Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

9 mężczyzn i kobieta w areszcie. W gangu był strażnik z aresztu śledczego

Magdalena Kuźmiuk
Magdalena Kuźmiuk
Były strażnik więzienny był mózgiem gangu
Były strażnik więzienny był mózgiem gangu Archiwum
Handlowali bronią, narkotykami, wyłudzali kredyty. To był gang. Nie ma wątpliwości prokuratura. A jedną z wiodących ról pełnił w nim strażnik z aresztu śledczego.

Wojtek, klawisz, Lucyfer... To kryptonimy podsłuchów, dzięki którym śledczy mogli doprowadzić przed sąd kilkunastu członków grupy przestępczej. Ich proces wkrótce ruszy przed Sądem Okręgowym w Białymstoku.

To dziesięciu mężczyzn i kobieta. Lista zarzutów jest bardzo długa, opisane są w 58 tomach akt sprawy. Zdaniem prokurator, która napisała akt oskarżenia, gang handlował bronią i amunicją, narkotykami, lekami, nielegalnymi papierosami, wyłudzał pożyczki, sprzęt na kredyt, podrabiał dokumenty. Biznes robili też na jednorękich bandytach. Działali w Białymstoku i Zambrowie.

Nie wiedział, że to policjant

Szajkę rozpracowywali policjanci z wydziału do spraw przestępczości narkotykowej. Na celowniku od dawna mieli 33-letniego Marcina S. Wiedzieli, że handluje narkotykami. Postanowili to wykorzystać. Działali pod przykryciem.

9 marca 2015 roku, popularny hotel w centrum Białegostoku. Pierwsze spotkanie tajniaków z Marcinem S. W zaciszu jednego z pokojów gangster przekazuje potencjalnym klientom prawie pół kilograma amfetaminy i odbiera 4 tys. zł. Dziesięć dni później znów się spotykają. Dochodzi do kolejnej transakcji: prawie 3 kilogramy amfetaminy i 200 gramów marihuany. Marcin S. chowa do kieszeni ponad 25 tys. zł. w gotówce.

Potem tych spotkań było jeszcze kilka. W hotelu gangster znów sprzedał policjantom prawie 5 kilogramów amfetaminy za 35 tys. zł. Dwa razy Marcin S. umówił się z „klientami” na parkingu zajazdu na trasie z Zambrowa do Łomży. Miał dla nich inny towar. Z torby wyciągnął browning. Był specjalnie przerobiony, poprawiona kolba, obcięta lufa. Marcin S. miał też naboje. Wziął 6 tys. zł. Miesiąc później znów transakcja dotyczyła broni. Tym razem karabinku automatycznego Kałasznikowa i dwóch magazynków. Policjanci-klienci kupili też przy okazji litr płynnej amfetaminy i marihuanę. Marcin S. zaoferował im na następny raz tabletki ecstasy, tytoń. Żalił się, że z bronią krótką są problemy, ale może załatwić „kałasznikowy”.

7 maja 2015 roku. Ostatnia transakcja. Policjanci kupują 6 kilogramów amfetaminy za 42 tys. zł. Marcin S. zostaje zatrzymany, kiedy opuszcza hotel.

Nowa tożsamość gangstera

Koniec 2014 roku. Inny członek gangu, 38-letni Andrzej W. dowiaduje się, że jego imiennik i równolatek Andrzej Z. - a także partner w interesach związanych z automatami do gier - ma znów kłopoty z prawem i na cito potrzebuje dowodu osobistego. Andrzej W. myśli, że problem może rozwiązać Marcin S. Koszt: 4 tys. zł.

Mijały tygodnie, a nowej tożsamości dla Andrzeja Z. nie było, więc ten zaczął się mocno niecierpliwić. W końcu postawił ultimatum: jeśli S. i W. nie załatwią mu dowodu, obaj będą musieli zapłacić po 50 tys. zł za niewywiązanie się z umowy. Andrzej W. wystraszył się, bo miał Andrzeja Z. za mężczyznę niebezpiecznego i gwałtownego. Był świadkiem choćby jego najazdu na stację paliw i bar, których właściciel miał u siebie automaty do gry Andrzeja W. i Andrzeja Z. Ten drugi zażądał od niego 9 tys. zł za uszkodzony automat i jako równowartość wygranych na nim kwot, których rzekomo nie było w maszynie. Żołnierze Andrzeja Z. nastraszyli właściciela, grożąc mu spaleniem baru.

Andrzej W. uznał, że może mu pomóc tylko Mariusz Sz. I tak pojawia się w tej sprawie kolejna ważna persona w hierarchii gangu. Funkcjonariusz służby więziennej, zatrudniony w areszcie przy Kopernika. 31-letni klawisz dorabia sobie, prowadząc firmę budowlaną i lokal rozrywkowy pod Białymstokiem. Siedzi też w branży jednorękich bandytów. Mariusz Sz. zgadza się pomóc Andrzejowi W. za 20 tys. zł. Obietnicę spełnia i po jakimś czasie - w mieszkaniu Andrzeja Z. - dochodzi do przekazania jego żonie w kopercie nowego dokumentu.

19 maja ubiegłego roku policjanci przeszukują mieszkanie, piwnicę i samochód Andrzeja Z. Znajdują broń palną, amunicję, maczetę, pałkę teleskopową, siekierę.

Wcześniej, bo 10 maja, zatrzymany zostaje kolejny członek grupy - Maciej M. z Zambrowa. Jest podejrzewany o handel narkotykami. Wpada w ręce policji, schodząc w Gdyni na ląd z promu ze Szwecji. Pod siedzeniem pasażera w jego volvo policja znajduje w kopercie ponad 100 tys. koron. Pies wyspecjalizowany do szukania narkotyków mocno reaguje na brunatną plamę na podłodze auta. To ślad po płynnej amfetaminie. Później, już w mieszkaniu Macieja M., policjanci znajdują broń i kij bejsbolowy. Wiedzą też, że browning, który Marcin S. sprzedał w hotelu policjantom pod przykryciem, wcześniej został kupiony właśnie od Macieja M.

Pętla dłużników

Zdaniem prokuratury, strażnik z aresztu Mariusz Sz. pełnił w gangu wiodącą rolę w organizacji wyłudzeń pożyczek i sprzętu RTV i AGD na raty w białostockich sklepach. W tej części planu ochoczo brała udział m.in. dziewczyna Marcina S. - 22-letnia Marta F., a także ich znajoma Agnieszka W., która w procederze pełniła funkcję tzw. „słupa”. Po prostu na jej nazwisko zaciągane miały być pożyczki, których nikt nie miał zamiaru spłacać. Pech chciał, że w większości przypadków jej zdolność kredytowa zweryfikowana została negatywnie.

Hazard i długi z nim związane były dobrą „przynętą” dla gangsterów. Tak wykorzystali 30-letniego Bartosza S., który „wisiał” im kilkanaście tysięcy. Wymyślili, że S. będzie brał sprzęt na raty. I tak np. 26 marca ubiegłego roku zadłużył się na prawie 7 tys. zł. Wziął na raty dwa telewizory, odkurzacz i płytę indukcyjną. Wyłudził też drogi telefon, który dostał w prezencie strażnik Mariusz Sz. On wziął też telewizory i płytę indukcyjną. Odkurzacz dostała Violetta K., która pomagała gangsterom w załatwianiu fałszywych zaświadczeń o zatrudnieniu. A te były niezbędne przy kredytach.

Innym dłużnikiem strażnika był Piotr M., który prowadził komis samochodowy pod Białymstokiem. Pożyczał od Mariusza Sz. pieniądze na grę. Uzbierało się 25 tys. zł. Piotr M. zwlekał z ich oddaniem. Dlatego - zdaniem śledczych - klawisz zlecił swoim żołnierzom siłowe wyegzekwowanie długu. Zgodnie z jego poleceniem, Jakub Z. i Dawid G., mieli dusić dłużnika. Nachodzili go trzy razy. Dwukrotnie Piotr M. był siłą wywożony poza Białystok i dotkliwie bity. Kiedy napastnicy trafili do aresztu, mężczyzna był dalej nachodzony. Sugerowano mu, by zmienił zeznania.

Gangsterom grożą wieloletnie wyroki. Także dlatego, że większość była już karana. Pięć osób jest tymczasowo aresztowanych, w tym były klawisz z aresztu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny