Tę urodziwą aktorkę reżyser Krzysztof Lang „na dzień dobry” serwuje widzom w seksownie rozpiętej bluzce, by za chwilę mogli obejrzeć ją sobie od stóp do głów w bieliźnie. To pewnie także sposób, by spacyfikować facetów, których do kina zaciągnęły drugie połowy. Śmiechu w tej komedii naprawdę jak na lekarstwo. Główna bohaterka jest klasycznym „słoikiem”, w dodatku konfabulującym o swojej karierze. Co jednak może bawić w paradokumentach Polsatu, na dużym ekranie sprawdza się średnio. Po jakichś 30 minutach pojawia się młody i przystojny i tylko idiota nie domyśli się, jaki będzie finał wyjazdu wzorowej uczennicy do stolicy.
Jednym z najlepszych tekstów padających z ekranu jest porada dotycząca odłączenia od internetu, jako kary za eksperymenty z wstrzykiwaniem botoksu. Zdystansowana i mrugająca okiem do widzów Katarzyna Figura w roli matki bawi się świetnie. Tradycyjnym ojcem okazuje się Marian Dziędziel, a pokazujący się na kilkadziesiąt sekund Andrzej Beya-Zaborski też z miejsca wywołuje uśmiech, a i dialog z główna bohaterką to jakże rzadka w tym filmie wymiana ripost. Tradycyjnie już w roli komediowego potwora znakomicie wypada Piotr Głowacki, a za bardzo nie razi nawet obecność Piotra Adamczyka, któremu zdarzało się grać w gorszych komediach. Najgorsze, że największe wzruszenie wywołuje jednak nie próba odnalezienia tej jedynej, właściwej, wymarzonej miłości, ale miłość do zwierząt.
Dużo smutku, mało śmiechu, obiecana w trailerze zemsta rozegrana jest błyskawicznie i dość przewidywalnie. Niekoniecznie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?