Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Jolanta Sztachelska: Henryk Sienkiewicz znany i nieznany

Jerzy Doroszkiewicz
Prof. Jolanta Sztachelska - białostoczanka, historyk literatury, znawca kultury polskiej XIX i  XX wieku, autorka książek min. Czar i zaklęcie Sienkiewicza ( 2003) (ksiązka dostępna w Podlaskiej Bibliotece Cyfrowej), Zabijanie klasyków (2015). Kończy właśnie  Mity sienkiewiczowskie (2016).14 maja br. podczas Nocy Muzeów  zaprasza na wykład "Z Sienkiewiczem w łóżku". Miejsce: Wydział Filologiczny, g.19.
Prof. Jolanta Sztachelska - białostoczanka, historyk literatury, znawca kultury polskiej XIX i XX wieku, autorka książek min. Czar i zaklęcie Sienkiewicza ( 2003) (ksiązka dostępna w Podlaskiej Bibliotece Cyfrowej), Zabijanie klasyków (2015). Kończy właśnie Mity sienkiewiczowskie (2016).14 maja br. podczas Nocy Muzeów zaprasza na wykład "Z Sienkiewiczem w łóżku". Miejsce: Wydział Filologiczny, g.19. Uniwersytet w Białymstoku
- To, co u Henryka Sienkiewicza naprawdę samoistnie przerodziło się w mit to pochwała czynu żołnierskiego, tradycja niepodległościowa, dzisiaj często krytykowana, nawet wyszydzana, tak, jakbyśmy mieli inne wyjście - mówi prof. Jolanta Sztachelska.

Kurier Poranny: Po II wojnie światowej Sienkiewicz był cenzurowany, w latach 70. stał się częścią popkultury. W telewizji można było zobaczyć „Krzyżaków”, serial „Pan Wołodyjowski”, do kin wchodził „Potop”, „W pustyni i w puszczy”, a w lekturach szkolnych był właściwie tylko „Janko Muzykant” i „Latarnik”. (tylko do Pani wiadomości – w szkole nic więcej nie kazano nam czytać!) Telewizyjna „Rodzina Połanieckich” dla młodego człowieka była właściwie gwoździem do sienkiewiczowskiej trumny. Wydaje się, że przez ostatnie pół wieku, mimo ekranizacji „Quo Vadis” i „Ogniem i mieczem”, zapomnieliśmy o Sienkiewiczu…

Prof. Jolanta Sztachelska:
No, nie do końca zapomnieliśmy, skoro jednak przetrwał. I jak na martwego klasyka jest wyjątkowo żywotny. Jak Pan zapyta na ulicy przechodnia, z czym kojarzy mu się nazwisko Henryk Sienkiewicz, natychmiast otrzyma pan odpowiedź: No, jak to ? Polski pisarz! Autor Trylogii.

Bo to tak właśnie jest – nawet jeśli się go nie czyta, to on jest Polskim Pisarzem. Stał się archetypem pisarza w ogóle. Synonimem słowa „pisarz”.

Podobnie jest i z innymi autorytetami. Wszyscy „znamy” Mickiewicza, wszyscy wiemy, że od Homera wywodzi się wielka epika, a Dante to twórca Boskiej Komedii, choć jest niewielu ludzi na tym padole ziemskim, którzy naprawdę zajrzeli do Dantego i zdaje sobie sprawę, że na przykład nasze wyobrażenia dotyczące eschatologii (spraw ostatecznych) są tworem Jego wyobraźni. I to naprawdę jest fascynujące…

Dwa lata temu podczas Narodowego Dnia Czytania czytano Trylogię. W przeddzień tego dnia miałam spotkanie z młodzieżą w jednym z białostockich gimnazjów. I tam pozwoliłam sobie na lekkomyślne pytanie: Kto z was czytał Trylogię? I, proszę sobie wyobrazić, ani jednej ręki …Więc ja brnę dalej: A czy ją znacie? Czy wiecie, co to jest? - No, jasne, że wiemy! Z filmu! No to ja znowu: A czy macie ją w domu? - No i tu Pana zaskoczę: … las rąk. Co to jest, pomyślałam sobie wtedy. Może to lokalne? W Potopie [po zdradzie Radziwiłła] stoi tak: „Tylko na Podlasiu wojska pozostały wierne królowi”.

Taka gmina?

Taka gmina… A propos Podlasia. Sienkiewicz urodził się na Podlasiu, na Podlasiu historycznym, pograniczu Wielkiego Księstwa Litewskiego, gdzie mieszają się ludy, języki, wyznania. Dokładnie w Woli Okrzejskiej, która dzisiaj jest na Lubelszczyźnie, powiat łukowski. W dworku, w którym (prawdopodobnie) przyszedł na świat , jest dzisiaj Muzeum Henryka Sienkiewicza. Są jeszcze dwa inne: dworek w Oblęgorku – dar, który otrzymał w 1900, w roku jubileuszu swojej pracy twórczej od narodu oraz Muzeum w Poznaniu, utworzone z inicjatywy Ignacego Mosia i z jego kolekcji pamiątek. Całkiem nieźle jak na zapomnianego pisarza!

Wszystkie – podkreślam - powstały w okresie PRL-u, który dzisiaj jest ośmieszany i odsądzany od czci i wiary, ale jednak o kulturę się troszczył, choć trudno powiedzieć, żeby Sienkiewicz miał coś wspólnego z komunizmem. Można by powiedzieć nawet, że przy wszystkich zaniedbaniach, o kulturę dbano wówczas szczególnie, a Sienkiewicz był w pewnym sensie nie do ruszenia. Choć tak jak wszystkich i jego cenzurowano, i pewnych treści nie dopuszczano do obiegu powszechnego… Powiedziałabym nawet tak: to, w jaki sposób funkcjonuje on w naszych głowach dzisiaj zawdzięczamy PRL-owi.

A w jakim sensie?

Za chwilę do tego wrócę, ale najpierw skończę wątek Podlasia i pochodzenia. Bo to naprawdę rzeczy bardzo interesujące i mam wrażenie nieznane. Najpierw o pochodzeniu. Wiec krążyła legenda, że Sienkiewicz miał doskonałe, szlacheckie pochodzenie. Tymczasem prawda jest trochę bardziej skomplikowana.

W rodzinie pisarza żywa była legenda, że męska linia jego rodziny to Tatarzy, którzy za zasługi położone w służbie Rzeczypospolitej w XVII wieku dostali tytuł szlachecki. Mianowali się herbem Oszyk wskazującym na rodowód litewski w odróżnieniu od innych Sienkiewiczów (czy Sieńkiewiczów) mianujących się Sieniutą. Prawdopodobnie wyglądało to tak: przybywają gdzieś tam z Litwy i „schodzą” coraz bardziej na Południe. Dziadek zatrzymał się gdzieś w okolicach Rajgrodu (augustowskie), ojciec Sienkiewicza trafił na Podlasie. Gospodarz nie był z niego dobry, musiał – jak to się mówiło wtedy – „chodzić dzierżawami”. Matka, Stefania z Cieciszowskich to już były lepsze parantele – pochodziła z familii spokrewnionej z najlepszymi rodami litewskimi: Lelewelowie, Dmochowscy - tam się zdarzali senatorowie, biskupi. Kiedy Henryk pojawia się na świecie, o świetności rodu trzeba jednak było zapomnieć. Nie mając żadnej przyszłości jako właściciele ziemscy Sienkiewiczowie bardzo szybko decydują się na przeprowadzkę do Warszawy i żyją z jakichś bardzo niewielkich dochodów, które przynosi im wynajmowanie lichego domku na Pradze, który kupili za resztki fortuny. Świadectwa z tamtego czasu mówią wprost o nędzy, jakiej pisarz doświadczał w latach gimnazjalnych i studenckich.

W czasach, gdy był studentem Szkoły Głównej (najpierw był na wydziale prawnym, potem przeniósł się na lekarski, by ostatecznie wylądować na filologicznym), był taki rok, że naukę musiał przerwać i najął się jako guwerner w ziemiańskiej rodzinie Woronieckich. Lekko zatem nie było. Na studiach prawie wszyscy studenci pracowali, z nich rekrutuje się w większości ówczesne dziennikarstwo polskie, nawiasem mówiąc – świetne. Z tej legendy litewskiej i – jak przypuszczam - z młodzieńczej fascynacji pisarza Litwą pochodzi jego pseudonim dziennikarski Litwos. Imię to zresztą pojawia się w Kronice Stryjkowskiego, którą z pewnością znał.

Można by się zastanawiać, czy Sienkiewicz zawdzięcza coś szczególnego Podlasiu, które bardzo często pojawia się na kartach jego powieści: jest tu i ziemia łukowska, i dzisiejsze Podlasie wraz z Ziemią Augustowską, i ziemie okoliczne, bo po prostu to są ziemie w XVII wieku będące areną, jak nie przemarszu różnych wojsk idących na Wschód czy na Północ i z powrotem, to areną bitew. W ogóle można powiedzieć, że Pogranicze jest szczególnym teatrum akcji jego powieści, zwłaszcza Trylogii, gdzie największe jest znaczenie Ukrainy oraz Litwy i Podlasia.

Jego wnuczka, Maria Korniłowiczówna, twierdzi , że tym najważniejszym darem ziemi rodzinnej jest jego język, jego polszczyzna. Bo Sienkiewicz jest w literaturze polskiej chyba największym i najznakomitszym stylistą. Taka polszczyzna rodzi się tylko pomiędzy innymi językami, tak jak to bywa na pograniczu, gdzie mieszają się najróżniejsze wpływy. Jest w niej prostota, doskonałość formy, bogactwo stylu, słownictwo, w którym żyje i historia, i nowoczesność. Sienkiewicz to przecież także dziennikarz! I to wytrawny. Nawet Miłosz, który go wyraźnie nie lubi i nie ceni, musiał to przyznać.

Jak się chce zobaczyć piękno stylu Sienkiewiczowskiego to trzeba porównać go z innymi pisarzami z tamtego okresu, na przykład z Orzeszkową czy Prusem. Orzeszkowa jest w porównaniu z Sienkiewiczem bardzo prowincjonalna, Prus nigdy nie osiągnął takiego poziomu, choć przecież klasy mu nie zbywa. Nie od rzeczy jest przypomnienie, że Sienkiewicz od najwcześniejszych lat czytał klasyków, jego ulubioną lekturą był Tacyt, był też znawcą literatury staropolskiej, pisał np. o Szarzyńskim i Miaskowskim, a to pisarze wykształceni na kulturze klasycznej.

To teraz wróćmy do PRL-u. I recepcji Sienkiewicza z tego okresu. Pani stawia w którymś ze swoich tekstów wielce interesującą tezę, że ludzie wykształceni w PRL-u, jeśli nie mieli dodatkowego wsparcia w tradycji domowej, pamiętają tylko takiego Sienkiewicza, jakiego chcieli mieć socjalistyczni „inżynierowie dusz”. Czyli jakiego?

Podkreślę raz jeszcze, mamy w głowach takiego Sienkiewicza, jakiego wsadzono nam do głowy właśnie wtedy. Myślę nie o znawcach, lecz o przeciętnym konsumencie kultury.

Mało osób pamięta, że pierwszą powieścią Sienkiewicza wydaną w Polsce po II wojnie światowej byli Krzyżacy, to był sierpień 1945 roku. Nie muszę chyba mówić, że to w ogóle był jeden z pierwszych utworów literackich, jakie wówczas wydano. No, i od razu - wielki sukces, co jest dość zrozumiałe wobec zdecydowanie antygermańskiej wymowy powieści. A wtedy przecież wszyscy byli bardzo antyniemieccy. Ludzie żyli w wielkim strachu.

Sienkiewicz zawsze był bardzo antyniemiecki (właściwie – antypruski), bo wiedział, że to wróg groźniejszy niż Moskal, gdyż reprezentuje wyższy poziom cywilizacyjny. Zresztą, Rosja też była w jego czasach zdominowana przez żywioł niemiecki, wystarczy sobie przypomnieć rodzinę carską (jej pochodzenie), o administracji państwowej nie wspominając. Nakład powieści (ok. 30 tys.) rozszedł się na pniu, egzemplarz z tamtych czasów dzisiaj byłby nie lada rarytasem

Nawiasem mówiąc, mniej więcej w tym samym czasie ( w 1946) w Rzymie wychodzi ostatnia niedokończona powieść Sienkiewicza, Legiony (napisana przez niego w latach 1913-1914) z przedmową Jana Bielatowicza. Wydał ją ten sam polski instytut, który wkrótce przeniesie się do Maison Lafitte pod Paryżem i rozpocznie działalność jako Instytut Kultury Jerzego Giedroycia. Popatrzmy: to jest zupełnie inny Sienkiewicz! Przeznaczony dla zupełnie innego czytelnika, bo wtedy bardzo wielu polskich żołnierzy jest jeszcze na Zachodzie. Między innymi, mój dziadek Dominik, który walczył pod Andersem pod Monte Casino, a potem przedostał się do Anglii. Te Legiony to był ukłon w ich stronę, przecież tu szło o ten dar najważniejszy, o wolność. To było jasne i oczywiste dla wszystkich. A na dodatek cierpieli – jak to wyczytałam gdzieś – na syndrom „latarnika”: A może nigdy nie wrócimy?

Krajowy sukces powieści Sienkiewicza spowodował, że autor Krzyżaków znalazł się w ekskluzywnym gronie dwunastu pisarzy polskich, których objęto szczególnym państwowym patronatem. Nie muszę chyba dodawać, co to oznaczało. W 1947 roku podjęto decyzję o wydaniu dzieł zbiorowych pisarza pod redakcją Juliana Krzyżanowskiego. W rekordowo krótkim czasie, do 1956 roku wychodzi 60 tomów dzieł pisarza, wraz z bibliografią i pierwszym Kalendarzem życia i twórczości, który potem będzie miał jeszcze dwa, znacznie poszerzone wydania. Trudno uwierzyć, ale do dzisiejszego dnia posługujemy się tym wydaniem.

Co to oznacza? W wydaniu powojennym musiało zabraknąć wielu ważnych rzeczy. Przede wszystkim – kwestia polityki, w kraju mamy przecież cenzurę, po drodze jest stalinizm. No i są konsekwencje. W wydaniu Krzyżanowskiego jest Sienkiewicz –polityk, ale wydano tylko jego teksty antyniemieckie, antyrosyjskich nie ma wcale! Co nie znaczy, że ich nie ma! Pierwszy artykuł polityczny Sienkiewicza dotyczący rządów Rosji w Europie środkowej wyszedł w języku angielskim w 1877 roku, podczas jego pobytu w Stanach Zjednoczonych. Modrzejewska odnosi wówczas w Ameryce spektakularny sukces i Polska jest na ustach wszystkich, ludzie chcą wiedzieć o Polsce. I Sienkiewicz pisze taki artykuł. Tekst po raz pierwszy został udostępniony przez Krzyżanowskiego (który zresztą ukrył się pod pseudonimem) w londyńskich „Wiadomościach” w 1965 roku. W Polsce do dzisiaj jest nieznany.

Sprawa następna – jego utwory, których akcja toczy się w zaborze rosyjskim. Tu trzeba przypomnieć tym, którzy o tym zapomnieli, że Sienkiewicz jest poddanym cara i pisze w kraju, w którym istnieje cenzura. To jest problem bardzo wielu jego tekstów, które dzisiaj, bez komentarza historycznego, nie mogą być właściwie zrozumiane. Wszyscy pisarze tamtego czasu posługiwali się tzw. mową ezopową, a czytelnicy doskonale sobie z tym radzili. Można by powiedzieć: czytano między wierszami. Podam zresztą przykład: Sienkiewicz napisał tekst o rosyjskiej szkole Z pamiętnika korepetytora. Ten utwór nigdy by się nie ukazał, gdyby nie zmiana realiów i zmiana tytułu na: Z pamiętnika poznańskiego nauczyciela, bo tu już cenzor niczego zdrożnego się nie dopatrzył. A słynne Szkice węglem, gdzie jest postać sprytnego pisarza gminnego Zołzikiewicza, który przed powstaniem udaje wielkiego patriotę, potem kolaboruje z zaborcą, a potem za zasługi zostaje pisarzem i … No właśnie, i dalej działa w najlepsze. Jak w oko wpada mu nadobna Rzepowa, to potrafi tak manipulować dokumentami, żeby akurat Rzepę zabrali do wojska, chociaż jest jedynym żywicielem rodziny… I tragedia gotowa! Takiego utworu, który wprost by o tym pisał, nigdy by nie wydano w zaborze rosyjskim. Więc Sienkiewicz kluczy, ćwiczy naszą uwagę aluzjami, ironizuje. Również w wydaniach powojennych, w okresie stalinowskim, te teksty cenzurowano – te same! Te Szkice węglem zresztą, to głośna sprawa, którą upubliczniła Maria Dąbrowska po 56 roku, już w okresie odwilży. Cenzura czasów PRL-u była szkolona według tych samych dobrze wypróbowanych carskich wzorów. Pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają….

W tym wydaniu zbiorowym dzieł Sienkiewicza jest właściwie wszystko, ale… No właśnie. W okresie PRL-u nie cały Sienkiewicz był akceptowany. To nie jest tylko kwestia wydań - przecież zawsze można nakład wycofać, zmniejszyć drastycznie nakład, albo po wydrukowaniu np. usunąć - ale także całej otoczki, tego, jak się o tych tekstach pisze, co się w nich podkreśla, co akcentuje. Więc wyraźnie widać , że niektóre jego utwory są na cenzurowanym, uważa się je za reakcyjne. Taką opinię mają w publicystyce okresu stalinizmu Bez dogmatu, Rodzina Połanieckich, utworem wyraźnie trefnym są Wiry – powieść osnuta na tle wydarzeń 1905 roku. Legiony ? Powieść nieukończona, ale najlepiej chyba udokumentowana przez pisarza historycznie, to tekst zupełnie nieznany. Czy słusznie? Nie! Niektórzy dopiero dowiadują się o jej istnieniu. Teraz inne utwory: Quo vadis , np. zawsze jakby trochę w tle… Niby wszyscy wiedzą, że to najsłynniejsza powieść polska w ogóle ( Naprawdę! Największy sukces komercyjny wszech czasów w całej Europie!), ale nikt się nią, poza katolickimi publicystami nie zajmuje. Jest jeszcze W pustyni i w puszczy - niegroźna powieść dla młodzieży, tej nikt specjalnie się nie czepia, dopóki, ale to dotyczy już czasów najnowszych, nie wymyśli się egzaminowania Sienkiewicza postkolonializmem. W PRL-u zasadza się ludziom w głowie taki przekaz: Sienkiewicz to jest taki niegroźny klasyk, autor książek dla dzieci i twórca Krzyżaków...

Czyli pisarz przydawał się także w polityce?

Dzisiaj też, bo przecież są pisarze „nasi” i „nie nasi”. Publicystyka czasów stalinowskich chętnie Sienkiewiczem się posługiwała. Najwyżej ceniono wczesny okres jego twórczości, okres demokratyzmu społecznego, spod znaku Szkiców węglem czy Listów z Ameryki, które w okresie stalinowskim miały specjalne, okrojone wydania, pozbawione fragmentów, w których Sienkiewicz nie szczędzi zachwytu dla prężnej amerykańskiej cywilizacji. Zdarzało się Sienkiewiczowi walczyć o plan 6-letni! Występował wtedy jako godny naśladowania przykład w przemówieniach politycznych, w 51 roku Bierut się na niego powołuje w oficjalnych wystąpieniach… Gdy ktoś mnie pyta, dlaczego go wydawano w tak dużych nakładach, odpowiadam: bo te powieści były czytelniczym samograjem ! A czytelnikom dawały poczucie normalności: No, Sienkiewicza nawet wydają!
Ale nie wszyscy zdają sobie sprawę, że częściej wydawano Potop i Pana Wołodyjowskiego, niż Ogniem i mieczem, bo przecież i cenzor wiedział, że to powieść nie antyukraińska tylko antyrosyjska!

Sienkiewicz traktował walkę z powstaniem kozackim jako wojnę wewnętrzną Rzeczypospolitej. W zakończeniu powieści mówi o „zatruciu krwi pobratymczej”, czyli polskiej i ukraińskiej, o wzajemnych urazach, o grozie, jaka rysuje się w przyszłości przed buntownikami. Bo Rosja zawsze upomina się o to, co uważa za swoje. On to wiedział już wtedy!

Oczywiście PRL-u nie można sprowadzać do okresu stalinizmu, ale - z drugiej strony - nie sposób go pominąć, no i to jest coś, co rzutuje na całość. O sukcesie Sienkiewicza w okresie powojennym zadecydowało w moim przekonaniu kilka czynników: pamięć czytelników naznaczona nostalgią, polityka kulturalna kraju socjalistycznego, który musiał odwoływać się do klasyki polskiej (traktowanej wybiórczo), bo do wyboru miał tylko miejscowe płody socrealizmu albo rosyjski import, do tego dołóżmy liczne edycje, obecność w programach szkolnych i publicystyce kulturalnej (mediach prasowych), która właściwie od początku, już od 46 roku nieprzerwanie pisze o Sienkiewiczu. W 1960 wychodzi pierwsza monografia pisarza Andrzeja Stawara, pisana z pozycji marksistowskich. Potem zaczyna się kariera filmowa.

Kiedy mówię o karierze, mam na myśli tzw. obieg krajowy, oficjalny, gdzie Sienkiewicz jest komentowany w ścisłym związku z doraźnymi potrzebami politycznymi, ale jest przecież także Sienkiewicz środowisk katolickich, które mają przecież Sienkiewicza innego, własnego, którego się filtruje przez zagadnienia istotne dla tylko tego środowiska, i wcale nie w duchu apologii, ale bardzo nieraz krytycznie. A jest jeszcze trzeci Sienkiewicz – emigracyjny, i tam też recepcja nie jest jednoznaczna –bo rysuje się od bezkrytycznego uwielbienia po zdecydowany krytycyzm, od Stanisława Mackiewicza po Gombrowicza i Miłosza. Czyli , tak jak to w Polsce bywa: od Sasa do Lasa. Zarówno w obiegu krajowym, jak też emigracyjnym widoczne jest jedno: do końca lat 60. Sienkiewicz jest pierwszorzędną postacią polskiej kultury, wielbioną, krytykowaną, ale żywą, dyskutowaną. Potem to się zmienia. Moja teza jest taka: umierają pokolenia, dla których był znakiem dawnej Polski, tej, która jeszcze mogła powoływać się na tradycje Wielkiego Księstwa Litewskiego, czuła się spadkobiercą jej idei. Ale zmiana kulturowa to nie tylko przemiana pokoleń, ale także zmiany w obrębie mediów. Sienkiewicz - pisarz zostaje przejęty przez inne media, przede wszystkim film i to jest już zupełnie inna bajka.

No tak, film interesuje wszystkich… **
Film zainteresował się jego dziełami bardzo wcześnie. Pierwsza ekranizacja Quo vadis miała miejsce w Italii już w 1912 roku. W Polsce ekranizowano Sienkiewicza już w latach 50., ale zwycięski marsz przez ekrany zaczyna się dla Sienkiewicza w 1960 roku. Jest to rok wejścia na ekrany Krzyżaków w reżyserii Aleksandra Forda, ja do dzisiaj oglądam ten film ze wzruszeniem.

Potem, od 1968 roku rozpoczyna się filmowa passa Trylogii. Jerzy Hoffman zaczyna od końca, od Pana Wołodyjowskiego - już wiemy z jakich powodów, Potop wejdzie na ekrany w 1974 roku, a Ogniem i mieczem w 1999 roku. Nie chcę oceniać pracy Jerzego Hoffmana, ale na początku bardzo mi się ta część nie podobała. Teraz już do niej przywykłam, choć ta cała otoczka popkulturowa towarzysząca - te dumki, pani Scorupco, inna sprawa to political correctness….

Bardzo dobrze pamiętam też, że niemal każda z tych produkcji wywoływała co najmniej ogólnonarodową dyskusję. Mało co tak ludzi zagrzewało do dyskusji. Tak było przy Potopie na przykład. Ludziom w głowie się nie mieściło, jak po roli Azji Tuhaj- Beja można zagrać Kmicica! ? A Olbrychski to jednak zrobił! Zagrał też w ostatniej części, ojca Azji, samego Tuhaj-Beja, piękną, groźną postać! I chyba pobił jakiś światowy rekord? Teraz wszyscy czczą Małgosię Braunek, ale ile ona musiała się naczytać i nasłuchać, że żadną miarą nie może być Oleńką! To nie były żarty…

Niektóre powieści filmowano dwukrotnie, na przykład W pustyni i w puszczy (1973, 2001), sfilmowano także Rodzinę Połanieckich (1978), Quo vadis (2001), a także mniejsze utwory.

Przejęcie „rządu dusz” nad Polakami przez media filmowe wyznacza całkiem inny sposób rozumienia Sienkiewiczowskiej tradycji i rozpoczyna według mojego rozpoznania długotrwały proces przechodzenia polskiej klasyki na stronę mitu. Ja to nazywam dość okrutnie – „zabijaniem klasyków”. Bo oni przestają funkcjonować w żywym odbiorze. Jeśli nie przetrwają w filmie, gdzie stają się obiektami popkultury, to podlegają tzw. filologizacji, zajmują się nimi tylko tacy, jak ja, historycy literatury.

Wcześniej w Pani opowieści usłyszałem interesujący wątek Ameryki i listów z podróży?

Tak, wątek amerykański u Sienkiewicza to jest jedna z najbardziej tajemniczych i fascynujących historii w polskiej literaturze XIX wieku. On „otwiera” karierę pisarza i robi z niego światowca, autora, który jest znany właściwie wszędzie i wszędzie jest u siebie.

Ja właściwie zajęłam się Sienkiewiczem właśnie z tego powodu. Na początku swojej akademickiej drogi interesowałam się dokumentaryzmem, pasjonował mnie reportaż i jego XIX-wieczna geneza, i trudno było na Sienkiewicza nie trafić. Listy z podróży do Ameryki (1876-1878) to niedościgniony wzorzec pisarstwa podróżniczego, zręczne połączenie publicystyki i literatury. To klasyka polskiego dziennikarstwa i nawet Czesław Miłosz, który nigdy nie krył swojej niechęci do Sienkiewicza, bardzo chwalił jego dziennikarskie rzemiosło. Doświadczenie amerykańskiej podróży i napisanie z niej relacji stało się w biografii Sienkiewicza przełomem, bez tej podróży prawdopodobnie nie spełniłby się jako pisarz, także historyczny. Tam, w Ameryce zaczyna się u niego bardzo wiele rzeczy.

A czy to prawda, że pojechał tam za swoją miłością, za Heleną Modrzejewską?

Niestety nie, choć jak wszyscy, którzy w latach 70. XIX wieku odwiedzali w Warszawie salon hrabiny Chłapowskiej (Modrzejewska wyszła za mąż za hrabiego Karola Chłapowskiego) z pewnością był nią w tym czasie zauroczony.
Ten wątek w opowieści jest zresztą bardzo istotny, bo kiedy Modrzejewska po sukcesach w Galicji zjechała do Warszawy, to krótko mówiąc szybko zorientowała się, że tu, to już nic jako aktorka nie osiągnie. Ta cenzura, te szykany, te restrykcje w repertuarze teatralnym… I kiedyś, podczas któregoś spotkania w salonie, w gronie ludzi sobie zaufanych – artyści, literaci, rzuciła od niechcenia: A, może do Ameryki? No, i powstaje projekt: tak, jedziemy do Ameryki, założymy tam coś w rodzaju artystycznego falansteru. Będziemy uprawiać ziemię, hodować kury…, no, nie – każdy będzie robił, co umie najlepiej…

I jak to bywa z szalonymi pomysłami, pomysł nabiera ciała. Do wyjazdu sposobili się także Stanisław Witkiewicz (przyszły ojciec Witkacego, znakomity malarz i krytyk artystyczny) oraz Adam Chmielowski (także malarz, przyszły brat Albert, zakonnik). Niestety, ostatecznie do Ameryki się nie wybrali. Sienkiewiczowi udało się natomiast przekonać redaktora pisma, z którym współpracował, to była „Gazeta Polska”, do sponsorowania wyjazdu. W zamian miał regularnie dostarczać „Listy z podróży”. I tak się stało.

