Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Bródka trenował w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Białymstoku

Aneta Boruch [email protected] tel. 85 748 96 63
Zbigniew Bródka wygrał olimpijską rywalizację łyżwiarzy szybkich na 1500 metrów, pokonując Koena Verweija o trzy tysięczne sekundy. Biorąc pod uwagę średnią prędkość osiągniętą przez zawodników, Polak wyprzedził Holendra o 4,3 cm.
Zbigniew Bródka wygrał olimpijską rywalizację łyżwiarzy szybkich na 1500 metrów, pokonując Koena Verweija o trzy tysięczne sekundy. Biorąc pod uwagę średnią prędkość osiągniętą przez zawodników, Polak wyprzedził Holendra o 4,3 cm. Wikipedia
Skromny, piekielnie pracowity i konsekwentny - taki był, i taki do dziś pozostał nasz złoty mistrz olimpijski Zbigniew Bródka. Jego sukces wywołał ogromne wzruszenie i dumę również w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Białymstoku. Bo to tutaj trenował i tu zdał maturę. - Zasłużył na ten medal jak nikt - mówi Janusz Bielawski, dyrektor sportowy tej placówki.
Urszula Szutkiewicz, wychowawczyni Zbigniewa Bródki pamięta, że był skromny, zdyscyplinowany i doskonale godził naukę z treningami
Urszula Szutkiewicz, wychowawczyni Zbigniewa Bródki pamięta, że był skromny, zdyscyplinowany i doskonale godził naukę z treningami
Andrzej Zgiet

Urszula Szutkiewicz, wychowawczyni Zbigniewa Bródki pamięta, że był skromny, zdyscyplinowany i doskonale godził naukę z treningami

(fot. Andrzej Zgiet)

Był 2002 rok, gdy 18-letni Zbyszek Bródka z Domaniewic koło Łowicza dołączył do klasy short tracku w Szkole Mistrzostwa Sportowego Białymstoku.

- Przyszedł do nas rok przed maturą - wspomina Janusz Bielawski, dyrektor sportowy szkoły. - Trener kadry Polski dał mu warunek: jeżeli chce być w zespole, to musi szkolić się w Szkole Mistrzostwa Sportowego, a więc przede wszystkim dużo jeździć.

Brylancik i kawał chłopa

Źródło TVN24/x-news

W Domaniewicach, rodzinnej miejscowości Zbyszka, lodowisko było tylko na boisku szkolnym zimą, gdy wylał je trener Mieczysław Szymajda. Jeździły po nim wszystkie okoliczne dzieciaki, Zbyszek też.

- Szymajda zwrócił na niego od razu uwagę. Niewielu jest tak zaangażowanych trenerów. To najważniejszy człowiek, który pojawił się w życiu Zbyszka - chwali kolegę Bielawski. - Szybko się okazało, że i Szymajdzie trafił się brylancik.

Najbliższy kryty obiekt łyżwiarski od Domaniewic znajduje się w Łodzi. Zbyszek wybrał jednak Białystok, bo tu mógł w dość dobrych warunkach uczyć się i trenować. W mieście jest lodowisko, czynne praktycznie cały rok, a szkoła ma tradycje w szkoleniu w short tracku.

- Świetnie się zaaklimatyzował, ponieważ znał moją grupę uczniów z zawodów - opowiada Urszula Szutkiewicz, wychowawczyni klasy, do której chodził Bródka. - Doszedł do nas już jako chłopak ukształtowany, zdecydowany, konsekwentny. O takich osobach mówi się, że mają dobrze poukładane w głowie. I on taki był, znacznie dojrzalszy niż inni 18-latkowie. Być może dlatego, że tak trudno przychodziło mu to trenowanie. Domaniewice go nie rozpieszczały pod tym względem. Więc po prostu robił swoje. Było zadanie, to starał się je wykonać jak najlepiej. Jeśli się nie udawało, próbował po raz drugi, trzeci aż do skutku.

A w short tracku rzeczywiście dość często mu się nie udawało, z powodu warunków fizycznych - był dość wysoki jak na wymagania tej dyscypliny sportu.

- Zbyszek to kawał chłopa, tymczasem w short tracku działa siła odśrodkowa - tłumaczy Janusz Bielawski. - Przez to miał on dużo upadków podczas jazdy.

