która może się pochwalić praktyką ... w sanepidzie, a także specjalistka z zakresu rehabilitacji. Czy to najlepsze z możliwych osoby do tego, żeby orzekać o stanie zdrowia pacjentów i ich zdolności do pracy?
- Wszyscy się z tego śmieją - przyznają w ZUS. Szeptem dodają, że jedna z tych pań jest znajomą wysoko postawionego urzędnika w białostockim ZUS.
To nie pierwszy przykład nieprawidłowości w naszym oddziale ZUS. Ponad rok temu trafił on na czołówki gazet w całej Polsce za sprawą jednej z lekarek orzeczniczek, którą policja złapała na pobieraniu łapówki. Kobietę aresztowano, a białostocki ZUS rozpoczął kontrole. Mimo, że pod każdą decyzją orzeczniczki podpisywała się Główna Lekarz Orzecznik lub ktoś z jej zastępców do tej pory wobec nikogo innego nie wyciągnięto konsekwencji. Po kilku miesiącach ZUS stwierdził, że kobieta działała sama.

Będzie kontrola?

Sprawą ZUS zainteresowali się podlascy parlamentarzyści:
- Porozmawiam z dyrektorem Zaniewskim. Tę sprawę trzeba wyjaśnić. Poza centralą ZUS są przecież inne instytucje takie jak NIK czy ministerstwo - mówi Krzysztof Jurgiel, senator PiS.
Według Marka Zagórskiego, posła z SKL w ZUS po prostu brakuje jasnego regulaminu:
- Pracownicy składaliby oświadczenia dotyczące tego, czy są spokrewnione lub zależne od osoby o której zdrowiu orzekają. To pewnie nie wyeliminowałoby nieprawidłowości, ale przynajmniej je zmniejszyło - twierdzi Marek Zagórski. Przyznaje, że problemem jest też to, że jedyne instytucje, którym podlega ZUS to jego rada nadzorcza i resort polityki społecznej.
- Dopóki ZUS nie przejdzie gruntownych reform dotyczących systemu zatrudniania, orzecznictwa, podejścia do petenta i tym podobnych, nic się nie zmieni. Obecny system sprzyja nepotyzmowi, kolesiostu i łapówkarstwu - kwituje Barbara Ciruk, posłanka SdPl. - W tej chwili ZUS rozrósł się do potężnych rozmiarów, a ten biedny petent - za którego pieniądze to wszystko jest finansowane - czuje się jak persona non grata.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w poniedziałek w dziale orzecznictwa białostockiego ZUS zacznie się kolejna kontrola z centrali w Warszawie. Czy tym razem wykryje jakieś nieprawidłowości?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny