Z pewnością Tilar J. Mazzeo nie wyjaśnia fenomenu niezwykłości zapachu numer pięć, choć stara się go przybliżyć czytelnikom przez całą książkę. Trud to rzecz jasna próżny, kiedy wystarczy pójść do dobrej perfumerii i powąchać próbkę, by przekonać się co to takiego. Po co zatem „biografia”? Bo to pyszna opowieść i o życiu Coco Chanel – porzuconej w klasztorze, żyjącej jako utrzymanka, wreszcie jako modystka, projektantka sukien i zapachu. Antysemitka, hitlerowska kochanka, sprytna biznesmenka. Twarze Coco Chanel można mnożyć, a dzięki „biografii perfum” poznać je bądź przypomnieć nieco dokładniej.
Zaś same perfumy swoją gigantyczną sławę prawdopodobnie zawdzięczają Ameryce. Choć pierwszy w USA swoje biura otworzył Francois Coty to Coco Chanel podbiła Amerykanki swoim zapachem. Zanim zaczęła produkcję, a było to na przełomie 1920 i 1921 roku szukała zapachu, który zatraci granice między zapachem używanym przez miłą, skromną dziewczynę i uwodzicielkę. Miały być seksowne, prowokacyjne i doskonale czyste. Kiedy miała zdecydować o wprowadzeniu zapachu do obiegu wybrała próbkę o pomylonej, zbyt wielkiej zawartości aldehydu. I tak stworzyła pierwsze i od razy wyjątkowe perfumy łączące naturę z syntetycznie uzyskanym aromatem.
Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej Chanel No 5 zdobyły taką popularność, że podczas okupacji Paryża przez hitlerowców, przed sklepem ustawiały się kolejki niemieckich żołnierzy, po wyzwoleniu miasta ich miejsce zajęli umundurowani Amerykanie, choć podczas wojny, dzięki sekretnym i niebezpiecznym dla życia operacjom, właściciele firmy przenieśli produkcję właśnie do USA. Ale po szczegóły odsyłam do „biografii”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?