MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Łupianka szlachecka - niezwykła historia wsi

Marian Olechnowicz
Stara wiejska świetlica jest jednym z najstarszych drewnianych budynków. We współczesnej Łupiance dominuje architektura murowana.
Stara wiejska świetlica jest jednym z najstarszych drewnianych budynków. We współczesnej Łupiance dominuje architektura murowana.
Tam, gdzie znajduje się dziś ta miejscowość, już w epoce pradziejowej były stanowiska obróbki krzemienia. Może stąd też i nazwa osady? W okresie późnego średniowiecza napłynęli osadnicy z pobliskiego Mazowsza.

Niedaleko zaścianka jest wzniesienie Będzieżna Góra, która sięga 157 m. Blisko stąd do leniwie płynącej Narwi. W XVIII wieku mieszkańców dotknęło morowe powietrze. Ludzie umierali gwałtownie. Wkrótce zabrakło rąk do grzebania zmarłych. Doszło do tego, że jeżeli ktoś zachorował, to szedł na miejsce zwane Sękowcem i póki sił starczało, kopał sobie grób…

Przeżyła jedynie rodzina Kozaków, którzy uciekli z Łupianki i zamieszkali na łące nadrzecznej, zwanej Orlem. W rodzinie było dwóch synów. Gdy dorośli, młodszy opuścił dom i założył nową osadę, którą nazwano Łupianką Nową. Starszy został tam, gdzie istniał zaścianek, który nazwano Łupianką Starą.

Jej mieszkańcy mieli ziemie sięgające aż po dobra uhowskie, lecz epidemia wyludniła miejscowość. Biskup łucki nakazał, aby uhowianie zagospodarowali opuszczone ziemie. Po latach Łupianka znów się zaludniła i upomniała się o ziemię. W czasach zaborów władze carskie nakazały uhowianom zwrócić 40 działek ziemi. Ci nie usłuchali, a mieszkańcy Łupianki postanowili dochodzić swego siłą. Doszło do bójki. Interweniował patrol kozacki. Uhowianie przegnali wrogów za rzekę. Wtedy to nadjechał niejaki Płoński, miejscowy osiłek. Chwycił drąg potężny i przegnał uhowian.

Dwie wrogie miejscowości pogodziła wojna 1914-1918 roku.

Żyli z roli i rzeki

Po wsi uwijają się ciągniki. Duże, nowoczesne. Ciągną białe bele z kiszonką. Ludzie pracują w polu albo w oborach. Bo jest pora dojenia krów. Tylko Jan Łupiński siedzi na ławeczce. Wiek i choroba zwalniają go od pracy. Z chęcią opowiada nam o dawnych czasach.

- Gdzie jest Car, to wszyscy wiedzą - opowiada Jan Łupiński, rocznik 1925. - Ciekawe legendy krążą o tym miejscu. Przy samej drodze znajduje się pole Wisiowskie. Nad samą Narwią znajduje się Wielkikoł. Nieraz rzeka tę łąkę oblewa, zostawiając na środku niewielką wyspę. Podobnie jest z Orlą, która też znajduje się przy samej Narwi. Dysiowką nazywają pole mieszane. Rozlewy w stronę Uhowa nazywają Krzywulem. Tam na wiosnę ryba w jedno koryto się zbierała. Nieraz w wodzie aż się kotłowało. Sama wieś dzieli się na Sulki i Kącik. Nad samą Struga jest Majdan, gdzie krowy można było poić - mówi pan Jan.

Nad rzeką każdy miał swoją łąkę i łódkę. Niektórzy tylko z ryb żyli. Jak była duża woda to ryba szła aż pod Strumiankę i tam najwięcej można było złowić. Przed wojną Żydzi kupowali hurtem. Wielkim darem dla mieszkańców była przepływająca przez wieś Struga. Każdy miał przy niej swoją sadzawkę, w której trzymał ryby. Bo tylko takie brali żydowscy kupcy. W dodatku musiały być cztery na kilo.

Taki Władysław Łupiński miał nawet dwie sadzawki. A jego brat zbudował dość duży staw. Każdy ze wsi miał też swoją działkę do kopania glinki na kredę.

Wydobywali ją, robili duże gomuły i wozili na targ najczęściej aż do Knyszyna albo Rutki. Stał we wsi wiatrak, który postawił Julian Łupiński. Na jego śmigła czepiały się nieraz dzieciaki. Nie zawsze kończyło się to szczęśliwie. Wie o tym najlepiej pan Jan, któremu drewniane laski towarzyszą od kilkudziesięciu już lat. Przyjechał Stawierej z Jankowców, aby połamane nogi leczyć. I kazał w słonej wodzie je moczyć No i teraz bez kul lub dwóch lasek chodzić nie da rady.

Żniwa

- Do żniw szło się całymi rodzinami- wspomina pan Jan - I na cały dzień. Chyba, że ktoś miał pole bliżej. Dzieci paski do wiązania wiły i układały. A wiązać najlepiej z pomocą krępolca, czyli kijka. Ale teraz to bizony koszą - dodaje Jan - Najciężej było kosić sierpem. Garść urżnięta i na pas. I tak cały czas. Z karkiem zgiętym nisko nad ziemią. Słoma była nie tylko na ściółkę lub sieczkę, ale i do krycia dachów. I teraz umiałbym ją położyć- chwali się nasz rozmówca - Najpierw należy ukręcić paski, które uwijało się prętem.

Potem ukręcić większe snopki. A słomę kładło się od dołu, wiążąc pasami do łat i krokwi. My - Piłaty mieliśmy pole aż pod Bokinami. W lesie jest źródełko z zimną wodą. Dobra była do popicia w czasie żniw. Do jedzenia brali kluski z twarogiem, kawałek mięsa, chleb. W domu po robocie też coś na szybkiego kobiety robiły. Najczęściej kartofle z kapustą albo mlekiem.

W 1944 roku front stał przy Łupiance. A była pora żniw. Na patelni smażyły się placki z młodych kartofli. Nagle wszedł Niemiec. Wziął jednego z talerza. Aż mlaskał rozkoszując się smakiem. Ale uprzejmy był, wstydził się sięgnąć po następnego. Nikt go zresztą nie zapraszał.

Gospodarze we wsi byli zamożni. Taki Kutka Ulijan Łupiński gospodarował na 20 hektarach. Nieco więcej miał Rogala. Pierwszy telewizor we wsi miał Oleś Łupiński, ale tuż za nim Piłaty. Po robocie był czas na zabawę, wiec nieraz Franciszek Cimaszewski chwytał za skrzypce, wtórował mu na harmonii Oleś Kutków, a na bębnie Kostek Cimaszewski. Jak grała kapela z Łupianki , to musiała być udana zabawa albo weselisko.

Z Łupianki do Kornina

Ze wsi Łupianki Maciej Rostowski ciężko chory, będąc już prawie na śmiertelnej pościeli czas niemały, a gdy się udał do Matki Najświętszej w cudownym kornińskim obrazie i ofiarował się, z płaczem prosił miłosierdzia jej i doznał łaski, się ozdrowiał prędko, co zeznał pod sumieniem.

Z tejże wsi Euximia Partichowa szlachetna ofiarowała się w chorobie zostając niedziel dziesięć, w której napomnienie we śnie miała, aby się ofiarowała do obrazu Marii Panny Kornińskiej upewniając w tym, że zdrowa będziesz. Z czego zaraz ofiarowała się i zdrową została, co po spowiedzi pod sumieniem zeznała, iż wielkiej łaski Matki Chwalebnej doznała.

Z tejże wsi Łupianki pan Maciej Roszkowski zapadł był na krzyż tak ciężko i na wszystko przez niedziel kilka, że i od pamięci odstępował, którego rodzony ofiarował, a zaraz opamiętał się na co i sam zezwoliwszy ofiarował się, prosił łaski, miłosierdzia Matki Najświętszej w kornińskim obrazie i prędko do zdrowia przyszedł, co zeznał, że doznał łaski Matki Najświętszej. A działo się to przed ponad dwustu laty. Wówczas to z cudów słynęła Matka Boska Kornińska, której prawosławne sanktuarium znajdowało się niedaleko Białowieży.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny