Kiedy kobieta pisze thriller i bohaterką czyni kobietę, uwiarygadnia swoją postać. Ale czy przez to będzie ciekawsza? Małgorzata Łatka na pewno jest pilną uczennicą mistrzów. I Czechowa i Hitchcocka. Wszystko, co spotyka jej Lenę Zamojską, znajdzie odzwierciedlenie w akcji powieści. A zaczyna ją - wzorem mistrza suspensu - od trzęsienia ziemi. Czymże bowiem może być odnalezienie w Wiśle trupa z urżniętą głową? Po ostatnim sukcesie policjantów z krakowskiego Archiwum X każdemu przychodzi na myśl oskórowana studentka, zresztą książkowym policjantom też. Bo to książka ze wszech miar krakowska. Małgorzata Łatka z upodobaniem popisuje się znajomością topografii miasta i chwała jej za to.
Będą też wtręty dotyczące rozwoju różnych żyjątek na zwłokach, łamanie trupowi stawów, zapachy wydzielające się przy sekcji zwłok i wspomniane wtręty dotyczące mowy ciała. Tu jakoś szczególnego uzasadnienia w rozwoju akcji nie mają. I samej bohaterki jakoś nie można szczególnie polubić. Jest obojętna, podobnie jak policyjny duet oficerów kryminalnych. No są, mają swoje drobne grzeszki, ale nie przysłaniają postaci Leny Zamojskiej, która epatuje czytelników swoim stresem pourazowym. Szczęściem książka nie jest szczególnie długa, rozwiązanie zagadek specjalnie nie obraża inteligencji, ale i nie robi większego wrażenia.
Sztafaż thrillera czy kryminału jest na pewno wabikiem dla czytelników, a ja wierzę, że zamiast popisywać znajomością znaczeń układu kącików warg Małgorzata Łatka napisze solidną powieść psychologiczną z bohaterką, która naprawdę wstrząśnie tymi, którzy jeszcze czytają.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?