Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

DAgA DanA – Meridian 68 (2016, wideo)

Jerzy Doroszkiewicz
DAgA DanA - "Meridian 68"
DAgA DanA - "Meridian 68" Karrot Komando
Polsko-ukraiński zespół po podróżach do Chin i Mongolii wzbogacił swoje elektroniczno-akustyczne brzmienie o nowe elementy tworząc przepiękny collage - „Meridian 68”.

Otwierająca krążek kurpiowska pieśń weselna „Grajo gracyki” - weselna i obrzędowa, w elektronicznym sosie, przyprawiona jazzowym kontrabasem Mikołaja Pospieszalskiego i perkusją Bartosza Mikołaja Nazaruka zamienia się w porywający song duetu Daga Gregorowicz i Dana Vynnytska. Zmiany klimatu, klasyczne barwy fortepianu w tle i chórki rodem jakby z celtyckich pieśni Enyi składają się w muzyczną baśń, z wiolonczelą w roli przewodnika i transowym gardłowym głosem Hassibagena. I to wszystko w niecałych sześciu minutach.

„Kanding Qingge” według UNESCO jest jedną z 10 najpopularniejszych pieśni ludowych na świecie, a powstała na styku kultur – tybetańskiej i chińskiej. DAgA DanaA przetwarzają tę melodię poczynając od niemal latynoskich rytmów, po wokalizy przypominające chopinowskie płyty Nowych Singers, przyprawiając całość orientalizującą partią wiolonczeli. Aha, jak na mój słuch, wokalistki śpiewają po... chińsku!

Słuchanie zespołu to podróż również po małych polskich ojczyznach. „Rano rano ranusieńko” zabiera słuchaczy do Biskupizny – mikroregionu będącego niegdyś własnością biskupów poznańskich. Fantastycznie brzmiące, jasne partie pianina elektrycznego wraz z pulsującymi bębnami czynią z tej archaicznej pieśni mariaż jazz rocka z folkiem i obowiązkową elektroniką, która tu służy multiplikacji głosów. Bo kiedy trzeba, same wokalistki śpiewają znakomicie i bez użycia elektronicznych zabawek. I kiedy wydaje się, że już wszystko zostało powiedziane, słyszymy frazy jak z nie przymierzając Earth, Wind & Fire. Na trąbce gra tam Szczepan Pospieszalski.

„U jeziorecka” to kurpiowska pieśń przeznaczona do śpiewania na otwartych przestrzeniach. Ale czymże są kurpiowskie pola i lasy wobec ukraińskich stepów na które przenosi nas głos Dany Vynnytskiej. Artyści mistrzowsko mieszają rytmy, gardłowy śpiew mieszając z pomrukiwaniami Rolanda. A jak budują napięcie. W finale to jakieś neopogańskie transowe folk techno zagrane na prawdziwych instrumentach.

Zespół pozostaje na Kurpiach, zwracając tym razem uwagę słuchaczy na specyficzną wymowę z tamtych stron. Mam wrażenie, że ta gwara w pewien sposób skojarzyła się wokalistkom z brzmieniem języka... chińskiego. Ileż w tej piosence o walce z biedą jest radości!

Kiedy z Kurpi przenosimy się na Podole, by posłuchać opowieści o powrocie syna z wojska w słowach „U poli bereza” nie spodziewamy się, że podróż zakończy się na mongolskich stepach. Śpiewający gardłowo Hassibagen z Mongolii nadaje pieśni tajemniczości, zaś instrumenty klawiszowe zabierają słuchaczy w futurystyczny świat, który jednak potrafił zadbać o przechowanie tradycji nie tylko w postaci cyfrowych plików.

„Siałem proso na zagonie” z powodzeniem mogłaby trafić do repertuaru Anny Marii Jopek, ale na razie ta wokalistka nie ma jeszcze tyle śmiałości do flirtowania z elektroniką. To pieśń weselna, którą śpiewano w drodze do ślubu. Co ciekawe – Polka z Ukrainką – połączyły w tym utworze tradycje obu narodów śpiewając po ukraińsku „Płynie niewielka rzeczka”. I tak oto radość ze ślubu, choć niekoniecznie z miłości, łączy się z liryzmem uczuć, często nie mających w tradycji ludowej finału przed ołtarzem.

Zupełnie wyjątkowo została zaaranżowana literacko-ludowa piosenka „Plywe kacza po Tysyni”. Kiedy zabrzmiała podczas pogrzebu Michaiła Żyzniewskiego, Białorusina zabitego w 2014 roku na Euromajdanie, zaczęto ją śpiewać, by uczcić pamięć wszystkich zabitych w tej lokalnej rewolucji. Uteatralizowany, niezwykle dramatyczny wstęp, z gardłowym głosem i wiolonczelą rozdziera dusze, kiedy dziewczyny łkają o obcych kopiących grób i interpretują dialog zabitego z matką. Poruszający moment i symbol polsko-ukraińskiej przyjaźni.

„Nie będę się kłopotała” to dowód na znakomitą umiejętność wykorzystywania looperów do tworzenia współczesnych folkowych interpretacji ludowych przyśpiewek. Te zdolności zawsze zadziwiają podczas występów zespołu na koncertach.

„Koby ne moroz” to miłosna ballada z obwodu Iwano-Frankiwskiego, czyli przedwojennego Stanisławowa, siedziby polskiej magnaterii kresowej. Z żałosnej piosenki DagA DanA zmieniają ją w jakiś niezwykły techno-jazzowy lot jastrzębia kołującego nad stepem. Wokalizami unoszą się wysoko pod niebo, a dopompowując pieśń rytmami techno dodają jej jeszcze więcej energii. Po jej wysłuchaniu niepotrzebne są żadne specjalne napoje ani inne środki wspomagające.

Krążek kończy się elektronicznie wielogłosową pieśnią „A w tomu sadu”. Starodawna słowiańska pieśń obrzędowa powstała, a jakże, w obwodzie żytomierskim. Czyż nie miał racji marszałek Piłsudski przyrównując II RP do obwarzanka?

„Meridian 68” to także maleńkie dzieło sztuki edytorskiej. Z okładkami stylizowanymi na ikonopisanie, z tekstami pieśni wraz z objaśnieniami ich historii jest nie tylko pięknym kawałkiem dziedzictwa kulturowego z tej części Europy, ale też zachętą do poznawania folkloru. Dopóki nie jest za późno.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny