Bo według wbrew pozorom całkiem licznego grona facetów, którzy poszli na polonistykę, a potem zostali pisarzami facet sprawdzać się musi. I imponować kobietom. A że na polonistyce to raczej miłośniczki literatury a może i ukryte talenty pisarskie, to trzeba pisać. Co gorsza, nawet przypadkowy debiut może wzbudzić niezdrową ekscytację. A talentu Pan Bóg poskąpił. I co wtedy? Etyka walczy z chęcią zdobycia sławy, a może tylko sprostania oczekiwaniom kobiet, które według autorów scenariusza chętnie obdarzały swoimi wdziękami młodych pisarzy. Tyle, że było to na przełomie lat 70. i 80. XX wieku. Na ekranie swoje wdzięki pokazują Magdalena Cielecka, Tamara Arciuch i Julia Kamińska. Ale nie one czynią głównego bohatera prawdziwym mężczyzną.
Chociaż główną rolę gra Lesław Żurek, film w pierwszej połowie natychmiast kradnie mu Janusz Gajos. Z humorem i dystansem odgrywa rolę dyrektora-karierowicza. Jest w partii, miał na biurku portret Stalina, zapisuje cały zakład do Solidarności, wreszcie wiesza w domu portret Jana Pawła II. Tyle rola. A jak zagrana. Kiedy Gajos nie chce rozmawiać z zrzędzącą żoną (Anna Romantowska) wystarczy, ze spojrzy z obrzydzeniem i widzowie są jego. A i dialogi napisane dla kreowanej przez niego postaci to perły humoru.
Film patrzy na Polskę budzącej się Solidarności, środowiska opozycyjnego i wreszcie stanu wojennego z dystansem. Są kolejki, zakupy w Pewexie, chamscy esbecy. Na ekranie miga nawet słynny skot na tle zburzonego dawno temu kina Moskwa z reklamą Czasu Apokalipsy. Ale najważniejszy jest główny bohater, który marzy o karierze. A recepta jest w zasięgu ręki. Wygłasza ją Gajos po przybiciu portretu papieża do ściany: - Trzeba umieć wąchać czas. I to najlepsza kwintesencja zachowań Polaków. I tych 10 milionów, które zapisały się do Solidarności, i tych, które w 1989 roku rzuciły się w wir handlu z polowych łóżek. Bo to ich kochają kobiety?
Film ze wszech miar wart polecenia. Zabawny, ale nie wywołujący pustego śmiechu, a każdą, nawet najmniejszą rolę grają polskie sławy. Jest i Daniel Olbrychski i Wojciech Pszoniak, w epizodzie pojawia się nawet Andrzej Beya Zaborski. Dobry, polski film z świetną jazzującą muzyką Michała Lorenca zagraną na saksofonach przez Piotra Barona i Henryka Miśkiewicza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?