Giełda i handel instrumentami finansowymi to jednak świat mężczyzn. Kobiety pojawiają się tu w epizodach, często zaskakujących. Generalnie w obrazie chodzi o wyjaśnienie w jaki sposób cały świat omal nie zbankrutował przez machinacje banków i funduszy powierniczych. Reżyser Adam McKay, korzystając momentami z paradokumentalnej formuły, tłumaczy to widzom na dwa sposoby. Pierwszy – poważnym językiem finansjery, gdzie padają określenia po części (chyba?) zarezerwowane tylko dla amerykańskiej giełdy. Drugi – jest zaskakujący. Dodam tylko, że z wanny z kieliszkiem szampana, przemawia do widzów Margot Robbie, a i Selena Gomez też co nie co rozjaśnia w głowach.
Głównym, ale właściwie jednym z równorzędnych bohaterów tej tragikomedii, jest absolutnie hipnotyzujący Christian Bale. W biurze chodzi boso, słucha „Master of Puppets” Metalliki, a i sam stara się walić w bębny z dwiema „stopami”. McKay nie oszczędza handlarzy akcjami, o nie. Jeden z głównych bohaterów musi chodzić na terapię antystresową, ale na niewiele się zdaje. Dlaczego stawia na szalę cały kapitał, by na przewidywanym kryzysie niebotycznie się wzbogacić. Bo już w dzieciństwie, kiedy studiował Torę w szkole talmudycznej szukał w niej nieścisłości. Diabeł bowiem jak zawsze tkwi w szczegółach. Inny z bankowców, chcąc upewnić się, że superwiarygodne obligacje mają zabezpieczenie w niespłacalnych kredytach przeprowadza wywiad środowiskowy z tancerką na rurze, której banki udzieliły…kilkunastu kredytów, a owa obdarzona pięknym ciałem dama nabyła pięć domów i jedno mieszkanie. Żeby nie było tak zupełnie śmiesznie, reżyser najpierw pokazuje rodzinę, która dowiaduje się, że mieszka w domu, którego właściciel wziął kredyt na swojego psa. Zapewnia, że regularnie płaci czynsz, i jako jedna z nielicznych, czuje że coś nie gra. Później widz widzi, jak z płaczem opuszczają wynajmowany dom.
„Chciwość jest dobra” twierdził przed laty Gordon Gekko w sławnym „Wall Street”. W 2008 roku doprowadziła miliony Amerykanów do bezdomności i bezrobocia, a trucizna rozlała się na cały świat. I nadal jest groźna. Świetne kino, z dobrze dobraną ścieżką dźwiękową kończącą się sławną wersją songu „Gdy pęka tama” oczywiście w wersji Led Zeppelin. Koniecznie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?