Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Edmund Dmitrów: Nie da się udowodnić, że Niemcy zmusili Polaków do mordowania Żydów

Julita Januszkiewicz [email protected]
Dr hab. Edmund Dmitrów, prof. Instytutu Socjologii Uniwersytetu w Białymstoku, kierownik Zakładu Historii Społecznej . Autor publikacji  „Oddziały operacyjne niemieckiej Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa a początek zagłady Żydów w Łomżyńskiem i na Białostocczyźnie latem 1941 roku, Wokół Jedwabnego, Warszawa 2002
Dr hab. Edmund Dmitrów, prof. Instytutu Socjologii Uniwersytetu w Białymstoku, kierownik Zakładu Historii Społecznej . Autor publikacji „Oddziały operacyjne niemieckiej Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa a początek zagłady Żydów w Łomżyńskiem i na Białostocczyźnie latem 1941 roku, Wokół Jedwabnego, Warszawa 2002 Wojciech Wojtkielewicz
Rocznica pogromu w Jedwabnem skłania do smutnej refleksji, ale też daje nadzieję, że pamiętając o niej jesteśmy lepsi i mądrzejsi - mówi Edmund Dmitrów, prof. UwB, historyk.

10 lipca mija 75. rocznica mordu w Jedwabnem popełnionego na Żydach przez grupę Polaków. Czy wiemy już wszystko o tej zbrodni?

Wszystkiego nie wiemy i zapewne nie będziemy wiedzieli. Wiemy tyle, ile udało się ustalić w wyniku bardzo szeroko zakrojonych i - jak sądzę - rzetelnie przeprowadzonych badań, w których wzięło udział wielu historyków i naukowców z innych dziedzin. Instytut Pamięci Narodowej stworzył specjalny zespół, złożony z kilkunastu historyków i prawników z IPN, a także z Polskiej Akademii Nauk, Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu w Białymstoku. Skupię się na nim, ponieważ w latach 1999 -2002 byłem naczelnikiem Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej w białostockim IPN i zostałem włączony do tego zespołu. Dodajmy, że dział śledczy IPN równolegle przeprowadził śledztwo prokuratorskie w sprawie mordu w Jedwabnem, zakończone wnioskami. Wyniki prac historyków zostały opublikowane w 2002 roku, w dwutomowym, liczącym półtora tysiąca stron wydawnictwie pt. „Wokół Jedwabnego”. Nie słyszałem, żeby od tego czasu ktoś ustalił, bądź odkrył coś nowego, co by zdobytą wówczas wiedzę w zasadniczy sposób zmieniało lub poszerzało.

Dr Piotr Gontarczyk dowodzi w tygodniku „wSieci” , że trzeba zbadać sprawę od nowa.
Takie jest prawo historyka.

Nie uważa Pan, że to kuriozalna opinia?

Nie. Powtórzę: historyk ma prawo krytykować wcześniejsze ustalenia. Nie ma historii zamkniętych raz na zawsze. Gdy pojawiają się nowe źródła, metody, możliwości badawcze, wtedy pisze się ją dalej.

Według dr Gontarczyka nie chodzi o usprawiedliwienie zbrodni, ale o jej rzetelne opisanie, zbadanie.
O to samo chodziło nam piętnaście lat temu.

Gontarczyk twierdzi, że w dwutomowym dziele „Wokół Jedwabnego” wydanym przez IPN są dobre teksty, ale w kluczowej sprawie jest fatalnie. Chodzi o akta procesu uczestników zbrodni z 1949 roku, na podstawie których Jan Tomasz Gross napisał książkę „Sąsiedzi”. Zarzuca też historykom IPN brak polemiki z Grossem.

Nie zamierzam polemizować z publicystyką Piotra Gontarczyka. Przypomnę tylko, że celem zespołu powołanego przez poważną, państwową instytucję, jaką był IPN, nie była polemika z jednym autorem - Janem Tomaszem Grossem. Naszym zadaniem było zbadanie i opisanie zbrodni, dokonanej w Jedwabnem 10 lipca 1941 r., w kontekście historii regionu, kraju i Europy. Moim zdaniem zadanie to zostało wykonane uczciwie i profesjonalnie, oczywiście w takim stopniu, na jaki pozwalały źródła i możliwości badawcze.

Kolejny zarzut płynie pod adresem mediów, które za całe wydarzenia obwiniają Polaków.

