Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janis – Little girl blue (wideo)

Jerzy Doroszkiewicz
Kadr z filmu Janis - Little girl blue
Kadr z filmu Janis - Little girl blue Mat. dystrybutora
Janis Joplin, sławna wokalistka z lat 60. Powraca na ekrany kin w biograficznym filmie dokumentalnym Amy Berg. Porównania z filmem o Amy Winehouse nieuniknione.

Obydwie wokalistki talent miały wielki, tyle, że jednak życie w Londynie w XXI wieku było o niebo łatwiejsze niż w Teksasie pół wieku temu. Janis Joplin śpiewała wbrew rodzicom , śpiewała bo kochała bluesa, śpiewała, bo chciała wyrwać się z domu. Z domu, do którego tęskniła i w którym nigdy nie znalazła ciepła. Zawsze była tą gorszą córką, nawet kiedy pisały o niej gazety, a na koncertach szalały tłumy.

Alkoholem i seksem starała się pokryć nieśmiałość i przekonanie o własnych niedostatkach. Jak okrutni musieli być koledzy i koleżanki ze średniej szkoły skoro wybrali ją, uwaga, najbrzydszym chłopakiem. Kiedy zaczęła być sławna, stroiła się na przekór wszystkim, w kolorowe szatki, często ekstrawaganckie. Chciała odreagować, zwrócić na siebie uwagę? Nie wiadomo.
Amy Winehouse miała niebywałe szczęście. Sama grała, komponowała, studia i sale koncertowe szybko stały się jej bliskie, a dzięki świetnym współpracownikom w Londynie, jednym z muzycznych centrów świata, nagrywała znakomite piosenki. Inaczej po latach można oceniać Janis. Jej utwory z Big Brother sa zagrane i nagrane, jakby akompaniował jej punkowy zespół z prowincjonalnego domu kultury. Muzycy są kilka klas niżej, a po latach nadal mają żal, że Joplin ich zostawiła. Amy – zostawiał chłopak, menadżer robił wszystko, by tylko zechciała wejść do studia.

„Little girl blue” w życiu próbowała miłości do kobiet, zmieniała facetów, podryw traktując jako wyzwanie, ale kiedy kochała, potrafiła odstawić alkohol. Amy nie miała szansy wytrzeźwieć, choć też – bardzo chciała. W filmie o Joplin za jej depresją zdają stać rodzice. Zimni, nieczuli, a przecież pisała do nich z najodleglejszych zakątków świata. Większość facetów, których zostawiła, zdaje się umniejszać jej talent. Chyba i dziś nawet gdyby Joplin śpiewała bez akompaniamentu, byłaby kochana i rozpoznawana. I wcale nie musiała odejść w wieku 27 lat. Miała pecha.

Warto zobaczyć Amerykę lat 60., wielkie festiwale, które stały się rodzicami chrzestnymi wszystkich openerów i choć na chwilę poczuć atmosferę, jaka w Polsce nie miała szansy nigdy zagościć, choćbyśmy zrobili jeszcze sto Przystanków Woodstock. A może się mylę? Warto sprawdzić na własne oczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny