To nie jest klasyczna biografia. To zbiór impresji, wspomnień, ułożony na podobieństwo rodzinnego albumu ze zdjęciami. Tyle, że najnowsze są na początku.
Najnowsze i najbardziej dramatyczne. Bo przypominające szok, jakim była nagła śmierć 44-letniego twórcy, będącego u szczytu rozwoju artystycznego. I niesmak, kiedy jeden z dziennikarzy telewizyjnych pyta Andrzeja Kraińskiego, czyli Kobrę - lidera Kobranocki, czy Ciechowskiego zabiła muzyka?
Z punktu widzenia fanów rocka najciekawsze są początki grupy, wspomnienia o przekształcaniu się grupy zafascynowanej jazz rockiem, czy twórczością Jethro Tull w grupę kojarzoną ze sceną punkową.
Mnóstwo ciekawostek zdradzają Andrzej Ludew pierwszy menadżer grupy, a przy tym utalentowany grafik. To on stworzył logo zespołu Republika, wymyślił czarno-biały image i, zdaje się, wynegocjował, by debiutancki album zespołu trafił do sklepów w cenie przekraczającej kilka razy cenę innej płyty polskiego zespołu. To właśnie on „wcisnął” Markowi Niedźwieckiemu taśmę z nagraniem „Kombinatu”. Niestety - Piotr Stelmach nie zadaje pytania - czy dziś postąpiłby tak samo. Ale wcześniejsze decyzje grupy, czyli zgoda na występ w lutym 1982 roku w Hali Gwardii, w obstawie ZOMO z psami podpowiada, że muzyka była ważniejsza, niż granie w trzecim miesiącu stanu wojennego. Do oglądania tego przyznał się też Piotrowi Stelmachowi Tomasz Kopeć, późniejszy współwłaściciel wytwórni Pomaton. Wtedy tylko Brygada Kryzys Roberta Brylewskiego i Tomasza Lipińskiego odmówiła grania. Bo nie zgodziła się na ocenzurowanie nazwy. Co ciekawe, siostra basisty Pawła Kuczyńskiego była w tym czasie internowana.
Niewiele osób pamięta, że Ciechowski w 1984 roku. Wcześniej zespół spodobał się na sławnym festiwalu rockowym w Roskilde, ale dziewięć miesięcy w kamaszach LWP skutecznie zaprzepaściło plany podboju zagranicy.
Książka naszpikowana jest fantastycznymi ciekawostkami, szczególnie kiedy po latach, a przecież Grzegorz Ciechowski zmarł w 2002 roku, pamięć słabnie. Andrzej Kraiński wyznaje, że to Ciechowski zagrał na swoim syntezatorze w piosence „I nikomu nie wolno się z tego śmiać” w tej pierwszej wersji, która podbijała stacje radiowe.
Niezwykle pozytywnie o muzyku wypowiada sie Daniel Olbrychski, przyrównując go do poety, pisarza czy filozofa. I nie tylko on. Po prostu Grzegorz Ciechowski, absolwent liceum, magister filologii polskiej, był prawdziwym inteligentem, który nie ograniczał swoich zainteresowań tylko do rocka. Po latach muzycy wspominają, że prowokował ich do rozmów choćby o adopcji dzieci przez środowiska LGBT w czasach, kiedy o tym mało kto dyskutował.
Znakomity muzyk Wojciech Konikiewicz mówi tu: „Kiedyś, mimo tej zasranej komuny, obciachem było czegoś nie wiedzieć. Kończyłeś studia i to coś oznaczało”. I dlatego to intelekt przyciągał do Ciechowskiego różne osobowości. Zawodowi muzycy, w tym Michał Urbaniak, wiedzieli, że jest „prawdziwkiem”, nie wybitnym instrumentalistą, ale czuli, że jego propozycje są ciekawe, nowatorskie. Dlatego zgadzali się na wspólne nagrania i występy.
W książce są też wspomnienia Kasi Kowalskiej, Justyny Steczkowskiej czy Krzysztofa Antkowiaka, któremu Ciechowski napisał mnóstwo utworów zupełnie różnych od „Zakazanego owocu”. A że nie zawsze był sukces komercyjny?
„Lżejszy od fotografii” to kolaż, z którego każdy może ułożyć sobie portret Grzegorza Ciechowskiego według własnego klucza. Muzyka, wizjonera, poety, czułego ojca, czy rozwodnika. Na pewno był kimś wyjątkowym.
Zobacz też:
"Lubił rozdzielać swoją energię". Muzycy wspominają Grzegorza Ciechowskiego
Źródło: Dzień Dobry TVN
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?