To jakieś nieporozumienie. Kto obwinia? Jakich Polaków? Wina za zbrodnię obciąża zbrodniarzy, to znaczy tych, którzy ją popełnili.

W artykule pada też stwierdzenie „pedagogika wstydu” . Rola Polski - ofiary wojny, miała być zastąpiona przez współuczestnictwo w Holokauście, którego symbolem stało się Jedwabne.

Nie mieszajmy walki politycznej z badaniem historii. Określenie „pedagogika wstydu” to twór czysto propagandowy, etykietka, słowo-wytrych, używane do atakowania przeciwników politycznych, a właściwie wszystkich, którzy widzą historię nie tak, „jak trzeba”. Nie wypowiadam się tutaj na temat propagandy politycznej, lecz na temat stanu badań historycznych w konkretnej sprawie.

Skąd więc wynika to określenie?

Przypuszczam, że wynika ono z koncepcji polityki i propagandy obozu rządzącego.

W tekście Gontarczyka można znaleźć obronę Polaków.

Których Polaków?

Jest przecież w artykule Gontarczyka zdanie, że w mediach mord w Jedwabnem powoli zaczął obciążać i współczesnych Polaków. Winą za to historyk obarcza niektóre media.

Jest to jakieś nieporozumienie, nie widzę związku tego zdania z rzeczywistością.

Dr Gontarczyk wypomina, że IPN popełnił wiele błędów i zaniechań. Jego zdaniem niewybaczalne jest, że nie dokończono ekshumacji, która była szansą na wiarygodne ustalenia. Bo spalonych Żydów nie było 1600, a około 300. Co takiego się stało, że przerwano badania?

O ile dobrze pamiętam, to decyzję w tej sprawie wydał ówczesny minister sprawiedliwości Lech Kaczyński, bo prace ekshumacyjne były prowadzone przez prokuraturę, która podlegała resortowi sprawiedliwości. Jakie argumenty podawano na przerwanie ekshumacji nie pamiętam, ale byłem tym zaskoczony. Byłoby lepiej, gdyby ekshumacja została przeprowadzona zgodnie z regułami medycyny sądowej, zapewne pozwoliłoby to dokładniej ustalić liczbę ofiar. Mogłoby się oczywiście okazać, że jest ona większa…

Czyli według Pana IPN powinien kontynuować prace ekshumacyjne?
Z perspektywy całej historii to chyba nie jest najważniejsze. W moim przekonaniu to, co jest najważniejsze, zostało powiedziane. Że bezpośrednimi wykonawcami tej zbrodni byli Polacy.

No właśnie to się nie podoba Gontarczykowi.

Oczywiście, to może się nie podobać. W historii różne fakty mogą się nam nie podobać. Tylko że ma ona to do siebie, że jak coś się stało, to się nie odstanie.

Jasne było, że to niemieccy naziści zorganizowali zbrodnię i odegrali w niej istotną rolę.

Przecież Gross w swojej książce też wyraźnie napisał, że najważniejszą rolę odegrali Niemcy. Bo gdyby nie oni, nie Hitler, nie wojna, do tej zbrodni by nie doszło. W pracach zespołu IPN przypadło mi zbadanie udziału Niemców. Ustaliłem, że w lipcu 1941 roku specjalny oddział, tzw. grupa operacyjna, działał w okolicach Łomży. Najprawdopodobniej to on odegrał kluczową rolę w tym mordzie. Może wydał rozkaz grupie mieszkańców z burmistrzem na czele, a z pewnością przyzwolił, zainspirował do pogromu. Nikt nie zna przebiegu rozmowy, ale Niemcy dali zielone światło. Stworzyli możliwość uderzenia na Żydów. I to jest fakt bezsporny. Musimy przy tym jednak pamiętać, że znalazła się grupa polskich mężczyzn, która z tej możliwości skorzystała. Oni chcieli zabijać Żydów i skorzystali z okazji. Zresztą nie tylko w Jedwabnem, ale również w innych miejscowościach. Nie da się udowodnić, że zostali oni przez Niemców zmuszeni do mordowania.

Gontarczyk zarzuca też IPN brak rzeczowej polemiki z Grossem.

Na ten temat już się wypowiedziałem. Dodam, że po ukazaniu się „Sąsiadów” przez kraj przetoczyła się wielka debata, w której książka Grossa poddana została krytyce. Nie zabrakło w niej historyków związanych z IPN.

O czym z nim dyskutowano?

A chociażby w sprawie niewykorzystania całej literatury. Gross nie wspomina np. o kluczowej pracy z lat 60., w której po raz pierwszy Szymon Datner (wytrawny historyk, Świadek Historii) zbierał relację od żydowskich świadków. Po 1945 roku przesłuchiwał funkcjonariuszy gestapo. Dysponował ogromną i unikalną wiedzą na temat tych wydarzeń. Opublikował artykuł, w którym pisał, że w niektórych pogromach ludności żydowskiej wzięli udział polscy ochotnicy. Dodajmy, że wspominały już o tym raporty wywiadu ZWZ i innych komórek Polskiego Państwa Podziemnego z lat 1941-1942.

W ubiegły poniedziałek do Białegostoku przyjechał Jarosław Kaczyński. Podczas 75. rocznicy spalenia przez nazistów Wielkiej Synagogi powiedział, że była to wina państwa niemieckiego i wina narodu niemieckiego. Ale żaden z tych czynów nie mógłby mieć miejsca, gdyby nie Niemcy, gdyby nie ich agresja, gdyby nie zniszczenie państw - w tym państwa polskiego - które były niezależnie od swoich mankamentów gwarancją tego, że wielkich zbrodni się nie dokonuje.

To oczywista oczywistość.

W niedzielę upamiętnimy 75. rocznicę tragedii w Jedwabnem. Czy symbolicznie prezydent Andrzej Duda nie powinien zaprosić tam kanclerz Niemiec Angelę Merkel?
Nie mam pojęcia, co powinien zrobić prezydent Duda. To kwestia polityki zagranicznej. A skoro mowa o udziale w uroczystościach rocznicowych, może warto zastanowić się nad udziałem w nich społeczeństwa Jedwabnego.

Potrzebne są dalsze działania edukacyjne? Bo o tym też wspomina pan Gontarczyk.
O tak! Pamięć o historii powinna być podstawą edukacji i wychowania. Trzeba przypominać do czego prowadzą nienawistne uprzedzenia. Że kryją one w sobie zalążek zbrodni, która, gdy nadejdą sprzyjające okoliczności, może się dokonać...

Panie profesorze, to co dalej z Jedwabnem? Taki też jest tytuł artykułu dr Gontarczyka. IPN powinien jeszcze raz badać sprawę?

Pytaniu temu można nadawać różny sens. Moja odpowiedź jest następująca: Jedwabne stało się i chyba już pozostanie naszym miejscem pamięci, punktem odniesienia dla zbiorowej tożsamości. Niezależnie od tego, jaką wersję historii przyjmiemy za prawdę, przyjdzie na myśl ilekroć zadamy sobie pytanie, kim jesteśmy.

Jest Pan zawiedziony czy zaskoczony opinią w tym artykule?

Podobne głosy rozlegały się od dawna, a rocznica wywołuje temat. Osobiście uważam, że ta rocznica powinna nas skłaniać do poważnej, smutnej refleksji, ale też dawać nadzieję, że pamiętając o niej jesteśmy lepsi i mądrzejsi.

Zbrodnia

Doszło do niej kilkanaście dni po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej 22 czerwca 1941 r. i wkroczeniu wojsk niemieckich na tereny od września 1939 r. okupowane przez ZSRR. 10 lipca grupa mieszkańców Jedwabnego i okolicznych miejscowości, zachęcona przez Niemców, spędziła na rynek Żydów. Oprawcy dopuszczali się wobec nich aktów przemocy, pilnując, aby nikt nie zdołał się wymknąć. Grupie 40-50 mężczyzn kazano rozbić stojący na pobliskim skwerku pomnik Lenina. Następnie fragmenty monumentu musieli dźwigać do stojącej na obrzeżach Jedwabnego stodoły. Do tej samej stodoły po pewnym czasie zapędzono pozostałych Żydów. Po zamknięciu drzwi budynek został podpalony. Jak wykazało śledztwo prowadzone w latach 2000-2003 przez prokuratora Radosława Ignatiewa z białostockiego oddziału IPN, zbrodnia ta pochłonęła co najmniej 340 ofiar - kobiet i mężczyzn, dzieci i ludzi w podeszłym wieku. Dokonała jej grupa co najmniej czterdziestu Polaków.

żródło: Anna Pyżewska, Pogrom w Jedwabnem, portal IPN

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny