Pomysł jest całkiem niezły. Za fasadą wzorowych harcerzy kryją się patologiczne typy. Jedni, wzorem starszych, tuż po zamknięciu drzwi autobusu odkręcają flaszki, inni w imię idei gotowi są upokarzać słabszych. A gdzieś w tle pewnie i znajdą się różnice społeczne. Nieco starszy od nich oboźny ma wkodowany patriotyzm, a jego idolem, podobnie jak wielu innych pokoleń harcerzy jest Krzysztof Kamil Baczyński. I chwała mu za to, ale żeby budować symboliczny grób poety? Reżyser w jednym z wywiadów powiedział, że widział coś takiego na własne oczy. Czy zatem chce wykpić patriotyzm? Patologię?
Do obozu umundurowanych skautów wprowadza grupkę z poprawczaka. Też są umundurowani, tyle, że w dresy. Oczywiście kibicują Legii, kochają swastykę, a w ramach narzuconego na obozie kultu Powstania Warszawskiego swój zastęp nazywają „Hans Frank”. Przepraszam za spoiler, ale podziały zarysowane w „Czuwaj” przypominają niemal wojenną retorykę. A co połączy świat patriotycznych harcerzy i małolatów na przepustce? Msza polowa. Tu Robert Gliński wykazał się taktem, wkładając w usta Artura Barcisia trzeźwą ocenę zarówno samego powstania, jak i nauki patriotyzmu poprzez groby. I to by było na tyle. Demoniczny Andrzej Mastalerz, brudny Zbigniew Zamachowski, niezapomniany Henryk Gołębiewski. Jest też białostocki akcent – Elena Rutkowska. W jakiej roli – łatwo się domyślić.
Bardzo dobrze wypadają młodzi aktorzy – Mateusz Więcławek jako pryncypialny oboźny Jacek przejdzie konieczną dla porządnego scenariusza przemianę, zawodnik MMA Michał Włodarczyk jako przywódca drechów – wiarygodny i zniuansowany. Raz dojrzalszy, raz strachliwy nie jest wyłącznie czarnym charakterem. Są też niewyjaśnione zgony. Widz od razu podejrzewa morderstwo, ale w filmie zdecydowanie brakuje klimatu thrillera. Nie pomagają ani nocne zdjęcia, ani psychodramy, czy niejasna w wymowie dla osób nieznających więziennych obyczajów scena z waleniem łyżkami.
Robert Gliński kręcąc „Czuwaj” pewnie chciał dobrze. Pokazał pewną patriotyczną patologię, ale przepaść pomiędzy światem inteligencji i młodocianych wykolejeńców przez to się nie zasypie. A zaskakujący finał w takim samym stopniu smuci co śmieszy. Szkoda.
Robert Gliński - reżyser Kamieni na Szaniec
Źródło: gp24.pl
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?