Orkiestra musi być bardzo skupiona, a dyrygent umieć przekazać zapis partytury poszczególnym instrumentalistom. A przede wszystkim ją posiadać.
O tym wszystkim mogli dowiedzieć się uczestnicy spotkania z dyrygentem Maciejem Sztorem. Absolwent poznańskiej Akademii Muzycznej specjalizuje się w wykonawstwie amerykańskiej muzyki filmowej i kolekcjonuje partytury. Bo kompozytorzy i ich agenci pilnie strzegą praw autorskich do muzyki, która uwodzi nas z ekranów kinowych.
Jak się okazało, dziś trudno zdefiniować czym jest muzyka filmowa. Maciej Sztor uważa, że to ta która została napisana do filmu na zamówienie, programowa, taka która o czymś opowiada. Choć są wyjątki, bo niektóre utwory nie stworzone na potrzeby filmu nagle pojawiają się po kolei w wielu - na przykład „Adagio” Samuela Barbera.
Sztor przyznał, że określenie amerykańska muzyka filmowa może być mylące. Bo chociaż największe produkcje rzeczywiście kojarzone są z Hollywood, to już najsławniejsi kompozytorzy jak Hans Zimmer czy Trevor Jones to Europejczyjcy. Pierwszy stworzył fantastyczną muzykę do „Gladiatora” czy popularną ścieżkę filmu „Piraci z Karaibów”. Brytyjczyk Jones to autor muzyki muzyki do filmu „Ostatni Mohikanin”. A jest przecież Grek Vangelis, którego temat z filmu „1492: Wyprawa do raju” wraz z Chórem Opery i Filharmonii Podlaskiej zabrzmiał podczas piątkowego koncertu.
Maciej Sztor dzielił się też anegdotami o sposobach komponowania. Na przykład - Ennio Morricone pisał muzykę do spaghetti westernów, zanim w ogóle powstały obrazy. Wystarczyło, że mniej więcej wiedział, o czym będzie film. Bo reżyserzy mieli do niego takie zaufanie, iż później puszczano ją na planie i aktorzy mieli się wczuć w klimat. Z kolei najciekawszy fragment muzyki Morricone w filmie „Love Affair” rozbrzmiewa, kiedy bohaterka zaczyna go grać na fortepianie. Wystarczy sprawdzić ile jest amatorskich partytur i wykonań w sieci.
I właśnie partytury są największym problem przy układaniu koncertów muzyki filmowej. Okazuje się, że dyrygenci mogą często tylko wypożyczać nuty, w dodatku płacąc za jednorazowe wykonanie na żywo jednego utworu kilkaset dolarów. Wielu kompozycji w ogóle nie usłyszymy na żywo, bo zastrzegły je wytwórnie płytowe.
Maciej Sztor przyznał, że przygotowując koncert z muzyką filmową Wojciecha Kilara, za wypożyczenie orkiestracji musiał zapłacić około 12 tys. zł!
Inny sławny kompozytor Hans Zimmer musi wiedzieć z góry, czy zamawiany fragment ma 15 czy 30 sekund. Sztor wyjaśnia obrazowo, co dzieje się w przypadku tematu „Time” z filmu „Incepcja”. -Najpierw Zimmer zaczyna grać tercjami różne akordy, a potem dobudowuje, wchodzą waltornie, na końcu gitara, wreszcie wszyscy grają forte fortissimo, wreszcie pojawia się głos Lisy Gerard - tłumaczy dyrygent.
Według niego muzyka filmowa wymaga innego poczucia czasu. - Czasem jest to dyrygowane bardzo powoli a w środku bardzo dużo się dzieje. Dużo nut, dużo perkusji. Muzycy muszą być bardzo skoncentrowani. W komputerze wszystko się zgadza, a w żywym organizmie orkiestry musi się zgrać wielu ludzi - kończy Sztor.
Dyrygent przyznaje, że nie zawsze udaje się odtworzyć muzykę filmową na żywo, ale ludzie wychodząc z koncertu muzyki filmowej powinni mieć poczucie, że jednak ktoś ją napisał, była tam jakaś koncepcja, jest w niej coś co wciąga i inspiruje. Tłumy na koncertach to potwierdzają.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?