Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jonathan Schell – Prawdziwa wojna. Wietnam w ogniu

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
Jonathan Schell (1943–2014) – amerykański pisarz i dziennikarz. Po ukończeniu studiów historycznych na Uniwersytecie Harvarda wyjechał na rok do Tokio. Wracając z Japonii, zatrzymał się w ogarniętym konfliktem Wietnamie. Trafił wtedy na pokład jednego z pierwszych helikopterów biorących udział w bombardowaniu Ben Suc, gdzie miała się znajdować baza Wietkongu. Po powrocie do Stanów Zjednoczonych rozpoczął pracę jako felietonista w „The New Yorker”, a w 1967 roku wydał debiutancką książkę The Village of Ben Suc, krytyczną wobec wydarzeń w Wietnamie. Po opuszczeniu redakcji „New Yorkera” w 1987 roku współpracował m.in. z „Newsday” oraz „The Nation”. Za książkę The Fate of the Earth był nominowany do Nagrody Pulitzera, Narodowej Nagrody Książkowej oraz Narodowej Nagrody Krytyków.
Jonathan Schell (1943–2014) – amerykański pisarz i dziennikarz. Po ukończeniu studiów historycznych na Uniwersytecie Harvarda wyjechał na rok do Tokio. Wracając z Japonii, zatrzymał się w ogarniętym konfliktem Wietnamie. Trafił wtedy na pokład jednego z pierwszych helikopterów biorących udział w bombardowaniu Ben Suc, gdzie miała się znajdować baza Wietkongu. Po powrocie do Stanów Zjednoczonych rozpoczął pracę jako felietonista w „The New Yorker”, a w 1967 roku wydał debiutancką książkę The Village of Ben Suc, krytyczną wobec wydarzeń w Wietnamie. Po opuszczeniu redakcji „New Yorkera” w 1987 roku współpracował m.in. z „Newsday” oraz „The Nation”. Za książkę The Fate of the Earth był nominowany do Nagrody Pulitzera, Narodowej Nagrody Książkowej oraz Narodowej Nagrody Krytyków. Wydawnictwo Czarne
Jonathan Schell miał 24 lata, kiedy trafił, jako korespondent wojenny do Wietnamu. Stany Zjednoczone prowadziły tam wojnę z Wietkongiem, czyli wietnamskimi komunistami. Wojnę brutalną, bezsensowną i z góry skazaną na przegraną.

Do dziś wielu nie może zrozumieć jak jedno z największych światowych mocarstw (bo zdania czy byli nimi Sowieci czy Amerykanie mają prawo być podzielone) mogło przegrać wojnę z wieśniakami kryjącymi się w dżungli. Z prymitywnym uzbrojeniem wobec potęgi militarnej i z rozbudowanym zapleczem A jednak. Wystarczy przeczytać kilkanaście stron z rozdziału „Wioska Ben Suc”, by podświadomie wyczuć, że w świetnie uzbrojonych żołnierzach z USA zalegają pokłady strachu. Niewielu wśród nich ideowców, którzy chcieliby niszczyć komunizm na całym globie, większość to oportuniści przerażeni udziałem w wojnie. Znamy opowieści o strachu, co wielkie ma oczy. Znamy, a przynajmniej słyszeliśmy o tak zwanej konwencji genewskiej, której łamanie stawiało żołnierzy Hitlera w szeregu ludobójców za mordowanie ludności cywilnej. Jak zatem ocenić przywoływany po wielokroć jednostkowy przypadek zastrzelenia rowerzysty. Dlaczego? Bo wyjeżdżał z pacyfikowanej wioski, mimo zakazu, którego mógł nie rozumieć, bo miał czarny strój podobny do odzienia noszonego przez Wietkong, bo… Amerykanin nie był pewien czy nie ucieka, to go zabił. Człowieka bez broni, czyli według wspomnianej konwencji – cywila. Strach także odbiera rozum, ale czy pozbawia człowieka moralności.

W „Wojskowej połowie” Jonathan Schnell opisuje choćby metody przesłuchań zatrzymanych przez Amerykanów Wietnamczyków. Choć cytuje opowieść z drugiej ręki, brzmi ona porażająco. „Jeden zawzięty sierżant przywiązał takiego za nogi do płoz śmigłowca i poniósł go kilometr nad polami ryżowymi. Kiedy wylądowali, to gadał, cholera, jak złoto” (przeł. Rafał Lisowski). Wystarczy przeczytać rozliczne ulotki, przygotowane do agitowania Wietnamczyków, by poczuć się jak w czasach Goebbelsa. Wracając do moralności – autor opisuje też jak małoletnie Wietnamki wyglądały w powstających wokół amerykańskich baz burdelach. Nie tłumaczy ich postępowania, zamiast tego opisuje w jakim głodzie i z jaką rozpaczą żyją mieszkańcy pacyfikowanej miejscowości. Pisze o licznych ostrzałach cywilów, jednocześnie cytując górnolotne wytyczne sztabów nakazujące nie atakowanie wieśniaków. Strach ma jednak wielkie oczy. Wystarczy uważnie wczytać się w nie zawsze łatwy tekst, by znaleźć prawdę o okrucieństwie tamtej wojny, Każdej wojny.

Jonathan Schell, sam będąc w centrum wydarzeń, opisuje wszystko mechanicznym, pozbawionym przymiotników językiem. Zmusza do myślenia i wywołuje piorunujące wrażenie. Amerykanie nie mogli wygrać, ale nie chcieli tego zrozumieć. Strach...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny