„Masz na imię Camille” przyjmuje formę rozmowy. Agnieszka Stabro zwraca się do swojej bohaterki „per ty”. I słusznie. Skracając dystans pozwala wczuć się lepiej w emocje, jakie mogły targać dumną dziewczyną. Miała pecha, bo urodziła się za wcześnie, a w dodatku – jako kobieta. Rzeźbiarka podobnie jak aktorka była w mieszczańskim świecie kimś podejrzanym, lepiej już patrzono na pisarzy, szczególnie mężczyzn. Jej zauroczenie pracami Auguste Rodina, błyskawiczna propozycja nieodpłatnej współpracy, wreszcie romans, to idealny scenariusz na melodramat.
Nie ma co ukrywać, Agnieszka Stabro stara się przeniknąć duszę młodej kobiety, zakochanej w dużo starszym geniuszu dłuta, w dodatku nie stroniącym od miłostek i żyjącym od wielu lat z prostą kobietą. Szczęściem uważnie opisuje też prace Camille Claudel. W dodatku starannie wydana książka zawiera zdjęcia najważniejszych rzeźb artystki, zachowane fotografie rodzinne, nawet widok zakładu dla obłąkanych, gdzie trafiła na ponad trzy dekady. Czyż zatem tylko w prawdziwej sztuce jest pierwiastek szaleństwa?
„Masz na imię Camille” przypomina postać wspaniałej rzeźbiarki w nieoczywisty sposób, ważnym elementem są też po raz pierwszy przetłumaczone na polski listy Camille Claudel. Postaci ważnej dla dorobku kultury europejskiej, wręcz światowej.
Katarzyna Bonda na Targach Książki w Białymstoku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?