Zbyszek uczył się dobrze, był jednym z najlepszych uczniów w klasie. Maturę bez problemu zdał na ocenę dobrą.

- Doskonale godził naukę z treningami. Można było na nim polegać i zaufać zarówno w kwestiach wychowawczych, jak i edukacyjnych - chwali olimpijczyka wychowawczyni Urszula Szutkiewicz.

Ale wszyscy w białostockiej szkole pamiętają przede wszystkim to, że Zbyszka wyróżniała jedna cecha: ogromna skromność.

- Nie oczekiwał Bóg wie czego tylko dlatego, że był znanym łyżwiarzem i sportowcem - opowiada wychowawczyni. - Miał wielką pokorę wobec tego, co mu się przydarzało. W swoim czasie doznał poważnej kontuzji i nie mógł jeździć. Pamiętał o tym i tym mocniej później trenował, by nadrobić straty.

Zbigniew Bródka skończył białostocką szkołę w 2003 roku. Chciał być nauczycielem wf. Ponieważ w Białymstoku nie ma bezpłatnych studiów o tym profilu, postanowił przenieść się do Opola - na tamtejszej Politechnice jest kierunek wychowanie fizyczne. Tam nadal trenował short track. Ale w 2008 roku, po kolejnym upadku i kontuzji kolana zdecydował, że będzie szukał swojej szansy na dużym torze.

- Przyjął go pod swoje skrzydła Krzysztof Niedźwiedzki, wtedy trener kadry Polski mężczyzn, a teraz prowadzi kadrę kobiet - doskonale zna sportową drogę swego wychowanka Janusz Bielawski.

Strażak Bródka kładzie wszystkich na łopatki

Na Politechnice Opolskiej Zbigniew Bródka skończył wychowanie fizyczne oraz fizjoterapię. Życie zawodowe tak mu się potoczyło, że zatrudnienie znalazł w Powiatowej Komendzie Państwowej Straży Pożarnej w Łowiczu, pracuje tu od 2010 roku. I tutaj również wszyscy mówią o nim w samych superlatywach: skromny, zdyscyplinowany, pracowity.

- Zbyszek to bardzo solidna firma - ocenia krótko brygadier Jacek Szeligowski. I jako przykład podaje sytuację sprzed roku, gdy Bródka właśnie wrócił do kraju po starcie w Pucharze świata.
- Służba wypadła mu 1 kwietnia, w drugi dzień świąt - opowiada Szeligowski. - Powiedziałem do niego: Zbyszek, wiesz co to za dzień, może spędzisz trochę czasu z rodziną. A on mi na to: wystarczy mi chwila z rodziną, jestem winny chłopakom ten dzień. Muszę im to oddać, bo oni powinni wcześniej mieć wolne. Niestety, miał pecha. Doszło do groźnego zdarzenia - zawaliła się konstrukcja dachu nad budynkiem gospodarskim ze zwierzętami i dyżur okazał się wyjątkowo trudny. Powołany był sztab kryzysowy przez starostę, na miejscu pracował duży zespół. Podjąłem decyzję, że po jakimś czasie zmieniam jego i kolegę, z którym pracowali na podnośniku. A on mi na to, że mu tam jest dobrze i że dla niego to tylko delikatna zaprawka.
Okazji do sportowej zaprawki Bródka szukał w każdej wolnej chwili. 17 km z domu do pracy potrafi pokonać na rolkach albo na rowerze.

- A i podczas przerwy w służbowych obowiązkach wskakuje na rolki i zasuwa po strażackim placu i okolicznych alejkach. Dlatego ma bardzo wysoką sprawność fizyczną - mówi Szeligowski. - Pod tym względem kładzie na łopatki wszystkich.

W łowickiej Straży Pożarnej podkreślają, że na ile się da, starają się zdolnemu koledze pójść na rękę i ułatwić uprawnianie sportu.

- Generalnie grafik służby od dwóch lat jest układany tak, żeby umożliwić Zbyszkowi przygotowanie i starty w zawodach - opowiada Jacek Szeligowski. - Mamy na to pełną aprobatę komendanta głównego straży pożarnej. W końcówce roku i teraz przed olimpiadą oddelegowałem Zbyszka do Centralnej Szkoły PSP w Częstochowie. Po powrocie z Soczi będzie jeszcze miał puchary świata, a potem wróci do szkoły. Ale to wyłącznie jego zasługa, że zdobył złoty medal. To on najwięcej pracy włożył w ten sukces. My pomogliśmy mu tylko w malutkim procencie. Poukładaliśmy wspólnie jego służbowy czas tak, żeby mógł spokojnie przygotować się do olimpiady - podkreśla Szeligowski.

Z radości prawie sala się zarwała

Źródło TVN24/x-news

W ostatni weekend siedziba straży pożarnej w Łowiczu pękała w szwach od ilości kibicujących Zbyszkowi mieszkańców okolicy i ich gorącego dopingu. Wśród nich oczywiście był także brygadier Szeligowski, ojciec i teść Bródki oraz jego pierwszy trener Mieczysław Szymajda.
- Miałem w komendzie strefę kibica - śmieje się Jacek Szeligowski. - Oglądaliśmy nie tylko ten zwycięski bieg na 1500 metrów, ale i wcześniejszy na 1000 metrów. Po tym 14. miejscu, które najpierw zajął, nikt się nie załamał. Wszyscy zwartym szykiem stawili się, żeby kibicować dalej.
Atmosfera była gorąca. Emocje rosły do momentu, gdy Zbyszek stanął na linii startu.
- Wtedy wszyscy zamilkli. Mieliśmy taki moment zawahania czy nie będzie falstartu, bo to zawsze wybijało Zbyszka z rytmu. Ale jak ruszył, to w sali prawie ściany pękały od dopingu. A gdy minął metę, to słychać było jedno wielkie: dziękujemy, dziękujemy. Na ekranie pojawiła się informacja, że wykręcił najlepszy czas. Wtedy ucichliśmy i czekaliśmy na starty kolejnych zawodników.

Potem jeszcze wszystkim serca stanęły na moment, gdy okazało się, że Holender jedzie na zbliżony do Bródki wynik.

- Kiedy ruszył i zaczął osiągać czas podobny do Zbyszka, poczuliśmy małą konsternację, czy nie chwyci złotego medalu - opowiada Szeligowski. - Ale gdy Holender minął metę i pokazał się jego wynik, to krzyczę do Miecia Szymajdy: Mieciu, dwa złota! Bo mają identyczny czas! Parę sekund, patrzymy na ekran. Chyba Zbyszek też miał chwilę zwątpienia, tak jak my. Ale gdy uniósł ręce do góry, to nasza sala telewizyjna prawie się zarwała.

Żona Agnieszka oraz dwie córki Gabrysia i Amelka kibicowały w domu.

Już po wielkich emocjach Zbigniew Bródka zdradził, jakie były pierwsze słowa, które usłyszał od swojej małżonki po zdobyciu złota. Powiedziała: "jak braliśmy ślub, to nie wierzyłam, że wychodzę za mistrza olimpijskiego".

Osiągnął to, co chciał

Źródło TVN24/x-news

Z równie wielkimi emocjami start naszego olimpijczyka w Soczi oglądali jego dawni nauczyciele i trenerzy ze Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Białymstoku. Wychowawczyni Urszula Szutkiewicz była ogromnie wzruszona, przez cały bieg trzymała zaciśnięte kciuki, żeby tylko mu się udało. A ceremonię medalową całą przepłakała.

- Nikt nie ma wątpliwości - należało mu się to zwycięstwo jak nikomu - podkreśla.
Dyrektor Bielawski wtóruje: - To tak porządny człowiek i tak grzeczny, że dzięki Bogu, że to jemu trafił się ten medal. Udowodnił, że można pokonać wszystkie trudności. Pokazał, że w takim sporcie jak łyżwiarstwo, nawet gdy nie ma lodowiska w pobliżu, można zostać mistrzem olimpijskim, jeśli chce się pracować. I to jest piękne.

- Zawsze skromny, pokorny i zdyscyplinowany w tym, co robi. Taki obraz Zbyszka mi pozostał - podsumowuje Urszula Szutkiewicz. - To bardzo krzepiące widzieć człowieka, który dzięki własnej ciężkiej pracy osiąga to, co chciał.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny