Życie urodzonego w 1961 roku piosenkarza, prezentera i lekarza weterynarii jest świetnym odzwierciedleniem losów całego pokolenia. Fascynacja piłką zamiast szkołą muzyczną, miłość do rocka, długie włosy, pisanie wierszy, śpiewanie w zespołach. I właściwie ani słowa o stanie wojennym. Czy to dlatego, że jego ojciec – nota bene peerelowski oficer lotnictwa – porzucił rodzinę, a matka z synem mieszkała na wojskowym osiedlu? Wszystkie pytania w tym wywiadzie rzece zadaje Maria Szabłowska – znana dziennikarka radiowej Jedynki. Czyżby zapomniała?
Sam Robert Janowski otwarcie za to przyznaje się do występowania pod wpływem środków odurzających z zespołem Oddział Zamknięty, z którego szybko uciekła – właśnie z powodu „rock and rollowego tryby życia” grupy, któremu nie mógł sprostać. Swoją karierę estradową zawdzięcza – jak to często w życiu bywa – szczęściu. Szczęście polegało na tym, że wypatrzył go sam Jonasz Kofta i zaproponował napisanie muzyki do spektaklu „Kompot”. W latach 80. XX wieku wszyscy wiedzieli, że polska heroina zbiera śmiertelne żniwo, ale nikt o tym nie mówił w sposób artystyczny. Pierwszy nowoczesny musical - „Metro” to kolejny gigantyczny sukces estradowy Roberta Janowskiego. Opowiada o morderczych próbach, klęsce na Broadwayu i spektakularnym rozstaniu z Januszem Józefowiczem.
Wiele uwagi poświęca swojej pracy w programie „Jaka to melodia”. Podpowiada, jak przygotowują się najlepsi, jakie są kulisy nagrań, co dzieje się poza studiem. O uczuciach, jakie ma w stosunku do uczestników programu, a nawet o zmianach w ich życiu osobistym, kiedy udawało im się wygrywać. Nawet jeśli buduje mit, robi to naprawdę bezpretensjonalnie.
W rozmowie z Marią Szabłowską stara się nie obrzucać błotem swoich dwóch pierwszych żon – nota bene - Katarzyn – skupiając się na relacjach z dziećmi. Śmiało stawia zaś czoła tzw. aferze futrzanej, kiedy polskie tabloidy ekscytowały się rzekomą kradzieżą jego najnowszej żony, do której miała się dopuścić w USA. Opowiada o bezpardonowym obrzucaniu błotem, sprostowaniach pisanych przez te same tabloidy w niewidocznych miejscach, o gorzkich decyzjach, jakie musiała podejmować jego trzecia żona, by uchronić swoje przybrane dzieci przed atakami paparazzi.
Opowiada też o autentycznym pocisku z kału, a nawet… zabiciu świni głosem. Niewiarygodne? Zaręczam – opowieści o łapówkarstwie na Broadwayu są niczym przy wspomnieniach Roberta Janowskiego z jego praktyki weterynaryjnej. I choć nie pachną fiołkami, udusić się można, ale ze śmiechu. Samo życie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?