Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Włodzimierz Pawluczuk - Judasz. To była nagroda im. Kazaneckiego w roku 2004. Nowe wydanie

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
Włodzimierz Pawluczuk – antropolog, religioznawca, profesor nauk humanistycznych, nauczyciel akademicki Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu w Białymstoku i Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Białymstoku. Badacz kultury ludowej, publicysta, pisarz
Włodzimierz Pawluczuk – antropolog, religioznawca, profesor nauk humanistycznych, nauczyciel akademicki Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu w Białymstoku i Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Białymstoku. Badacz kultury ludowej, publicysta, pisarz Wydawnictwo Fundacja Sąsiedzi
Włodzimierz Pawluczuk opublikował książkę „Judasz” w 2004 roku. Wtedy zdobył Nagrodę Literacką Prezydenta Miasta Białegostoku im. Wiesława Kazaneckiego.

Czy „Judasz” to powieść zapomniana, czy niedoceniona? Jak się okazuje Nagroda Literacka im. Kazaneckiego to za mało, by książka była obecna w obiegu czytelniczym, nawet po wywołanym z politycznego niebytu bieżeństwie.

Włodzimierz Pawluczuk posługując się formułą bildungsromanu przedstawia losy prawosławnego mieszkańca ze wsi Kamień z okolic Hajnówki. Losy będące odzwierciedleniem dziejów kilkusettysięcznej społeczności zamieszkującej dzisiejsze rejony wzdłuż wschodniej granicy Polski. Udaje mu się przy tym zachować naiwność związaną z poznawaniem świata przez nastolatka, który nie z własnej woli, musiał ruszyć w wielką, pełną zaskakujących pułapek, podróż. Wejść w dorosłe życie.

Jego bohater, 11-letni Saszka w 1915 roku zostaje bieżeńcem. Kiedy zgubi się na jakiejś rosyjskiej stacyjce, nigdy już nie wróci do dawnego życia. Będzie musiał przejść przyśpieszony kurs dorosłości. Zafascynowany rewolucją niemal wyrzeknie się Boga, trafi do zbuntowanych marynarzy. Niewinną miłością zakocha się w urodziwej rewolucjonistce, a kiedy zostanie świadkiem seksualnej orgii wyznawców Lenina, widok ten nie da mu spokoju w całym dorosłym życiu.

Włodzimierz Pawluczuk ze znawstwem historii rzuca swojego Saszkę do Kronsztadu, gdzie może stąpać śladami świętego Jana Kronsztadzkiego, pozwala mu wrócić do Polski przez punkt repatriacyjny w Brześciu, przejść obok cudownego źródełka w Krynoczce. Przy okazji opisuje też, to co bieżeńcy zastali po powrocie w swoje rodzinne strony. Nowa ojczyzna - Polska, jest gdzieś w bielskich i hajnowskich więzieniach, rodzinne domostwa to wypalone ze szczętem ruiny. Smutna prawda o doktrynie „spalonej ziemi” carskich wojsk na długie lata odbije swoje piętno na prawosławnych mieszkańcach tych stron.

Autor nie kryje też historycznej prawdy o bezprzykładnych atakach Sowietów na polską państwowość i suwerenność. Dorosły już Saszka jest zachęcany do knucie przeciwko państwu, komunistyczni agitatorzy o żydowskich korzeniach namawiają go do wstąpienia w szeregi Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi i oderwania się od Polski. Przy czym przekonują prawosławnego chłopaka z Kamienia, że jest… Białorusinem, choć ten ni w ząb z białoruskiego języka pojąć nie może. Ze względu na wyznawaną wiarę, uważa się za Ruskiego, ale chce żyć tam gdzie przodkowie. W polskiej wsi Kamień niedaleko Hajnówki.

Włodzimierz Pawluczuk dobrze rozumiejąc duszę prostego chłopaka potrafi przekazać czytelnikom jego światopoglądowe i filozoficzne rozterki. Rozczarowanie komunizmem, poszukiwanie i zwątpienie w boską sprawiedliwość i w ogóle - obecność. Ciekawie wprowadza wątek duchowości Islamu, rzucając pełnego melancholii młodzieńca na spotkanie z polskim Tatarem. Ale najciekawiej opisuje świat wcześniej przedstawiony w książce „Wierszalin. Reportaż o końcu świata”.

Są tu osoby podające się za inkarnacje świętych, wtornicy z Ciełuszek, Józef z Wojszek uważający się za wcielenie Michała Archanioła czy najlepszy z tej menażerii - Benedykt z Łuki (rzekoma inkarnacja św. Józefa), który wraz ze swoją kobietą na oczach rozmodlonych bab co noc usiłuje spłodzić potomka, czyli… nowego Chrystusa. I jest oczywiście prorok Ilja, budowniczy Wierszalina. Zanim Saszka pozna ich szaleństwa, przeżywa apokryficzną podróż do siódmego nieba. Tam Bóg Ojciec objaśnia mu znaczenie szatana w świecie i obdarowuje Księgą, która jednak zdematerializuje się pozostawiając młodzieńca w niepewności losu. Księgą napisaną w gwarze tutejszej. Dlaczego? „Diabeł chciał pisać po białorusku, ale nie zgodziłem się” tłumaczy dobrotliwy Bóg. Zdaje się, że przejrzał zamiary zbrodniarzy z KPZB, partii przynależnością do której chwalił się na Białostocczyźnie niejeden pezetpeerowski czynownik.

Innym ciekawym elementem autentycznej historii Polski międzywojennej jest gen. Stanisław Bułak-Bałachowicz i jego żołnierze (Rosjanie, Białorusini, Litwini, Łotysze, Estończycy i Polacy) walczący z bolszewicką nawałnicą w roku 1920. Włodzimierz Pawluczuk w swojej powieści umieszcza weterana w roli nieakceptowanego mieszkańca, przedstawiciela piłsudczykowskiej Polski.

Tymczasem główny bohater na przemian miotający się od religijnego wzmożenia po krytyczny sceptycyzm stanie się mimowolnym katalizatorem… Sądu Ostatecznego. Szybko zda sobie sprawę, że bierze udział w „źle granej i niebezpiecznej komedii”. Płynnie przechodząc od powieści obyczajowej do apokryfu Pawluczuk przywołuje wielorakie rozumienie roli tytułowego Judasza, legendę o Świętym Graalu, jednocześnie czytelnik będzie świadkiem spełnienia opętanego seksualnym wyuzdaniem komunistycznym Saszki. Czy w istocie współżyje z diabłem? Zaskakujący finał powieści potwierdzający agenturalny charakter polskich komunistów i wzmożoną obecność NKWD w okolicach Bielska Podlaskiego i Hajnówki może być intrygującym kluczem do odczytania tej wyjątkowej powieści.

Czy „Judasz” to powieść zapomniana, czy niedoceniona? Jak się okazuje Nagroda Literacka im. Kazaneckiego to za mało, by książka była obecna obiegu czytelniczym, nawet po wywołanym z politycznego niebytu bieżeństwie. A może to zmowa milczenia wobec wypowiadanych na kartach powieści przez enkawudzistę słów: „Białorusinom dali słowo Polacy. Wymyślili im pismo, napisali księgi. A kiedyś dadzą im wolność i nauczą być wolnymi”. Dobrze się stało, że „Judasz” doczekał się wznowienia.

P.S. Zajrzałem do bibliografii innej książki, która zdobyła nagrodę im. Kazaneckiego. W „Bieżeństwie 1915” Anety Prymaki-Oniszk jest wymieniona pozycja „Wierszalin. Reportaż o końcu świata”, o „Judaszu” ani słowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny