Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Inaczej o bezdomności, czyli kilka słów o sztuce Wisielec

Tomasz Mikulicz
- nowa premiera w Teatrze Dramatycznym
- nowa premiera w Teatrze Dramatycznym Fot. B. Maleszewska
Ojciec i Paweł - główni bohaterowie sztuki Marleny Hermanowicz zabierają nas w podróż do źródeł wykluczenia, podróż fascynującą.

Mijamy ich codziennie idąc do pracy i wracając z zakupów. Stoją zazwyczaj w pobliżu sklepów monopolowych, ubrani są w odzież ze szmateksów i - co tu ukrywać - są nieprzyjemni. Nic dziwnego, że nie chcemy ich zauważyć. To właśnie oni, ludzie ulicy - bo tak można ich łagodnie nazwać - są bohaterami sztuki "Wisielec". Zdziwi się jednak ten, kto będzie się spodziewał, że na deskach teatru zobaczy jak to żebracy wpierw opowiadają o swej ciężkiej doli, a później, za sprawą jakiegoś nieprawdopodobnego zbiegu okoliczności, stają się bogaczami. Sztuka Marleny Hermanowicz pozbawiona jest tego typu banalnych zabiegów fabularnych i drąży temat znacznie głębiej.

Pawła i jego ojca poznajemy, kiedy mają jeszcze swój dom. Obu dotyka tragedia. Matka pierwszego, a żona drugiego popełnia samobójstwo po tym jak dowiaduje się, że ma raka. Ojciec zaczyna częściej zaglądać do kieliszka, a Paweł zamyka się w pokoju. Mężczyźni prawie ze sobą nie rozmawiają. O ich wzajemnych relacjach dowiadujemy się jedynie z monologów, jakie wygłaszają. Najciekawsze z nich dotyczą moim zdaniem książek. Ojciec wścieka się, że Paweł wciąż tylko czyta i czyta, przez co realne życie przelatuje mu przez palce i przy okazji cierpi rodzinny budżet, który według niego nie powinien być w ogóle przeznaczany na słowo pisane. Z monologu Pawła wynika zaś, że książki to tylko zasłona dymna. Chłopak nawet ich nie czyta. Chce tylko, by ojciec zostawił go w spokoju i nie przychodził do jego pokoju. Powoli okazuje się, że obu mężczyzn łączy więcej niż by chcieli przyznać.

Nie zdradzając zakończenia, trzeba stwierdzić, że sztukę ogląda się z zaciekawieniem do ostatniej minuty. Narracja poprowadzona jest w ten sposób, że każdy jej fragment daje nam nowy element skomplikowanej układanki, która powoli zaczyna się układać w logiczną całość. Wiele dają też - tak rzadko niestety w teatrach stosowane - efekty wizualne z wykorzystaniem ruchomych obrazów. Na jednym z nich widzimy mnóstwo ludzkich twarzy, które choć tak różne, to wręcz idealnie do siebie pasują.

Wysoko oceniać trzeba też grę aktorów. O doświadczonym aktorze Krzysztofie Ławniczaku nie wypada nawet pisać, że świetnie zagrał. Na uwagę zasługuje zaś gra drugiego z bohaterów - wyłonionego w drodze castingu Artura Ponteka. Od razu widać, że ten młody człowiek ma spory potencjał, który wynika chociażby z tego, że wykreowany przez niego Paweł wypadł bardzo autentycznie. Jedyne co można sztuce zarzucić, to fakt, że szybko się skończyła. No, ale cóż. Tak to już bywa z małymi formami dramaturgicznymi.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny