Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michael Morys-Twarowski – Polskie imperium. Wszystkie kraje podbite przez Rzeczpospolitą

Jerzy Doroszkiewicz
Michael Morys-Twarowski - absolwent prawa i amerykanistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, na tej samej uczelni obronił doktorat z historii. Współautor 3 monografii i kilkudziesięciu publikacji naukowych, poświęconych głównie historii Śląska Cieszyńskiego. W lutym 2016 ukaże się jego książka "Polskie Imperium". Stały współpracownik Polskiego Słownika Biograficznego. Publikuje m.in. w "Focusie Historia".
Michael Morys-Twarowski - absolwent prawa i amerykanistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, na tej samej uczelni obronił doktorat z historii. Współautor 3 monografii i kilkudziesięciu publikacji naukowych, poświęconych głównie historii Śląska Cieszyńskiego. W lutym 2016 ukaże się jego książka "Polskie Imperium". Stały współpracownik Polskiego Słownika Biograficznego. Publikuje m.in. w "Focusie Historia". Wydawnictwo: CiekawostkiHistoryczne.pl
O tym, że Polacy dwa lata rządzili w Moskwie słyszał z pewnością każdy patriota, ale czy mamy świadomość, że to Polacy zakładali Berlin, bez jednego wystrzału zdobyli Sztokholm, a dzięki poddaństwu Kurlandii właściwie karaibska wyspa Tobago była polską kolonią?

Stare przysłowie mówi, iż „historia jest nauczycielką życia”. Przyglądając się dziejom kraju nad Wisłą można się głęboko zastanawiać, czy jego mieszkańcy kiedykolwiek wyciągali wnioski z wcześniejszych klęsk i politycznych sojuszy, ale trudno zaprzeczać faktom mówiącym o niezwykłej bitności i obrotności polskich władców i ich zbrojnych.

Zdobyliśmy Kijów, Chrobry także żonę

W polityce nie wolno dać się podobno ponieść emocjom i z kamienną twarzą znosić obrazy. Według jednego z przekazów z, bagatela, lipca 1018 roku Bolesław Chrobry zetknął się z armią Jarosława Mądrego na Bugu. Wojowie obrzucać się mieli przekleństwami, aż otyły Chrobry nie zdzierżył kpin ze swojej tuszy i wjechał do rzeki. Rad nie rad, jego wojowie podążyli za władcą i totalnie zaskoczyli ruskich wojów i wspierających ich wikingów. Ucieczka Jarosława Mądrego z pola bitwy otworzyła Polakom drogę do Kijowa, gdzie wkroczyli 14 sierpnia 1018 roku witani przez procesję świeckich i duchownych. Jak głosi podanie, jeszcze tego samego dnia Chrobry posiadł księżniczkę Przedsławę, której ręki wcześniej mu odmówiono. A skoro do pożycia, pod przymusem czy też dobrowolnego, doszło, stałą się żoną Chrobrego. Bowiem w XI wieku ślub nie był potrzebny – małżeństwa zawierano przez faktyczne współżycie. Przecież chrześcijanami Polacy byli formalnie zaledwie nieco ponad pół wieku. Spiski spowodowały, że dość szybko Kijów spłynął polską krwią, a do Kijowa Polska wróciła w rok po zawarciu unii polsko-litewskiej. Wróciła też w wieku XX, ale to już zupełnie inne historie.

Nasze drang nach Westen

Podboje na Wschodzie zawsze krzepiły serca rodaków, hitlerowski Berlin zdobywaliśmy ramię w ramię z Armią Czerwoną, co dziś budzi kontrowersje, ale czy pamiętamy, że to Polacy przyczynili się do założenia Berlina. W roku 1150 umarł Przybysław, władca Stodoran, którzy żyli między Łabą a Odrą. Prawowitym dziedzicem tych ziem został polski możnowładca Jaksa. Kiedy dowiedział się o śmierci włodarza zachodnich ziem, ruszył z polską armią na zachód i zdobył stolicę owego księstwa Brennę. Siedem lat później opuścił miasto, ale nie zrezygnował z terenów na zachód od rodzącego się polskiego terytorium i rozpoczął tworzenie grodu w miejscowości Kopnik, leżącej na dużej wyspie u zbiegu Sprewy i Dahme. W pobliżu powstały dwie kolejne osady – Kolno i Barlin. I choć ta ostatnia nazwa nie jest do końca pewna, w kolejnych stuleciach Kolno zamieni się w Colln, a Barlin w Berlin, by w 1710 roku Fryderyk I, król pruski mógł je połączyć, dając początek stolicy swojego nowego państwa. Chcąc nie chcąc, łatwo jest uwierzyć, że dzięki bitnemu możnowładcy, w pewien sposób możemy czuć się w Berlinie jak u siebie. Co ciekawe, zapomniany u nas Jaksa, od 1909 roku ma w Berlinie swoją ulicę – Jaczostrasse.

Morze, nasze morze. Czarne, Bałtyckie, Adriatyckie

O Polsce od morza do morza śnili Polacy w czasach zaborów, takie sentymenty budziły się w II RP, a i po II wojnie światowej z sentymentem powracał ów bon mot. A przecież rzeczywiście. Polska w czasach swej świetności miała dostęp i do Morza Śródziemnego, a biorąc pod uwagę wasali naszego kraju, właściwie to nasi byli i na Morzu Karaibskim. Ale po kolei. Właściwie granice naszych terytoriów przesuwały się w stronę Morza Czarnego w sposób do końca niewyjaśniony. Wiemy, że stało się tak na przełomie XIV i XV wieku. Mogło tak się stać w 1394 roku, kiedy Władysław Jagiełło przyłączył do Polski Podole. 32 lata później najwybitniejszy polski kartograf tamtych czasów Bernard Wapowski śmiało zaznaczał nadczarnomorskie tereny państwa polsko-litewskiego. Litwini w polskich portach Chadżibej i Czarnogród rezydowaii jeszcze w 1469 roku. A potem przyszli Turcy.

Dziś, kiedy Krym jest we władaniu Rosji, trudno będzie chyba uwierzyć, że 1462 roku Kazimierz IV Jagiellończyk był panem Kaffy, jednego z najważniejszych centrów biznesowych ówczesnego Krymu, porównywalnego pod względem ekonomicznym i demograficznym z dzisiejszym Singapurem. Niewykluczone, że dzięki podbojowi MołdawiiPolacy dostęp do Morza Czarnego uzyskali w 1392 roku, kiedy do jego wybrzeży dotarli nasi mołdawscy poddani.

Polska nad Adriatykiem? Kiedy 11 lutego 1524 roku na syfilis zmarła Izabela Aragońska, matka Bony Sforzy i księżna Bari, faktycznie miasto to zaczęło podlegać polskiej królowej, a więc i Polsce. Włosi nie bardzo mieli ochotę pozbywać się pięknego miasta z katedrą, w której przechowywane są relikwie Świętego Mikołaja Cudotwórcy, ale Bona nie odpuściła. Doszło do tego, że w Krakowie w roku 1545 opracowano kodeks prawa zwyczajowego Bari. Sielanka jednak nie trwała w nieskończoność. Kiedy Bona przyjechała do Bari, tam szybko ją otruto, a jej spadkobiercą został Zygmunt August, księstwo Bari nigdy już pod polskie berło nie wróciło. Ale dostęp do Adriatyku, a więc i Morza Śródziemnego był.

Przy tym fakcie zdobycie Sztokholmu „samodwunast” przez rotmistrza Samuela Łaskiego z 11 rozbitkami nie jest niczym nadzwyczajnym. A tak stało się 31 sierpnia 1598 roku. Polskie rządy potrwały zaledwie kilka tygodni, ale fakt jest faktem. W tamtych czasach Sztokholm zamieszkiwało około ośmiu tysięcy ludzi.

Polacy na Kremlu

Hetman Stanisław Żółkiewski był człowiekiem odważnym. 3 lipca 1610 roku 5556 husarów podciągnęło pod Kłuszyno, gdzie stała rosyjska armia. Siedmiokrotnie liczniejsza. Dowódca nie dość, że obiecywał zdobycie niezwykłych łupów, to jeszcze głosił iż „nadzieja w męstwie, ratunek w zwycięstwie”. Przez pięć godzin husarze szarżowali, niektórzy po 10 razy. Przysłowiowe kopie skruszyli, więc zamiast nich w rękach dzierżyli szable. I cięli Moskali. W efekcie zginęło około 400 Polaków, a Rosjan? Niektóre źródła podają, ze było kilka tysięcy trupów, inne dobijają do 15 tysięcy poległych. Niewiarygodne, a jednak. Droga do Moskwy stałą otworem. Jej bramy otwarły się 29 września 1610 roku. Długo Polacy w Moskwie nie zabawili, ale w historii Rosji byliśmy jedynym narodem, który okupował Kreml.

Przez Bałtyk na Karaiby

Dawna Polska w pewien sposób była nawet kolonizatorką karaibskiej wyspy Tobago. Wszystko zaczęło się na wybrzeżach Bałtyku, nad którym leżała Kurlandia. Lenno litewskie w 1569 roku zostało wspólnie inkorporowane przez Polskę i Litwę. Kurlandzki sejm stosunek lenny Polsce wypowiedział dopiero w 1795 roku. Zanim to nastąpiło, można rzec, że mieliśmy kolonię na Karaibach. Jakim cudem? Otóż dotarł tam Jakub Kettler, bratanek księcia Kurlandii. Był rok 1639, kiedy zapalony podróżnik po raz pierwszy przybił do brzegów Tobago. Jednak tubylcy bronili się mocno i Kettler musiał uciekać z wyspy. Marzeń o koloniach nie porzucił, ba, w 1651 roku stworzył kolonię w Afryce. Nie trzeba dodawać, że jako lennik Polski, właściwie ułatwił nam drogę na Czarny Ląd. Wreszcie, w 1654 osiadł i na Tobago. Niestety jako lennik Polski, za wroga miał Szwecję. Cztery lata później Szwedzi zaatakowali Kurlandię, co odbiło się czkawką i na karaibskiej wyspie. Kiedy Kettlera uwięziono, Tobago zajęli Holendrzy. Takie to były czasy, kolonia nie mogła się przecież „zmarnować”. Dziś prawnik wyjaśniłby nam, że nieszczęsny Kettler zajął Tobago jako książę Kurlandii, która była częścią Rzeczpospolitej. Gdyby wtedy Polska była zainteresowana zamorskimi koloniami, może dziś inaczej wyglądałaby Ameryka Północna. Może.

Polska graniczyła z kim chciała

W czasach świetności Polski i Litwy, potęgi i mocy zbrojnych, Polacy docierali na krańce Europy, Azji, byli i w Szwecji i we Włoszech. Dziś nie ma już sensu zastanawiać się nad upadkiem tamtej Rzeczpospolitej. Raczej trzeba starać się wyciągać z kart historii wnioski. I cieszyć, że nasi dawni władcy mieli odwagę i fantazję w budowie polskiego imperium. Warto o nim pamiętać zanim znów zaczniemy narzekać.

Tekst powstał na podstawie książki „Polskie imperium. Wszystkie kraje podbite przez Rzeczpospolitą” autorstwa Michaela Morys-Twarowskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny