Zastanawiam się, jakie rozczarowania spotkały Zygmunta Miłoszewskiego, skoro w miejsce ulubieńca czytelników, Teodora Szackiego, stworzył parę, która przeniesie się w czasie do Polski roku 1963. Ale nie będzie to PRL znany z komedii, choć paru mrugnięć okiem do Barei nie zabraknie. To będzie zupełnie inna Polska - zwrócona ku Europie, ale z wyraźnymi sentymentami narodowymi i opozycją zakochaną w Rosji. Tak przynajmniej twierdzą w "Jak zawsze" jej przeciwnicy.
Zygmunt Miłoszewski znakomicie bawi się alternatywną wizją powojennej Polski, gdzie Edward Gierek jawi się świetnym mówcą, który wie jak podejść tłumy, wykorzystując pamięć o mordach hitlerowców na ludności cywilnej Warszawy podczas powstania. Chce Polski "polskiej", nie związanej z Francją ani tym bardziej przyjaźniącej się z Niemcami. Bohaterowie Miłoszewskiego zdają się zaś tęsknić za PRL-owskim przyśpieszeniem, bo w pewnym momencie powieści konstatują, że jednak rozwój kraju przebiegał sprawniej za komuny, niż rządów Eugeniusza Kwiatkowskiego, zwanego Inżynierem. Tak, tego samego, który wybudował w dwudziestoleciu międzywojennym Gdynię, a potem, według alternatywnej historii stworzonej przez pisarza, z pomocą De Gaulle'a przejął w Polsce władzę z rąk komunistów.
"Jak zawsze" to pełna ironii i humoru zabawa historią z wyraźnymi odniesieniami do Polski roku 2017. I nic więcej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?