Jest piękny wiktoriański dom, a raczej neogotycki zamek na angielskiej prowincji, jest rodzinny sekret i jest porcelanowa lalka, którą trzeba się opiekować. A kogo owa lalka polubi, ten a raczej, bo chodzi przecież o opiekunki, może liczyć na sowite wynagrodzenie. Lalkę trzeba karmić, układać do snu, całować na dobranoc i puszczać głośno muzykę. Dlaczego akurat głośno – dowiemy się w finale. Wcześniej będzie obowiązkowa scena prysznicowa, tajemnicze przemieszczanie się przedmiotów, opuszczające się i podnoszące schody strychowe, szmery, stuki i trzaski. Tak straszne, że można przerazić innych kinomanów nieroztropnie głośnym ziewaniem. Wszystko już było, czasem tylko naprawdę przerażało.
Jest też doza amerykańskiego psychologizmu. Mąż tyran, pobita kobieta, która poroniła dziecko i w opiece nad lalką odnajduje kompensację utraconego macierzyństwa. Lekko żałosne, ale przy popcornie może i ujdzie. Zapomniałem wspomnieć, że angielską kukłą opiekuje się niebrzydka Amerykanka z prowincji (w tej roli Lauren Cohan wcześniej robiąca karierę modelki), a wiec osóbka obeznana nie tylko z gotowaniem i sprzątaniem, ale też robótkami domowymi przy użyciu śrubokręta. I ten oto instrument w trzecim akcie tej kalkowanej historii stanie się głównym narzędziem rozwiązania scenariuszowych horrorów. Poleje się krew, kto ma przeżyć, uratuje się, a kto zginąć – straci życie. Operetkowy finał bardziej wzbudza śmiech, niż przeraża brutalnością. Wszak horror to umowa między reżyserem a widzami.
Widzowie bawią się może w finale i nieźle, ale umowa na straszenie na pewno nie została dotrzymana. Trudno. Politycy uczą nas tego co dnia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?