Kiedy w wyszukiwarce wpisze się hasło „41 utonięć” okazuje się, że taki był tylko jeden lipcowy weekend 2015 roku. I właśnie latem tego roku swoją książkę pisała Agnieszka Wolny-Hamkało. Ta powieść to znakomity, subiektywny opis Wrocławia. Pachnącego asfaltem, roztapiającego się w upale, pełnego ludzi, którzy nie bardzo wiedzą, czego chcą, podobnie jak buszujące w śmietnikach wrocławskie szczury. Dla mieszkańców miasta, uczestników życia kulturalnego, scenografów, aktorów, reżyserów, urbanistów, księgarzy to wręcz opowieść z kluczem. A dla innych czytelników?
Można „41 utonięć” odczytywać jako powieść o niespełnionych intelektualistach. Wciąż niedorosłych czterdziestolatków, artystów żyjących nie wiadomo z czego, błąkających się po knajpkach artystowskich pseudofilozofów, którzy rozmawiają o niczym i do niczego nie dochodzą. Ich życie rozsypało się i nie mogą go poskładać. Bez dzieci, bez usankcjonowanych związków, bez zobowiązań. Żyjących w mieście, ale obok głównego nurtu. Poza czasem zwykłych ludzi. Wolny-Hamkało mruga okiem do ludzi, którzy pamiętają protesty i obrońców spektaklu „Golgota Picnic”, ironicznie pokazuje artystyczny bunt wobec polityków, którzy finansują teatr, nie zostawia też suchej nitki na wyimaginowanym przedstawieniu, które jest centralnym wydarzeniem książki. Według jej bohaterki – kompletnie nieudanym i źle zagranym, które odczytane przez lokalnych krytyków jako wyjątkowe, nagle przydaje i dyrektorowi teatru i wszystkim artystom nimbu chwały i sukcesu. Kiedy Wolny-Hamkało oddawała książkę do wydawnictwa, pewnie nie wiedziała, że „Śmierć i dziewczyna” wystawiana na deskach tej sceny, z udziałem aktorów porno, wzbudzi zainteresowanie samego wicepremiera.
„41 utonięć” to także ukryty w życiorysie głównej bohaterki hymn, a może bardziej łabędzi śpiew, czterdziestolatki, która chce być wolna, żyć bez zobowiązań i mieć udany seks z niemal przypadkowym facetem. W dodatku ostry i raczej wyuzdany. Właściwie wydaje się, że to jedyny sposób komunikacji z innymi homo sapiens. Wszelkie rozmowy zdają się brzmieć, jakby wypowiadane słowa nie mogły uwolnić się spod niewidzialnych kloszy, bądź tonęły w morzu chaosu.
„41 utonięć” jawi się bardzo sprawnie napisaną i bardzo smutną diagnozą artystycznego życia mieszkańców dużych polskich miast. Nie zawiera jednak recepty na udane porozumienie. Tę znaleźć będą musieli sami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?