Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Galeria Arsenał. Jiří Černický - Spirytualizm naukowy, czyli narkotyki jako tworzywo sztuki (zdjęcia)

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
Galeria Arsenał. Jiří Černický - Spirytualizm naukowy
Galeria Arsenał. Jiří Černický - Spirytualizm naukowy Jerzy Doroszkiewicz
Jiří Černický na wystawie „Spirytualizm naukowy”, którą prezentuje Galeria Arsenał, świetnie bawi się przestrzenią i nowoczesną techniką wizualną, jednocześnie korzystając z odpadów cywilizacji, jej dawnych i współczesnych mitów.

I właśnie te współczesne mity Jiří Černický przedstawia w instalacji „Fusy”, którą przygotował specjalnie na wystawę „Spirytualizm naukowy” do białostockiej Galerii Arsenał. Podczas oprowadzania kuratorskiego na lustrzanej powierzchni stołu stały palące się świece, a ową powierzchnię wypełniały dziwne symbole umieszczone w kole. Niewykluczone, że osoby korzystające z usług wróżek wiedzą o co chodzi. Sam Jiří Černický twierdzi, że jest przerażony rozprzestrzenianiem się wróżbitów w różnych kanałach telewizyjnych - stąd pewnie ustawiona na statywie symboliczna kamera wideo. Ale to, co najciekawsze, to wcale nie zakazane przez Kościół katolicki runy umieszczone tu i ówdzie, ale większe i mniejsze szklane kule. Te większe zostały umieszczone w miejscach, w których według autora - wydarzyła się jakaś związana z Polską tragedia. Jest Oświęcim, Warszawa i jest też Smoleńsk. A te większe szklane kule wypełnione są nie padającym śniegiem - jak w mniejszych - udających pamiątki - ale ziemią z miejsc zroszonych polską krwią.

Nie mitologię, ale historyczną prawdę, zgodnie z czeskim poczuciem humoru Jiří Černický, umieścił na powierzchni pestki, na którą trzeba spojrzeć przez lupę. Wtedy ujrzymy sceny z sowieckich obozów pracy - niesławnych gułagów. Połączeniem sowieckiego zniewolenia z mitem Ikara jest z kolei „Letatin w klatce”. Latający rower Władimira Tatlina ukazany jest jako uwięziony w opresyjnym systemie, doskonale znanym Czechom, nie tylko z międzynarodowej inwazji 1968 roku. Ale tuż obok - w tej samej sali - trzy „półki” to trzy instalacje, których nazw podczas kuratorskiego oprowadzania sam autor nie potrafił sobie dokładnie przypomnieć. Z pewnością zbiory rupieci mają epickie nazwy: „Wieczne podróżowanie Romów do Walhalli”, „Zdobycie piekła Dantego przez Thora Heyerdahla” i „Wejście na K2 oczami Trockiego”.

- To wyraz jego przekonania o niewyczerpanym potencjale tradycyjnych środków artystycznych i o potrzebie rehabilitacji we współczesnym obrazoburczym środowisku kulturalnym mitologii romantycznej na tle znacząco zaognionych konfliktów społecznych - tłumaczy kurator wystawy „Spirytualizm naukowy” Michal Koleček .

To nie koniec atrakcji. Wzrok przykuwa uwieszona na łańcuchu dziwna uprząż z głośnikami i kagańcem. To „Uprząż dla wilkołaka”. - Chciałem sobie wyobrazić, jakiego rodzaju lęk mogli odczuwać nasi przodkowie przed jakimś tysiącem lat - przyznał się Jiří Černický. Jego konstrukcję zakładał już na grzbiet malamuta. Dźwięk z mikrofonów umieszczonych przy kagańcu mógłby kojarzyć się i dziś w środku nocy z czymś niecodziennym, niewyjaśnionym, a przed 10. wiekami… właśnie z wilkołakiem. I żeby nie było tak śmiertelnie poważnie, Jiří Černický ma taki pomysł: „Tak wyposażone zwierzę proponuję puścić wolno (przede wszystkim w godzinach nocnych, najlepiej podczas pełni) w miasto. Zakładam, że bardzo szybko stanie się obiektem pogoni sił porządkowych. W ten sposób dramat rozdrażnionego wilkołaka się jeszcze pogłębi.”

Opowiadająca o miłości instalacja „Ecstasy”, czyli miniaturowa rzeźba Wenus z Milo wykonana przez autora z tabletek ecstasy, została udokumentowana siedmioletnią korespondencją z różnymi czeskimi instytucjami, zanim mógł wykorzystać narkotyk do swojej instalacji. Bez „bumagi” praskie muzeum nie zgodziło się na jej pokazywanie. Za to praca wideo „Proszę, moglibyście dać mi coś, czego nie jest wam żal?” wymaga sporego zaangażowania, projekcja trwa ponad kwadrans. Jiří Černický stał na przystanku praskiego metra i żebrał o jakieś dziwne przedmioty, które umieścił zamknięte w przezroczystym boksie. Za to w filmie, ruszający pociąg metra przyśpiesza, by wreszcie poruszać się z prędkością światła. Odwołuje się tu do akceleratora cząstek. Z owego pędu wyłaniają się kolejne przedmioty, które po ułożeniu w puzzle, znów powracają do początku wideo. Podobno chce w ten sposób „połączyć zwykłą sytuację społeczną ze zjawiskiem występującym w kontekście doświadczenia naukowego. Oznacza to powiązanie przypadkowego procesu niedefiniowalnego naukowo z prawami fizyki, które próbują precyzyjnie opisać świat. Mówiąc ściślej, chodzi o artystyczne adaptowanie zwykłej sytuacji zachodzącej między ludźmi na laboratoryjny proces fizyczny, który odbywa się w akceleratorze cząstek”.

Jedno jest pewne - Jiří Černický ma fantazję, umie wykorzystać okoliczności i nie brak mu wrażliwości społecznej i poczucia humoru.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny