MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Liga Europejska: Jagiellonia gra w I rundzie

Wojciech Konończuk
W minionym sezonie jagiellończycy (białe stroje) w kwalifikacjach Ligi Europejskiej odpadli od razu, nie dając rady Arisowi Saloniki. Teraz może być znacznie lepiej.
W minionym sezonie jagiellończycy (białe stroje) w kwalifikacjach Ligi Europejskiej odpadli od razu, nie dając rady Arisowi Saloniki. Teraz może być znacznie lepiej. Wojcech Oksztol
Żadna z 25 drużyn, która może być rywalem Jagiellonii Białystok w I rundzie kwalifikacji Ligi Europejskiej nie jest poza zasięgiem naszej ekipy. Nie oznacza to jednak, że zespół Michała Probierza czeka łatwa próba.

Rok temu jagiellończycy debiutowali na europejskich salonach, tocząc zacięte boje z Arisem Saloniki. Co prawda odpadli, przegrywając u siebie 1:2 i remisując na wyjeździe 2:2, ale pozostawili po sobie jak najlepsze wrażenie.

Po historycznym występie przydałby się postęp, czyli premierowe zwycięstwo i wyeliminowanie jakiegoś przeciwnika. Na Jagę czekają zespoły m.in. z Wysp Owczych, San Marino, czy Andory i trudno sobie wyobrazić, by żółto-czerwoni mieli z nimi jakiekolwiek kłopoty. Już raczej należy oczekiwać dwóch efektownych zwycięstw.

Niektórzy się zdziwią

Pamiętać jednak trzeba, że w gronie potencjalnych przeciwników jest na przykład słoweńska Olimpia Ljubljana, czy też bardzo niewygodni rywale z Azerbejdżanu, Kazachstanu i Armenii.

- Wiem, że wielu się śmieje z tych drużyn. Ale jeśli się weźmie pod uwagę bazy, jakimi dysponują niektórzy, czy też budżety, to ten śmiech może przerodzić się w zdziwienie - mówi Probierz. - Nie chcę, by zabrzmiało to jak usprawiedliwianie się, bo chcemy zajść w pucharach jak najdalej. Ale to wcale nie muszą być pogromy - dodaje.

W tym sezonie sytuacja białostoczan będzie inna. W minionym, jako zdobywca Pucharu Polski, rozpoczynali występy od trzeciej rundy eliminacyjnej. Oznaczało to nie tylko wylosowanie silnego rywala, jakim był Aris. Spotkania rozegrane zostały na przełomie lipca i sierpnia, kiedy ruszał w naszym kraju sezon ligowy. Probierz nie musiał zatem zmieniać nic w przygotowaniach i fakt występów w europejskich pucharach nie zmieniał niczego, jeśli oczywiście nie liczyć większej liczby meczów.
Teraz będzie inaczej, bo Jaga na boisko wybiegnie miesiąc wcześniej. Jak pokazuje historia niemal regułą jest, że polskie drużyny w lipcu mają wielkie kłopoty. W zlikwidowanym już Pucharze Intertoto nasze kluby bywały eliminowane przez futbolowych kopciuszków. Można wymienić chociażby 2003 rok, kiedy już w pierwszej rundzie odpadła Polonia Warszawa, dwukrotnie przegrywając (0:3 u siebie i 1:2 na wyjeździe) z Tobołem Kustanaj z Kazachstanu.

Pamiętajmy o Levadii

Ale nie trzeba szukać w tak dalekiej przeszłości. W minionym sezonie Ruch Chorzów w II rundzie miał ogromne kłopoty, by przejść FC La Valletta z Malty, rozpaczliwie broniąc u siebie dającego awans bezbramkowego remisu. Wisła Kraków w kompromitującym stylu odpadła z Agdamem Karabach z Kazachstanu, przegrywając oba spotkania (0:1 i 2:3).

Polskie ekipy zawodziły nawet w kwalifikacjach elitarnej Ligi Mistrzów, do których wydawałoby się, że powinny podchodzić podwójnie umotywowane. A tymczasem dwa sezony temu Wisła odpadła z estońską Levadią Tallin, a w minionych rozgrywkach Lech Poznań tylko dzięki fenomenalnej postawie bramkarza Krzysztofa Kotorowskiego uporał się po rzutach karnych z azerskim Interem Baku.

Już te fakty powinny dać sporo do myślenia nadmiernym optymistom. Trudno jednoznacznie powiedzieć, dlaczego polskie drużyny nie radzą sobie w lipcu ze słabszymi od siebie rywalami. Trudno zgodzić się z tym, że powodem są skrócone urlopy przed okresem przygotowawczym. Są przecież kraje, gdzie rozgrywki ruszają dużo później niż u nas i nikt nie robi problemu ze startu w europejskich pucharach.

Być może nasi trenerzy i piłkarze szykują formę na rozgrywki ligowe licząc, że słabeuszy da się pokonać siłą rozpędu. Do zlekceważenia przygotowań przyznał się zresztą przed starciami z Levadią ówczesny szkoleniowiec Wisły Maciej Skorża, mówiąc o "błędzie w sztuce trenerskiej".

Oby tych pomyłek nie popełnili Probierz i jagiellończycy. Wypada mieć nadzieje, że krótsze urlopy nie wpłyną na ich dyspozycję fizyczną i że nie zlekceważą rywala, nawet jeśli okaże się nim klub z maleńkich państewek, jak San Marino czy Andora.

Warszawa to nie Białystok

Jest jeszcze jeden problem. Żółto-czerwoni to wyraźnie drużyna własnego boiska. Mimo że w statystykach jest postęp, to i tak większość punków nasi piłkarze zdobywają na stadionie przy ul. Słonecznej. Już w ubiegłym roku białostocki obiekt został warunkowo dopuszczony do gry w kwalifikacjach LE i teraz mogą być problemy ze zgodą UEFA na rozgrywanie tu meczów.

- Złożyliśmy dokumenty i czekamy na odpowiedź. Musimy się jednak zabezpieczyć, dlatego jako rezerwowy obiekt wskazaliśmy stadion Polonii Warszawa - mówi rzeczniczka Jagi Agnieszka Syczewska.
Wiadomo, że przy Konwiktorskiej w stolicy nie będzie ani tej liczby kibiców, ani atmosfery, jak przy Słonecznej w Białymstoku, co może mieć znaczenie w bojach z silniejszymi rywalami.

Oby UEFA wzięła pod uwagę to, że wiele obiektów i tak jest w gorszym stanie niż ten w Białymstoku i pozwoliła, by 30 czerwca lub 7 lipca nasza drużyna zagrała przed własną publicznością.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny