Polacy od zawsze zapatrzeni byli w zagranicę. Kiedy Wschód od Zachodu oddzieliła żelazna kurtyna wystarczyły zagraniczne papierosy czy nylonowe pończochy, by czuć dotyk raju. Nic dziwnego, że wracający z Anglii do Polski dawny mieszkaniec Kresów wzbudza zdziwienie i podejrzenia. A on po prostu chce Polakom dać trochę radości i grać swing, czyli pulsujący, taneczny jazz, najlepiej bogato zaaranżowany na tak zwany big band. Czy dopnie swego w zapyziałym Ciechocinku, gdzie po sezonie dzieje się niewiele, a mięso które noc przeleżało na podłodze jest przysmakiem w restauracji?
Jeśli ktoś ma w sobie nonszalancję Macieja Stuhra, a do tego dostanie prochowiec, kapelusz i kabriolet – sprawa jest jasna. Włodzimierz Kowalewski, autor książkowych „Excentryków” do jego zespołu włączył galerię barwnych postaci. Jest milicjant – przedwojenny trębacz (dawno niewidziany Wiktor Zborowski), jest stroiciel fortepianów (wspaniały Wojciech Pszoniak), zaprzysięgły tropiciel gejów w polskiej poezji, jest młody kontrabasista, kreowany przez Wojciecha Mazolewskiego. Bezbłędny sekretarz partii Marian Dziędziel i operetkowy generał Marian Opania to następne gwiazdy zatrudnione na planie tego filmu. Są też kobiety – Sonia Bohosiewicz – dentystka świetnie śpiewająca swingowe hity i tajemnica anglistka – Natalia Rybicka. Z pełną ironii i uwodzenia postacią aktorka radzi sobie średnio, ale za to w każdej scenie występuje w innej kreacji, a każda jest olśniewająco stylowa. Chemii między nią a Stuhrem nie za wiele, choć lider big bandu jako samiec alfa oczywiście szybko zacznie czynić awanse doskonale ubranej i błyskotliwej damie. Jednak wszystkie te kreacje bledną przy drugoplanowej roli Anny Dymnej. Sceny w męskiej toalecie nie powstydziłby się chyba sam Bareja – kumulacja absurdu rośnie z każdą sekundą.
W filmie ledwo zaakcentowana jest tragiczna przeszłość rodzeństwa – ich rodzice i rodzeństwo pomarli na zsyłce na Syberię. Tylko świadomi historycznie widzowie odcyfrują przeszłość i pochodzenie milicjanta i lekarza gastrologa. Konia z rzędem licealistce, która skojarzy, że czarnymi citroenami w latach 50. wciąż jeszcze woziła się komunistyczna bezpieka. Wątek thrillera politycznego w tym filmie właściwie niewiele wnosi, choć pozostawia otwartą interpretację wydarzeń.
Największym zwycięzcą „Excentryków” jest jednak muzyka. Swingowe hity jak „On the Sunny Side of the Street” , “Satin Doll”, “In The Mood”, “Chattanooga Choo Choo”, czy komentujący albo napędzający akcję “I've Got You Under My Skin” to przecież hity wszech czasów. Z ekranu, mimo iż śpiewane przez aktorów, dzięki wybornym aranżacjom brzmią świeżo, wręcz idealnie w karnawale. Warto umieć je zatańczyć, to dziedzictwo światowej kultury popularnej, które Janusz Majewski w swoim filmie uwiecznił idealnie. Obawiałem się „Excentryków”, bo książka ze względu na balansowanie pomiędzy romansem a thrillerem zatraciła wyrazistość. Do powstania filmu pretekstem byłą muzyka i to ona zwycięża fabułę swoją ponadczasowością. Sprawdźcie koniecznie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?