I jeszcze gwoli ścisłości, do Ameryki Sienkiewicz wyjeżdża w styczniu 1876 roku, w towarzystwie Sypniewskiego, ziemianina z Wielkopolski. Reszta towarzystwa, Chłapowscy i inni, docierają do Ameryki dopiero w październiku tego roku, dojeżdżają na miejsce, które Sienkiewicz im znalazł w Kalifornii. Miejscowość nazywała się z niemiecka Anaheim i znajdowała się w pobliżu dzisiejszego Hollywood.

A to historia!

To właściwie jej początek. Już przed wyjazdem do Ameryki, Sienkiewicz miał w swoim środowisku opinię publicysty, który wyjątkowo zręcznie, często w tonie gorzkiej ironii mówił o rzeczach, o których inni bali się myśleć. No i był artystą, te artystyczne ciągoty zawsze nadawały jego pracy szczególny urok. No, ale proszę sobie wyobrazić. Nadsyła on te korespondencje i nagle - pismo, mówiąc oględnie - średniutkie – wszyscy zaczynają sobie wyrywać z rąk! Nawet Prus odnotował to w swojej „Kronice tygodniowej”: Wszyscy zwariowali z tym Litwosem! O co chodzi, dlaczego, co było w tych relacjach ? ! Zapewniam: o Ameryce pisali wtedy wszyscy, Ameryka to był , jest i będzie w Polsce zawsze temat bardzo chodliwy. W Warszawie nie było w latach 70. pisma, które by nie miało korespondencji z Ameryki. A zatem pisarstwo Sienkiewicza musiało się czymś wyróżniać, coś proponować innego.

Moim zdaniem, sekret kryje się w tym, że on znakomicie wie, czego chce jego publiczność, jego czytelnicy. I nie znaczy to, że zaspokaja jakieś najgorsze, najbardziej trywialne upodobania. Co to, to nie! Największym walorem tych korespondencji jest autentyzm doświadczania świata, rzeczowość, humor, dystans do samego siebie . On nie ogląda Ameryki z okna hotelu w Nowym Jorku, z bezpiecznego dystansu, ale jest w środku tego Nowego Świata. Naprawdę jest w drodze. To się czuje, choć to nie jest pamiętnik, w którym szczegółowo notuje się swoje przeżycia. To jest relacja dziennikarska, którą pisze artysta, potrafiący swoje przygody opowiedzieć barwnym, soczystym stylem.

Co tam zobaczył? Amerykanów portretuje już w czasie podróży morskiej z Dover do Nowego Jorku, w którym spędził tylko pięć dni, nie znał jeszcze angielskiego i wielu rzeczy nie dostrzegał, ale opis wielkiej metropolii jest naprawdę zajmujący. Wszystko, czego i dzisiaj doświadczamy w Nowym Jorku znakomicie uchwycił – tłumy kolorowych przybyszów na ulicach, wielojęzyczny gwar, pośpiech, chaotyczna zabudowa, która łączy dawność i nowoczesność, często tandetną, jednym słowem: miasto jako wielki cywilizacyjny spektakl – to są jego obserwacje.

Potem reporter udaje się w wielką podróż przez cały amerykański kontynent. Podróżuje koleją transkontynentalną, która łączy przeciwstawne sobie brzegi, Wschód i Zachód. Na własnej skórze doświadcza tego, o czym opowiada – zmienność krajobrazu, zróżnicowanie społeczne wśród osadników, polscy emigranci na tle innych, wreszcie …Indianie. Kiedy już znajdzie się na zachodzie kontynentu, a to jest właściwie Dziki Zachód, który moje pokolenie zna z westernów… A to jest w czasach Sienkiewicza ruchoma, jeszcze nieuformowana granica zachodnia, właściwie pogranicze, to właściwie czuje się tak, jakby znalazł się w przestrzeni, którą polscy romantycy opisywali jako „Dzikie Pola”. Żywioł państwowy nie istnieje, ludzie żyją w ciągłym zagrożeniu, wokół cudowna, nieskażona natura, ale i stałe zagrożenie… No i ludzie, wolni, ciekawi, ryzykujący swoim życiem, czasem pozbawieni hamulców ryzykanci, także ci, co żyją rozbojem…

W jego reporterskich relacjach znajdziemy emocje, którym podlegał w podróży. Bo tam jest i zachwyt dla świata, i przeżycie natury, ale także refleksja nad rozwojem prężnej amerykańskiej cywilizacji. Wszystko to, co składa się na jedyną w swoim rodzaju prawdziwą, męską przygodę. To jest coś, o czym marzą wszyscy, ale doświadcza niewielu.

Nie da się przy tym wykluczyć, że w wielu miejscach mamy do czynienia z beletryzacją, że Sienkiewicz tu i ówdzie coś podkolorował, ale w rozsądnych proporcjach. W Ameryce, na Dzikim Zachodzie nasz poczciwy Sienkiewicz, którego wyobrażamy sobie najczęściej jako człowieka w garniturze, eleganckiego, lecz cokolwiek nudnego, chodzi w dżinsach i kowbojskim kapeluszu, jeździ na koniu, który jeszcze niedawno hasał z innymi mustangami gdzieś na prerii…

To jest reporter, który nie waha się mieszkać ze skwaterami w puszczy, sypia pod gołym niebem i pije wodę ze strumieni w Górach Skalistych, przyjaźni się z poszukiwaczami złota, poluje na bizony czy wpatruje się w dal na amerykańskiej prerii, w której widzi …ukraiński step. Wspomina gdzieś nawet o tym, że miał oswojonego psa i borsuka. Z drugiej strony, w czasie, kiedy pisał Szkice węglem - one zaczynają się od pięknego zdania: „W Baraniej Głowie cisza była jak makiem zasiał…” - siedział w małej chatce nad brzegiem Oceanu Spokojnego, wodził rozmarzonym okiem za pięknymi Meksykankami, a po niebie przeciągały żurawie… Pewnie leciały do Polski.

Oczywiście, Sienkiewicz pojechał do Stanów przygotowany – miał w pamięci słynne dzieło Alexisa de Tocqueville O demokracji w Ameryce, była też lektura Dickensa, który bardzo przydał się przy opisywaniu Nowego Jorku, ale i były także opowieści o Indianach – James Cooper, Bret Harte, Gabriel Ferrry i inni. Także Chateubriand i Atala – romantyczny mit o Ameryce, powszechnie znane w Europie lektury.

Czy one pomogły mu w zrozumieniu Ameryki? Tocqueville w dalszym ciągu jest powszechnie czytany np. przez socjologów…

Nie tylko przez nich. Zwróćmy uwagę: Sienkiewicz jest w Ameryce stosunkowo długo, do początków 1878 roku. Podczas tego pobytu zobaczył dużo więcej, niż inni przed nim i po nim. Zobaczył kraj największego eksperymentu w dziejach cywilizacji – bo czymże jest Ameryka, jak nie eksperymentem na wielką skalę? Zachodnia Europa nigdy nie stałaby się taką potęgą, jaką jest – bez Nowego Świata. Wyobraźmy sobie: bierzesz kontynent, usuwasz ludzi, którzy na nim dotąd żyli i próbujesz stworzyć świat od początku, tylko lepiej! Sienkiewicz w Ameryce zetknął się z prawdziwą demokracją, z wolnością, jakiej nie mógł doświadczyć w swoim kraju, ale też nigdzie w Europie. Ameryka była doświadczeniem trudnym, ale wszystkim dawała szansę. Każdy mógł spróbować. Zobaczył też, co dzieje się, gdy dwa modele kultury (stary i nowy) zetkną się ze sobą. To jest Ameryka dwóch prędkości: ta, budowana przez spragnionych ziemi i wolności osadników z Europy i ta, która powoli znika, kurczy się przed nacierającym taranem nowych – Ameryka autochtonów, Indian, spychanych na margines, wyrzucanych z ziemi, na której byli od zawsze. Indianie bardzo go fascynują, bardzo im współczuł, porównywał ich los z polskim narodem, miażdżonym z obu stron przez silnych i bezwzględnych zaborców.

Proszę zwrócić uwagę i na to. Do Stanów trafił kilkanaście lat po wojnie secesyjnej, w okresie stabilizowania się sytuacji gospodarczej, intensywnego rozwoju i – niestety - ostatecznej rozprawy z pierwotnymi mieszkańcami kontynentu. W 1876 roku miała miejsce ostatnia wygrana przez Indian bitwa - na polach pod Little Big Horn. Indian prowadził wówczas m.in. legendarny Sitting Bull. Po stronie amerykańskiej zginął bohater wojny secesyjnej, generał Custer. Odwet, jaki wzięli Amerykanie na Indianach był straszny, w kilkanaście lat później, w Wounded Knee dokonano masakry na plemionach Lakoty i ostatecznie przypieczętowano ich los. Sienkiewicz o tym nie pisze, co prawda, ale to jest ten czas.

No, a co z tą Modrzejewską?

Bardzo szybko Modrzejewska orientuje się, że z uprawiania ziemi nic nie będzie, więc wymyśla scenariusz inny: kariera na scenie! Teatr w Ameryce nie miał wówczas nie tylko własnej literatury dramatycznej, ale i aktorów, panował swoistego rodzaju snobizm na Europę, nie mówiąc o głodzie sztuki. W krótkim czasie opanowała język angielski i spróbowała. Z sukcesem! Wielkim!

I to Sienkiewicz stał się świadkiem i komentatorem początków jej kariery amerykańskiej. Amerykę opanował szał, a Madame Modjeska była wszędzie przyjmowana jak królowa, Superstar. Ten układ: pisarz i aktorka zawsze intrygował. Wątek ich wzajemnej fascynacji wykorzystuje Susan Sontag w powieści In America (W Ameryce), w Polsce opublikowanej w 2003 roku.
W czasie pobytu w Stanach Sienkiewicz najwięcej czasu spędził w Kalifornii, bo musiał gdzieś mieć jakiś stały adres. Po przyjeździe Modrzejewskiej stale podróżował, wypuszczał się nawet do Wyoming, szukał wrażeń. Ale najważniejsze, że znalazł tu wiele tematów.

Wspomniała Pani, że amerykańskiej prerii Sienkiewicz usłyszał szum dzikich pól? W Ameryce rodzi się pomysł Ogniem i mieczem?

Tak, bo przecież on ukraińskiego stepu nigdy nie widział! Litwy, tak jak ona jest opisana w Potopie zresztą też. To jest naprawdę zagadkowe. A tu zobaczył prerię i nagle doznał olśnienia. Ten fragment jest w jego Listach z podróży. Oczami wyobraźni w amerykańskiej prerii widzi step ukraiński i nasze – polskie i ukraińskie zmagania w tym stepie. W szumie amerykańskiej prerii usłyszał legendę Dzikich Pól, na których dawni bohaterowie, uwiecznieni piórem romantyków - Słowackiego, Malczewskiego, Goszczyńskiego, przeżywają przygody swego życia. Słowem – w Ameryce zobaczył dawną Polskę, Rzeczypospolitą XVII wieku w okresie najcięższych dla niej terminów, bo najpierw zmaga się ona z buntem kozackim, potem z „potopem” szwedzkim, Turkami, a do tego, czego już Sienkiewicz wprost nie może powiedzieć – ustawicznie jest kąsana przez Moskwę. Czasy trudne, ale na swój sposób fascynujące, bo – jak to mawiano –„ Rzeczypospolita była na ustach, a cały naród na koniu”.

Teraz jeszcze jedno: Czy tylko dawną Polskę ? Ja twierdzę, że nie. Bo, kiedy zetknął się na pograniczu amerykańsko-meksykańskim z tamtejszą, tym razem południowoamerykańską cywilizacją ( to jest w ostatniej części Listów), ujrzał nagle strukturę społeczną łudząco przypominającą układ, który znał z kraju! Zobaczył arystokrację, która w jego przekonaniu była już w tym czasie warstwą strupieszałą, zdegenerowaną, skazaną na zagładę. I tych innych, żyjących na pograniczu – grasantów, przemytników, awanturników najróżniejszego sortu. To było zderzenie świata świeżego, dynamicznego, bez żadnych hamulców moralnych, idącego na Zachód „po swoje”, i starego świata ludzi przywiązanych do swego statusu, pozycji, strojów, powozów…, świata tych „morituri” [umierających], jak ich określa Kraszewski w jednej ze swoich powieści.

Kiedy Sienkiewicz wraca do Polski, a następuje to po dłuższym pobycie w Europie Zachodniej, dopiero w 1879 roku, ta analogia, to podobieństwo staje się wręcz oczywiste. Do tego trzeba dołożyć ówczesną sytuację – marazm życia w niewoli, obezwładniające poczucie bezradności, pozytywistów nawołujących do ugody i przystosowania się… , naiwnie ufających, że postęp jest nieunikniony, i wszystko samo się wyrówna… Po prostu katastrofa! I w jego głowie rodzi się wtedy ostatecznie idea napisania nie westernu, epopei ludzi Zachodu, lecz easternu, epopei, która dzieje się na Wschodzie , i która opowiada o naszej przeszłości, dalekiej, bohaterskiej, mitycznej. Tak kiełkuje Trylogia.

Czyli powstaje także idea krzepienia?

Tu Pana zaskoczę – bynajmniej. Ja zresztą mówię o tym często każdemu, kto chce słuchać. Frazes o „krzepieniu” pojawia się w zakończeniu Pana Wołodyjowskiego, ukończonego w 1888 roku. A początek pisania Trylogii to jest 1883, w odcinkach Ogniem i mieczem wychodzi od 2 maja w Warszawie, a dzień później ukazuje się w krakowskim „Czasie”. Sienkiewicz wcale nie pisze od razu z intencją „pokrzepiania”. W trakcie realizacji Trylogii, kiedy ludzie przyjmują ją z entuzjazmem, gdzie reakcja jest znowu – ekstatyczna, zaczyna po prostu akceptować ten stan i dlatego, jak sądzę, te a nie inne słowa pojawiają się w zakończeniu cyklu – „pisanego w trudzie niemałym” – jak ostatecznie, szczerze wyznawał.

Przeczytałem w Pani tekście, że gdy pisał Trylogię, sam potrzebował wsparcia?

Tak , Sienkiewicz po powrocie z Ameryki i Europy, gdzieś w 1879 roku poznał bodaj w Szczawnicy, gdzie pojechał z odczytem, swoją przyszłą żonę, Marię z Szetkiewiczów. Jej rodzice byli litewskimi „egzulami”, to znaczy ludźmi, którzy po zsyłce mieli zakaz powrotu na swoją ziemię, utracili niemal wszystko. Ci Litwini, tam rej wodził zwłaszcza Jakub Gieysztor, to było bardzo ciekawe towarzystwo. Oni żyli trochę dniem wczorajszym, marzyli o wolnej Polsce i Litwie, mieli wyraziste poglądy, ale byli też ludźmi wykształconymi, o nowoczesnych, demokratycznych poglądach… Wraz z ożenkiem Sienkiewicz wszedł w ich kręgi, stał się ich, a oni jego. Wnuczka pisarza, wspominana już przeze mnie Maria Korniłowiczówna twierdzi, że w tym środowisku narodził się na nowo. Ten „litewski ”depozyt genów się w nim obudził. Małżeństwo Sienkiewicza z Marią – bardzo szczęśliwe i niekonwencjonalne, bo wybranka była interesującą, nowoczesną kobietą, trwało niespełna lat 5. Maria była chora na gruźlicę i po dwóch porodach, bo dała pisarzowi w krótkim odstępie i syna, i córkę, gasła w oczach. Bez niej – trzeba to podkreślić- nie byłoby Trylogii! To ona nakłaniała go do pracy, to ona była mu natchnieniem i podporą! Początek powieści powstaje w Warszawie, ale spora część – w permanentnej podróży. Sienkiewicz pisał tę wielką, wielotomową powieść z odcinka na odcinek, przemieszczając się z chorą żoną z jednego sanatorium do drugiego. Żyli oboje w horrorze śmierci, on zresztą bardzo się nią opiekuje. Ona, z kolei, zmusza go do codziennej pracy. Pisanie jest ucieczką, terapią w tej naprawdę trudnej sytuacji. To są młodzi ludzie, których życie dopiero się zaczęło… A samo pisanie? To w ogóle trudno sobie wyobrazić! Jak myślimy: pisarz historyczny, to mamy w umyśle: biurko, biblioteka, księgi, etc. A tu tak nie było, on pisał … z głowy, z brzucha. Odcinek, po odcinku i wysyłał pocztą. Poczta i kolej to wtedy była potęga.

Pisanie to jest ciężka praca, napisanie tak obszernej powieści w krótkim czasie i do tego w takich wyjątkowych okolicznościach to niesamowity wyczyn cerebralny. Nic dziwnego, że po Trylogii skarżył się właściwie całe życie na jakieś dolegliwości. Maria zmarła w październiku 1885 roku, przed ukończeniem Potopu. Ja teraz coraz częściej myślę, że ten Potop, ta postać Oleńki, chociaż ona sama z usposobienia bardziej przypomina Baśkę z Wołodyjowskiego, to jakiś jego trybut złożony pamięci zmarłej żony…

Musiał wiele przeżyć…

Więcej, niż się nam wydaje. Samo leczenie gruźlicy w XIX-wieku to epopeja sama w sobie. Przecież z gruźlicą ludzkość dała sobie radę dopiero w 50. latach XX wieku.

Skąd ja o tym wszystkim wiem? Z prywatnych listów Sienkiewicza, jego rodziny, Marii, bo już w tej chwili są one dostępne, od niedawna.

Nie miał łatwego życia. Wspomniany już przeze mnie Andrzej Stawar skutecznie rozłożył na łopatki mit na temat Sienkiewicza, którego sobie wyobrażano jako takiego bardzo z siebie zadowolonego pana, który sobie gdzieś jeździ, korzysta z życia, itd. Ja młodym ludziom, którzy czasem marzą o zawodzie pisarza, o sławie, pytają, jak to jest, mówię od razu: pisarz to jest bardzo zajęty człowiek, a pisanie i praca umysłowa to nie jest rozrywka jak to sobie niektórzy wyobrażają, ale praca, ciężka praca. Bo same zdolności to jeszcze nic. I jeszcze jedno: za taką pracę należy się szacunek…

Wracam do Sienkiewicza. Biografia tego pisarza jest czymś absolutnie fenomenalnym, nie ma dla niego skali porównawczej. Weźmy same podróże. On ustawicznie gdzieś jedzie, albo skądś wraca. Kazimierz Wyka tę jego nadzwyczajną ruchliwość opisuje jako „bowaryzm”, czyli taką postawę życiową (od Emmy Bovary, słynnej bohaterki powieści Gustawa Flauberta Madame Bovary), w której człowiek jest nieszczęśliwy z racji przebywania w jednym miejscu, można by rzec: z powodu unieruchomienia w swoim losie. Emma ustawicznie marzy, aby być gdzie indziej, być kimś innym. U Sienkiewicza jest to samo: żeby pisać, musi jeździć. Proszę zwrócić uwagę: w Ameryce pisze Szkice węglem, czyli rzecz o polskiej wsi, w Paryżu nowele amerykańskie, w Warszawie powieść o Ukrainie, w Bretanii, u swojego przyjaciela, Brunona Abakanowicza, Krzyżaków… Ciągle jest ta przestawka, jak nie geograficzna, to czasowa. Wyka wyliczył, że na 35 lat najbardziej intensywnej pracy pisarskiej, 17 lat Sienkiewicz spędził w podróży!

Prócz Ameryki, całej Europy, kawałka Azji, odbył także podróż do Afryki i to też jest osobna historia. Mamy Listy z Afryki i W pustyni i w puszczy….

Ale mówiąc o niełatwym życiu, myślałam także o perypetiach małżeńskich. Bo, proszę sobie wyobrazić: pierwsza żona umiera, on długo jest sam, potem jako 46 - letni, już bardzo sławny człowiek, bo jego Bez dogmatu robi karierę w Europie, żeni się po raz drugi, z bardzo młodą kobietą – i żona ucieka od niego po trzech tygodniach… Właściwie tuż po ślubie, o którym trąbiły gazety w trzech zaborach...

No, tego to nie wiedziałem...

Powiem tylko tyle. To było nie tylko dziwne, pełne turbulencji narzeczeństwo, ale i tajemnicze, krótkie małżeństwo. A i jeden z najgłośniejszych skandali w latach 90. XIX stulecia, na pewno najgłośniejszy przed Przybyszewskim i słynnym zabójstwem jego żony, Dagny Juel …

Sienkiewicz otrzymał rozwód kościelny po dwóch latach od tego zajścia. Dalekie reperkusje wydarzeń, które stały się jego udziałem, znajdziemy w Rodzinie Połanieckich, tam jest taki motyw panny Castelii i cioci Broniczowej. Wielu badaczy jego życia uważa, że to zjadliwy wizerunek jego teściowej, która prawdopodobnie najbardziej przyczyniła się do fiaska tego mariażu. Dopiero trzecie małżeństwo, zawarte w bardzo dojrzałym wieku, z panną niemłodą, niespecjalnie urodziwą, do tego daleką kuzynką, która czekała na niego całe życie, było harmonijne i pozwoliło mu szczęśliwie przeżyć 70 lat. To już teraz wróćmy do literatury.

Świetnie! Jak to jest: czy Sienkiewicz, gdyby go tak potraktować całościowo - pisał bardziej ku owemu sławnemu „krzepieniu serc”, czy z pasji przedstawiania świata i skrytych za tymi przedstawieniami własnych przemyśleń?

Zdecydowanie to drugie! To krzepienie, w moim przekonaniu, to splot różnych przypadków, w tym także zapotrzebowanie społeczne. W latach 80. , jak to pisze Antoni Potocki w swojej Współczesnej literaturze polskiej, naród polski ( ma na myśli głównie zabór rosyjski i Galicję) się odradza. I on ma na myśli, nie tylko to, że społeczeństwo podwaja swoją liczbę, bo to byłoby tylko zwycięstwo biologii. Co zresztą jest jakoś zrozumiałe, od powstania styczniowego minęło 20 lat, ale jemu wyraźnie chodzi o ruch w sensie idei. Na przykład w sferze publicznej prócz liberałów, mamy także opcję neokonserwatywną, prawicową, na popularności zyskuje socjalizm… W Warszawie zaczyna działalność bardzo awangardowe jak na stosunki krajowe pismo „Wędrowiec”, które lansuje program będący rewizją pozytywizmu i lansuje coś w rodzaju koncepcji nowego regionalizmu. W tle mamy bardzo intensywny rozwój gospodarczy, który sprzyja postawie ugodowej, bo interesy robi się z Rosjanami, a prawdziwe kariery to tylko w Cesarstwie , bo to jest niezmierzony, nigdy nienasycony rynek zbytu.

Rozwój Białegostoku, Łodzi, Zagłębie Śląsko-Dąbrowskie – to jest ten czas bardzo intensywnego rozwoju, okres rozbudowy kolei, którą po zniesieniu barier celnych, towary tu wytworzone mkną na dalekie wschodnie rynki zbytu… Łatwiej w tych warunkach i okolicznościach być Rosjaninem, Polakiem ? – często po prostu niewygodnie! … Jaka kariera? Nie będąc Rosjaninem, nie zostaniesz sędzią, ani adwokatem, chyba, że w mniej ważnych sprawach… Nauka? Chyba, że na którymś z rosyjskich uniwersytetów, bo tu w kraju możliwości są ograniczone. Nauczyciel? Chyba, że z rosyjskim wykładowym, z polskim tylko nielegalne… Możemy tak wyliczać… Szkół artystycznych nie ma prawie. Niema też rynku sztuki. Bardzo jest duży odpływ ludzi za granicę, tzw. emigracja zdolności. Więc, co pozostaje? Niezłym zawodem pozostaje jeszcze zawód lekarza. A młodzi -zdolni masowo idą do dziennikarstwa, gdzie się ich w sposób bezwzględny wykorzystuje...

Krzepienie, pokazanie, że mieliśmy bohaterską przeszłość, że byliśmy w stanie sprostać największym militarnym potęgom, było jak żagiew, jak iskra, która w ludziach zapaliła nadzieję…

I wskazała, że może warto ufać samemu sobie, że może nie wszystko stracone, skoro będziemy silni, choćby duchem…! Tak działała Trylogia, oszołomiła przepychem rozmachem, napełniła ludzi nadzieją…

W 1882 roku, kiedy Sienkiewicz obejmuje redakcję „Słowa”, organu neokonserwatystów, co oznaczało wówczas ludzi pragnących modernizacji kraju, ale z uszanowaniem tradycyjnej obyczajowości, chrześcijańskich fundamentów kultury, itd., jego żona, Maria, która była anonimową współpracowniczką pisma, wdała się w polemikę z Włodzimierzem Spasowiczem, znanym krytykiem literackim i prawnikiem, zwolennikiem ugody z Rosją. Spasowicz zatakował w jednej z recenzji Syrokomlę, Matuszewicza i Pola. Matuszewicz był pamiętnikarzem – bezkrytycznym, obskuranckim, jak się go czyta, przerażenie ogarnia i żenada. Spasowicz tego okropnego szlachetkę, bezczelnie opisującego własną ciemnotę zestawia z Syrokomlą i Polem. A to byli wtedy pisarze kultowi, Pol uchodził za surowego nauczyciela polskości, strzegącego bardzo wysoko uformowanego etosu obowiązku, powinności, cnoty… I Maria, oczywiście przez lata ten tekst przypisywaliśmy Sienkiewiczowi, pisze takie właściwie credo [wyznanie wiary] swojego męża; ono dotyczy rozumienia przeszłości: „Chrystusować przeszłość jest przesadą, ale nazwać ją jawnogrzesznicą jest nie mniejszą - i choćbyśmy zgodzili się na to, że dzięki mesjanizmowi mieliśmy głowę w obłokach, to drugi kierunek może przez niebaczność wytrącić nam podstawę spod nóg. Musimy stać na tym, co jest nasze – inaczej przyjdzie spaść gdzieś za nisko, bo aż do stosowania się, „w trzecim czy czwartym pokoleniu do nowych zewnętrznych warunków”, zamiast dążyć do wytwarzania nowych, pomyślniejszych.” O co jej chodzi? Przypominam, to jest tekst pisany pod cenzurą! O to, że jak wyzbędziemy się własnej przeszłości, to nie tylko teraźniejszość będzie nam obmierzła, ale i przyszłości nie będzie! Ale zwracam uwagę przede wszystkim na to – na to wołanie o krytycyzm, bądźmy dojrzali w naszym stosunku wobec przeszłości, zmierzmy się z tym, co dobre, ale i z tym, co złe. To jest program Sienkiewicza.

On nie gloryfikuje przeszłości szlacheckiej w Trylogii, on ją nam bardzo plastycznie przedstawia, i - niewątpliwie - jest rozkochany w tym obrazie. Jest też bardzo krytyczny, często drwi sobie z tych swoich szlachciców, tylko że my najczęściej nie chcemy tego dostrzec, tak on nas czaruje i uwodzi tymi swoimi obrazami. A bohaterowie?

Oni są żywymi ludźmi, mają wady i zalety, to nie są chodzące ideały…. Z wyjątkami, rzecz jasna. Na przykład Skrzetuski, nazbyt wyidealizowany jest Wiśniowiecki. Inni? Wszystkie udane postacie sienkiewiczowskie nie są jednoznaczne. Kmicic – łobuz, ale się nawróci. Wołodyjowski – wspaniała kreacja – występuje aż w trzech częściach. Na początku jest niepozorny, przy innych bohaterach, to taki trochę „głupi jasio”. Jakiś niewyrośnięty, w kółko się zakochuje, tylko szablą dobrze robi… W Potopie ten Wołodyjowski nagle rośnie, w pewnym momencie jest …rywalem Kmicica! A w trzeciej części my go kochamy już na umór – bo to jest Hektor kamieniecki, heros! Jak ginie pod murami Kamieńca to płaczemy z Baśką. Piękną postacią jest Bohun. Dużo ciekawszą od Skrzetuskiego, dramatyczną. Nawet to jego zakochanie, gwałtowność, z jaką reaguje na odstępstwo od obietnicy ręki Heleny. To jest taki romantyczny człowiek Orientu, jak pędzi koniem przez step, to nie wiesz, czy to wiatr, czy człowiek, czy koń… Czysta poezja liryczna! Nic dziwnego, że śpiewają o nim w pieśniach ludowych. Sienkiewiczowski Bohun jest dużo bardziej interesujący, niż rzeczywisty bohater kozacki, Iwan Bohun. W każdym bądź razie to Sienkiewicz dał mu nieśmiertelność.

A teraz Zagłoba – proszę bardzo: kto to właściwie jest, przecież on za każdym razem mówi co innego o sobie… Skąd się wziął? Nie wiadomo. To jest opój, oczajdusza, kłamca, chwalipięta, i znowu - my go kochamy, uwielbiamy jego okropne dowcipy, w których on się nie kontroluje… I za to pokochały go miliony czytelników Sienkiewicza. To jest postać –synteza. W Zagłobie siedzi antyczny Plaut , Szekspirowski Falstaff, bohaterowie Słowackiego, autentyczni ludzie - Korwin Piotrowski, którego Sienkiewicz spotkał w Ameryce, a przede wszystkim Kazimierz Szetkiewicz – wspaniała postać, teść Sienkiewicza, ojciec jego pierwszej Marii.

Po co tworzyć takie postacie jak Zagłoba? Odpowiem tak, nawet w najmroczniejszej tragedii Szekspira, gdzie on przedstawia najgorsze ludzkie namiętności, gdzie jest krew, horror, trwoga, jest miejsce na humor. Musi być! W Trylogii poza wątkiem miłosnym, który wszystko trzyma w garści, mamy dzieje bitewne. I Sienkiewicz wie: to jest nuda! To nikogo nie przekona. Trzeba tragedię odśmiać, tak jak śmiech czasem trzeba zasmucić, zakłócić melancholią…. Tylko wtedy to wszystko żyje… Bohaterowie Sienkiewicza to jest jego wielkie artystyczne osiągnięcie. Niektórzy z nich zrobili karierę międzynarodową, jak Petroniusz czy Ursus.

Pani wnikliwie przestudiowała nie tylko twórczość literacką i dziennikarską Sienkiewicza, ale też jego listy. Jakim był człowiekiem? Panem Wołodyjowskim, Zagłobą?

Sienkiewicz to jest postać proteuszowa, niejednoznaczna, ale… przyznaję… fascynująca. Ja już 20 lat siedzę w tym po uszy i nigdy się z nim nie nudziłam. Powiedziałabym nawet, że im więcej wiem, tym bardziej wciąga mnie w swój świat ten dziwny nieznajomy. To jest trochę jak zabawa w detektywa, śledzi się czasem drobiny … Ja uprawiam takie czytanie symultaniczne: tekst literacki-publicystyka -listy prywatne… i wtedy naprawdę wychodzą niesamowite sprawy, których się nie zobaczy w inny sposób. Zdarza się, że jeżdżę też z Sienkiewiczem po świecie, jego śladami, szukam miejsc, które widział, lub mógł zobaczyć…

Co do osobowości, wspomniałam już o jego „bowaryzmie”, o tym, że nieustannie podróżował, jakby ciągle … uciekał. Z listów wynika także, że był neurastenikiem, że ciągle niedomagał, leczył się. Dużo w nim także pesymizmu, co objawia się pewnym zdystansowaniem, trzymaniem się trochę z boku. Atakowany, np. w prasie, nigdy nie replikował. Nawet w czasie słynnej kampanii antysienkiewiczowskiej w 1903, którą zaczął Brzozowski. Nie dawał się wciągnąć w żadne dyskusje. Od polityków stronił, chyba że były to jakieś relacje towarzyskie czy rodzinne. Z drugiej strony widać w jego tekstach fascynację zdrowiem, witalnością, młodością… Więc, tak sobie myślę, może ta „krzepa” to jakieś odreagowanie tej traumy, jakiej doświadczył w czasie choroby pierwszej żony?

Wiem też na pewno, że nie znosił tłumów i publicznej adoracji. Jest taka bardzo ciekawa relacja Adama Grzymały-Siedleckiego z uroczystości odsłonięcia pomnika Słowackiego, którego Sienkiewicz bardzo cenił. To było w 1899 roku bodajże. Sienkiewicz miał tam wygłosić przemówienie. Tak się zdenerwował, taki był zestresowany, że zmiął kartkę, na której miał tekst do wygłoszenia. Z trudem można było z niej coś wyczytać…

A z drugiej strony – to jest człowiek oczytany, dowcipny, erudyta, o niepospolitej powierzchowności – bardzo długo był przystojny i bardzo podobał się kobietom i naprawdę była to osobowość… W każdym z tych bohaterów, których Pan wymienił jest jakaś jego cząstka. Wołodyjowski – bo miał kompleks niskiego wzrostu; Zagłoba? O tak, fajnie byłoby być Zagłobą, bo to taki frant, który przede wszystkim ciągle jest zadowolony sam z siebie… Ale, nie, Sienkiewicz Zagłobą nie był. Najbliższe mu postacie to Leon Płoszowski, bohater Bez dogmatu – to jest zresztą najbardziej osobista jego powieść. On w tym czasie pisał pamiętnik i, jak się wydaje, dużo tu z niego trafiło… Groński z Wirów, to też jest taka postać trochę dekadencka. No i Petroniusz, tak Sienkiewicz ma w sobie bardzo wiele z Petroniusza.

Kiedy Sienkiewicz tworzy swoje powieści, Polski formalnie nie ma. Czy w Quo Vadis można by doszukiwać się potrzeby podpowiedzenia zniewolonemu narodowi, by szukał oparcia w rzymskim katolicyzmie?

On nie musiał tego podpowiadać, bo wiadomo było, że ten katolicyzm to podpora. Przecież z Polski mamy Privislinskij kraj z oficjalnym rosyjskim i prawosławiem jako religią państwową, w monarchii austro-węgierskiej do wyznania nikt nie przywiązywał takiej wagi, bo tam od początku wszystko było ustawione inaczej, ale na przykład na terenie Prus Wschodnich, katolicyzm to jest wyraźnie czynnik różnicujący. Ja chyba u prof. Tazbira gdzieś wyczytałam, że jeszcze w XIX wieku tam czytano Żywoty świętych Skargi i dzięki temu bestselerowi wszech czasów polskość tam przetrwała. Co za paradoks! Z dzisiejszego punktu widzenia tekst okropny, chyba że potraktować to jako zabytek.

W Quo vadis Sienkiewiczowi nie chodzi o katolicyzm przeciwstawiany prawosławiu, to przecież wyznania chrześcijańskie, nie zawsze wykorzystywane przez polityków, choć – trzeba to przyznać – często… Tu chodzi o coś zupełnie innego. Sienkiewicz bardzo wyraźnie czuje koniec swojego świata, swojej formacji kulturowej, wyrazistego systemu wartości… On obawia się tego, co niesie tzw. nowoczesność , którą świat w XIX wieku się zachłysnął. Oczywiście, w Polsce to aż tak nie było odczuwalne, ale jednak. Ten proces zaczął się w Oświeceniu, po Wielkiej Rewolucji Francuskiej zaczyna się wielkie „odczarowywanie świata”. Symbolami tych zmian jest sceptycyzm, odrzucenie Boga, nihilizm, który zresztą często łączono z socjalizmem. Sienkiewicz sam jest sceptykiem, moim zdaniem od samego początku on ma bardzo zdystansowany stosunek do religii, nigdzie nie jest wyznawczy, robienie z niego jakiegoś pisarza kościelnego to przesada. On religię szanuje, bo wie, że ona daje ludzkiemu życiu niezbędny fundament moralny, a bez tego nie ma życia. Ale on sam, jako człowiek nie ma daru wiary, proszę mi wierzyć! On jest w tym bardzo, bardzo pozytywistyczny. Tam, gdzie opisuje śmierć, zawsze u niego pojawia się otchłań… i nic poza tym. Najbardziej to widać w Bez dogmatu. A wcześniej we wstrząsającym Jamiole. Chrześcijaństwo to dla niego fundament kultury europejskiej, a do rytuałów religijnych przyciąga go ich walor estetyczny.

Quo vadis to jest taka powieść- fresk, w której on pokazuje starą, wyrafinowaną, piękną, ale chylącą się ku upadkowi kulturę Rzymu, który kiedyś był potęgą, ale teraz „wszystko się w nim rozprzęga i szaleje…”, i kiełkujące w podziemiach chrześcijaństwo, które jest buntem przeciwko wszystkiemu, co uosabiał Rzym.

Ja w tej powieści dostrzegam także ambicję Sienkiewicza. Bo po osiągnięciu wielkiej sławy jako pisarz historyczny, po rozgłosie, jakie przyniosły mu powieści współczesne, po tym, kiedy już widziano w nim pisarza arcypolskiego, zapragnął być – pisarzem uniwersalnym, a taką sławę mogła mu dać tylko powieść chrześcijańska…

Żołnierze Wyklęci, solidarnościowe podziemie początku lat 80. XX wieku, szło tropem szukania schronienia i pocieszenia u kleru. Czy to także spuścizna sienkiewiczowskich mitów? Jakie cechy odkrył Sienkiewicz w polskim społeczeństwie?

Nie mieszajmy różnych rzeczy. To, że my jako odbiorcy kultury „wkładamy” w pisarzy, z którymi się utożsamiamy, z którymi jest nam jakoś „po drodze” swoje wyobrażenia – to poniekąd naturalne… ale umiar jest wskazany.
Dzieło literackie po opublikowaniu przestaje być własnością pisarza, odrywa się od niego i zaczyna żyć swoim własnym życiem. W Konradzie Wallenrodzie Mickiewicz wpisuje takie przekonanie: „Płomień rozgryzie malowane dzieje, skarby mieczowi spustoszą złodzieje, pieśń ujdzie cało…”, czyli gdyby to przełożyć na współczesny język: nawet jeśli wszystko zginie, to zostanie to, co zdołamy zapamiętać… Ja, jak tłumaczę to studentom, to powołuję się na przykład amerykańskiego filmu Księga Ocalenia [tyt. oryg. The Book of Eli]. Tam jest tak bohater, który po apokaliptycznej katastrofie uparcie zmierza na Zachód. Mnożą się przeszkody, różne rzezimieszki wchodzą mu w drogę, a on nic… Na Zachód. W plecaku coś niesie, w końcu mu go odbierają… Ale nic to, idzie dalej. Wreszcie dociera do tego najdalszego końca ziemi i… ukazuje nam się wyspa Alcatraz . To znaczy mnie się ukazuje i takim, jak ja, co się naoglądali różnych filmów i wiedzą, z czym to Alcatraz może się kojarzyć. Tylko, że tym razem, nie ma tam zesłanych. Jest gigantyczna biblioteka. A nasz bohater – ja go nazywam Czarnym Aniołem, bo gra go super przystojny Denzel Washington – leży na kozetce i z pamięci reprodukuje, coś, co było zapisane w tej księdze, którą ostatecznie ocalił w swojej głowie , a którą mu odebrano, ale tylko materialnie … Bo ostatecznie, ludzkość nie może się zacząć od nowa bez swojej Księgi. Jak Pan myśli, co to za księga? Biblia, w filmie - kultowa w kręgu anglosaskim Biblia króla Jakuba. W polskim jej odpowiednikiem jest Biblia ks. Wujka.

W Sienkiewicza, zwłaszcza dzisiaj, Polacy wkładają wszystko, co im przyjdzie do głowy. I niestety zdradzają się z tym, że nie bardzo wiedzą, o czym mówią. Bo prawdopodobnie nigdy go nie przeczytali, a powodują się tylko zmityzowanymi postaciami tego, co jest mu przypisywane. Gdyby go nie było, trzeba by go wymyślić.

W Sienkiewicza zawsze „wkładano” najrozmaitsze mity, a to mit o Sarmacji, o Przedmurzu Chrześcijaństwa, o zbawczej roli kolonizatorów na Ukrainie, a przecież on tego nie stworzył! Wszystkie te wymysły, fantazmaty, mity i legendy istniały na długo przed tym, jak przyszło mu do głowy napisać jakikolwiek utwór. Jego powieści historyczne dotyczą realiów XVII wiecznej Rzeczypospolitej i próbują po literacku, a więc z wykorzystaniem fikcji literackiej, zgodnie z tym, jak widzi to XIX wieczna historiografia, uplastycznić nam te groźne, ale też po literacku piękne czasy! Tyle! Jak portretuje te czasy, to i ludzi XVII wieku – oni są tacy, jacy mogli wtedy być…. Ich bardzo ograniczone wyobrażenia o świecie, strach przed innością, antysemityzm, pogarda dla tzw. schizmatyków (czyli wyznawców prawosławia), apologia katolicyzmu - to jest przejaw realizmu z jego strony. I on, i jego czytelnicy, wiedzą to, bo przecież w XIX wieku masowo drukuje się pamiętniki, więc można w każdej chwili zajrzeć do źródeł, że tak to właśnie wyglądało! Uwierzyliśmy w jego wersję literacką, chociaż ona w wielu detalach nie zgadza się z rzeczywistością, co zresztą historycy wielokrotnie wykazywali...

To, co u Sienkiewicza naprawdę samoistnie przerodziło się w mit to pochwała czynu żołnierskiego, tradycja niepodległościowa, dzisiaj często krytykowana, nawet wyszydzana, tak, jakbyśmy mieli inne wyjście… Albo z drugiej strony - przemieniona w popkulturową modę – koszulki, gadżety, rekonstrukcje… Co to ma wspólnego z upamiętnieniem naszych przodków? Ten medialny, bezkrytyczny zgiełk!

U Sienkiewicza mit niepodległościowy rysuje się najdobitniej w Legionach, powieści nieukończonej, pisanej przez niego w latach 1913-1914, na progu konfliktu światowego. Tam bardzo dobrze widać, skąd w Polakach te niepodległościowe porywy – z rozpaczy, z niezgody na śmierć ojczyzny, z buntu wobec tych, którzy się poddali… Dlatego Sienkiewicz zawsze był czytany w czasach najtrudniejszych, w czasie wojny, tuż po… Ratował przed upadkiem wiary… Mit braci-szlachty to nie jest pochwała warcholstwa, sobiepaństwa, opilstwa i takich różnych przywar społeczeństwa naszego, które dobrze znamy także ze współczesnego życia. Szlachectwo zobowiązuje – noblesse oblige! Szlachectwo to etos, powściągliwość, praca, ofiara. To jest zupełnie inna strona medalu!

Ale tak prywatnie, to ja sobie myślę, że to dla takiego pisarza, jak on, to ten wieczny patriotyczny hetmanat to rodzaj przekleństwa, okropne obciążenie. Widziano w nim – jak to złośliwie określił jeden z emigracyjnych pisarzy –właściwie tylko „świecznik i sztandar”.

Gdyby tak zastanowić się nad tym, co dostrzegał w swoich rodakach, to można odpowiedzieć tak: dostrzega w nich i dobro, i zło. Największą wadą Polaków jest jego zdaniem to, że we wszystkim brak im wytrwałości, że żyją doraźnie, i że folgują sobie, czyli zbyt łatwo zdejmują z siebie odpowiedzialność za różne niecne sprawki. Wielokrotnie do tego wraca. Z drugiej strony, wie, że Polacy – nieliczni niestety - świetnie sobie radzą. Tu przychodzi mi na myśl wielki przyjaciel Sienkiewicza, Bruno Abakanowicz, tak, tak, już z nazwiska widać, że Tatar. Ja go nazywam geniuszem z Wiłkomierza. On zrobił wielką karierę we Francji i właściwie w świecie, był wynalazcą, jednym z tych, którzy przyczynili się m.in. do wynalazku komputera. A jednocześnie kochał Polskę, wspomagał polskich artystów, którzy próbowali zrobić karierę na Zachodzie. W jego zameczku w Bretanii Sienkiewicz pisał swoje powieści.

Jest Pani wśród chyba bardzo nielicznej grupy osób, które poznały poglądy polityczne Sienkiewicza, jego listy otwarte, czy wypowiedzi pisane w zagranicznych pismach. Czy zasadne jest to, że tak często kojarzy się go z nacjonalistami?

Nacjonalizm w wypowiedziach dzisiejszych publicystów brzmi jak obraza, zniewaga… od razu mamy określone skojarzenia… W XIX wieku chodzi o coś zupełnie innego, narody „wymyślają siebie”, budują siebie jako nowoczesne struktury oparte nie tylko na wspólnocie ekonomicznej, ale także na skonstruowanej tożsamości. To jest oparte na pewnej utopii, na wyobrażeniu takiej organicznej naturalnej więzi, gdzie język, kultura, literatura, mentalność, dziejowość, klimat, słowem wszystko, co można określić słowem civilisation, wyrasta jedno z drugiego. To do tego potrzebujemy wspólnych mitów, bo one służą uświadomieniu tego, że mamy jakieś wspólne cele, że coś nas łączy.

Sienkiewicz przez całe swoje życie przesadnie dbał o zachowanie neutralności, bo uważał, że artysta nie może angażować się w coś, co jest doraźne. Jeden raz dał się nacjonalistom podejść i wziął udział w ogromnym wiecu w Warszawie w 1905 roku, nawołując do jedności narodowej… Było to zresztą dość komiczne , bo miał za słaby głos i nie było go słychać…. Więc ktoś wykrzykiwał po nim każde słowo. Ale, jak sądzę, tu zadecydowały jakieś związki towarzyskie… Zadziałał także straszak socjalizmu. Te wiatry ze wschodu - wszyscy się tego obawiali.

Politycy kręcili się wokół niego ciągle, zwłaszcza w ostatnim okresie życia, gdy znalazł się w Szwajcarii i stanął na czele komitetu wspierającego rodaków poszkodowanych w wyniku działań wojennych. Ale on nie uległ, zrażając do siebie bardzo wie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny