Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tarantino jest wielki, czyli recenzja filmu: "Bękarty wojny"

Tomasz Mikulicz
Kadr z filmu: "Bękarty wojny"
Kadr z filmu: "Bękarty wojny" materiały dystrybutora
Drugie miejsce zaraz po "Pulp Fiction". Dzieło z najwyższej półki - tak sobie pomyślałem po wyjściu z sali kinowej. I nie była to tylko opinia podyktowana chwilowym impulsem.

Akcja dzieje się podczas II wojny światowej w okupowanej Francji, gdzie po lasach grasuje niezwykle okrutny oddział Żydów polujących na hitlerowców. Tymczasem w jednym z paryskich kin ma się odbyć premiera najnowszego filmu hitlerowskiej propagandy. Na widowni ma się znaleźć cała świta niemieckiej władzy z Adolfem Hitlerem na czele. To doskonała okazja do zamachu. Do akcji wkracza więc angielski wywiad i - nieoczekiwanie - właścicielka kina, której hitlerowcy zabili rodzinę. Jak to jednak z Tarantino bywa, co by nie pisać o akcji to i tak nie odda to w żaden sposób tego co dzieje się na ekranie.

Przejdźmy zatem do mojej oceny filmu. W "Bękartach wojny" (jak zresztą we wszystkich filmach Tarantino) podobają mi się przede wszystkim: "soczyste" dialogi, celowe spowalnianie akcji, dzielenie filmu na rozdziały, mieszanie się konwencji filmu fabularnego z narracją komiksową itd. Wielu krytyków uznało, że "Bękarty wojny" są swego rodzaju zabawą i nie niosą żadnego przesłania. Ja się z tym nie zgadzam. Przede wszystkim zwróćmy uwagę na kilka pierwszych minut filmu kiedy to pułkownik Hans Landa rozmawia z wieśniakiem ukrywającym Żydów pod podłogą. Landa pyta wieśniaka co by zrobił, gdyby do izby nagle wbiegł szczur i czy przypadkiem nie próbowałby go zabić. Wieśniak przyznaje, że szczur na pewno nie wzbudziłby jego sympatii. Na pytanie dlaczego tak jest, wieśniak zaczyna mówić o tym, że szczury przenoszą groźne choroby itd. Pułkownik zauważa, że wiewiórki również przenoszą choroby i niewiele się od szczurów różnią, jednak nie budzą takiego obrzydzenia jak te pierwsze. Czyż ktokolwiek kiedykolwiek na wielkim ekranie lepiej wyjaśnił fenomen faszyzmu niż zrobił to Tarantino w tym krótkim dialogu?

Poza tym, reżyser usiłuje pokazać, że wszystko jest zmienne, raz to ty masz kogoś na muszce i jesteś panem sytuacji, innym razem jest na odwrót. Słowem, myśliwy staje się zwierzyną. Kolejne przesłanie filmu to moim zdaniem twierdzenie, że są takie sytuacje w których ogień można pokonać tylko ogniem. Niektórzy ludzie są po prostu źli i nie ma co doszukiwać się w nich jakich dobrych pierwiastków, bo wykorzystają to przeciwko nam. Dlatego właśnie Żydzi rozbijają głowy nazistów kijami bejsbolowymi i nie widzą w nich ludzi.

To co przesądza o tym, że "Bękarty…" są filmem z najwyższej półki to również gra aktorska. Szczerze powiedziawszy, już dawno nie widziałem tak dobrze sobie radzącego Brada Pitta. Mamy też do czynienia ze sporym odkryciem. Chodzi o grającego pułkownik Hansa Landego Christophera Waltza.
Jedyny element filmu na którym zdecydowanie się zawiodłem to muzyka. Poza może góra dwoma momentami, nie wybija się ona na pierwszy plan, nie mówiąc już o wprowadzeniu jakiegoś jednego rozpoznawalnego motywu. Do dziś lubię sobie posłuchać płyty z piosenkami wykorzystanymi w "Pulp Fiction". Obawiam się, że tym razem tak nie będzie. No ale tak naprawdę to tylko szczegół. Tak więc z czystym sumieniem wystawiam "Bękartom wojny" najwyższą z możliwych ocen, czyli szóstkę z plusem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny