Właśnie pod hasłem "Podlaskie ziołami pachnące" odbywała się ludowa impreza w skansenie pod Jurowcami. Frekwencja, jak przypadku tego rodzaju imprez, była imponująca. Wśród straganów uginających się od tradycyjnych podlaskich wyrobów, przechadzały się tłumy ciekawskich.
- Bardzo smakowicie pachną sery z Korycina - uważa Karolina Okułowicz. - No i jest tu wiele naturalnych ziół - dodaje jej narzeczony Dariusz Szuka.
Ziele jest wszędzie
Amatorów do skosztowania wyrobów opartych na ziołach było wielu. I tak na przykład nalewką "zielną" raczyła się chętnie Emila Czyżewska z Białegostoku.
- Znakomicie rozgrzewa. Jest słodka i wyśmienita - tłumaczy Emila, trzymając kieliszek w ręku. - Akurat ta nalewka pachnie miodem.
- Miód, powstaje nie tylko dzięki znojnej pracy pszczół. Zioła w jego produkcji są niezbędne - podkreśla Eugeniusz Dmochowski, producent miodu. - Pszczoły korzystają z ziół i są z tego bardzo zadowolone - uważa pszczelarz. - Siejemy im specjalnie i nostrzyk lekarski, i facelię.
Jak dodaje, niektórzy sąsiedzi, przy obecnej cenie zboża, pukają się w czoło i śmieją się z niego, że zielska nasiał: - Ale mnie za to pszczoły się odwdzięczają - cieszy się Eugeniusz Dmochowski.
Oset to też zioło
Podchodzimy do stoiska, gdzie wcześniej pani Emila kosztowała nalewki.
- Robimy ją na miodzie, spirytusie z bukietem korzennych przypraw. To bardzo stary przepis rodziny Tołwińskich - wyjaśnia Nina Tołwińska. - To przepis naszej babci, która żyła 106 lat. Codziennie piła kieliszeczek naleweczki.
- A jaki to bukiet przypraw znajduje się w tej nalewce? - dopytujemy.
- To tajemnica - pada odpowiedź.
Bardziej skory do wynurzeń jest mąż pani Niny: - Oset, skrzyp polny - raczej żartuje Józef Tołwiński. - Ten oset zbieram sam, gołą ręką.
Zapewne to po spożyciu tejże nalewki człowiek robi się bardziej odporny na ból, w tym na ukłucie ostu.
Ziół, a dokładnie lnu (tego dnia każda roślina zasługiwała na miano zioła) nie brak też na stoisku Heleny Wasiluk z Siemiatycz.
- Len teraz służy jako ozdoba, ale kiedyś ludzie ciężko przy nim pracowali. Tkano, robiono z lnu olej - wylicza pani Helena. - A siemię lniane wpływa chociażby dobrze na żołądek.
Z ziołami trzeba rozmawiać
Jak mówi mieszkanka Siemiatycz, hodowla lnu to trudna sprawa: To bardzo pracochłonne - twierdzi pani Helena. - Trzeba je posiać, pielić, doglądać, rozmawiać do niego.
- O czym są te rozmowy? - jesteśmy ciekawi.
- Żeby roślina rosła pięknie, że jest cudna i że wcale mi nie dokucza - zdradza pani Helena. - Im więcej komplementów się powie, tym lepiej roślina rośnie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?