Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miłosława Malzahn: Prawdopodobnie jestem współczesnym odpowiednikiem bajarzy

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
Miłosława Malzahn w miejscach, które można znaleźć na kartach książki "W płaszczu świata"
Miłosława Malzahn w miejscach, które można znaleźć na kartach książki "W płaszczu świata" Wojciech Wojtkielewicz
Miłosława Malzahn to kobieta wielu talentów. Doktor filozofii, poetka, wokalistka, autorka opowiadań, dziennikarka radiowa o ciepłym, kojącym głosie. W połowie listopada ukaże się jej nowa książka „W płaszczu świata”.

Co poetka może robić w radiu?

Miłosława Malzahn: Ja się znam na słowach, a akurat w radiu jest to w zasadzie sprawa podstawowa. Zatem jako osoba uwrażliwiona na słowa - buduję z nich świat przy pomocy pasma 99,4 Mhz i internetu, rzecz jasna.

A doktor filozofii?

Filozofowanie to stawiania pytań, w najszerszym tego zadania kontekście. Zatem pytam. Nieustannie. W radiowej pracy - wypytuję gości, gdy zaglądam na uczelnię - lubię podpytać studentów o to i owo, ale głównie pytam sama siebie o różne uniwersalne sprawy. I podążam tropem odpowiedzi. Z mojej perspektywy życie jest tropieniem idei, które się sprawdza na sobie w praktyce.

W Wikipedii zaliczona pani została do kategorii polskie wokalistki - czy to też jedna z twarzy Miłki Malzahn?

To nie twarz, to struny głosowe. One mogą wszystko.

Co trzeba zrobić, żeby wygrać festiwal piosenki studenckiej?

Trzeba zaliczyć w swojej biografii „okres festiwalowy”. Zanim zauważono moje piosenki w Krakowie ćwiczyłam je dzielnie na innych festiwalach. A poza tym - nie wygrałam, weszłam do ścisłego finału. Co zresztą było bardzo miłe, nobilitujące i podsumowało moją przygodę z piosenką.

W XIX wieku aktorki, piosenkarki, a nawet malarki, czy rzeźbiarki były traktowane podejrzliwie - a jak jest w XXI wieku?

Z mojego doświadczenie mogę powiedzieć, że najbardziej podejrzliwie są traktowani filozofowie, bo nie wiadomo co mogą, a powiem prawdę: filozof może wszystko i nieustannie myśli.

Trudno być dziennikarką, doktorem filozofii i poetką?

W zasadzie wszystkie te etykiety dotyczą ról społecznych, staram się o tym pamiętać będąc po prostu sobą, realizując dość osobisty i dlatego unikalny plan odkrywania tego, co jest czym i dlaczego.

Podobno większym szacunkiem mieszczańskie społeczeństwa darzyły pisarzy, rzecz jasna mężczyzn - stąd zamiana poezji w poetycką, ale jednak prozę?

Najprawdopodobniej jestem współczesnym odpowiednikiem starożytnych bajarzy, wiedunów, wieszczów (wieszczyc) i trubadurów. Kwestia szacunku jest drugorzędna, najważniejsza jest opowieść i to, co może wnieść do wyobraźni drugiego człowieka. Jeśli jej się to uda.

Ów ulotny element poezji pozwala nie tylko ciekawiej pisać o świecie, ale wręcz wywracać go na drugą stronę?

W zasadzie poezja jest tym, co się dzieje pomiędzy słowami, jest znakiem otwierającym jakieś tajemne drzwi znaczeń, powiązań, indywidualnych wewnętrznych pejzaży. To klucz do wyobraźni, czysta magia. W moim świecie na tym właśnie polega literatura. Po prostu. Wciąż wywracam świat na druga stronę i czasami mi się to udaje.

To świadectwo odwagi, czy, przepraszam, babskiej ciekawości?

To konieczność. Po tej stronie mi się nudzi.

Urodzona w Hajnówce, debiutująca w radiu w Toruniu, osiadła w Białymstoku. To właśnie stolica Podlaskiego daje najwięcej energii do pisania?

Lubię Białystok, mam tu swoją przyjazną przestrzeń, oswojone kąty. Ale każdy kąt to pretekst. Moją perspektywą jest kosmos (patrz: „Kosmos w Ritzu”), taka specyfika autorki.

„W płaszczu świata” zabiera czytelników w podróż pod podszewkę miasta. Czy to sposób na opowiedzenie o uczuciach, jakimi Miłka Malzahn darzy Białystok?

To rodzaj zachęcenia czytelnika, by obejrzeć sobie miasto z innej perspektywy. Jest to i zabawa, i jednocześnie rodzaj przygody z widokami, do których jesteśmy bardzo przyzwyczajeni. Bohaterka tej mikropowieści w międzyczasie wychodzi z siebie i staje obok, więc książkę można zaliczyć to tych bardziej odlotowych. Lubię takie przygody z wyobraźnią, mam bowiem wrażenie, że to co widzę, co czuję, co rozumiem, jest jeszcze czymś innym niż mi się wydaje. Gdybym miała w sobie sonar i tak jak delfiny posługiwała się echolokacją, na pewno pojmowałabym i „widziała” miasto inaczej. „W płaszczu świata” jest takim narzędziem do innego spojrzenia na naszą rzeczywistość.

To kolejna książka, która odwołuje się do ukrytej historii miasta.

Zaglądanie pod podszewki chyba stanie się moją specjalnością (śmiech). Wiadomo, że podręczniki do historii z czasem tracą na aktualności, jest to zatrważające i zastanawiające. Nie należy się zatem przyzwyczajać do konkretnej interpretacji faktów. Ja, na wszelki wypadek, nie przyzwyczajam się do faktów w ogóle. To dobrze robi na nieznośną lekkość bytu.

Odkrywanie przeszłości to pasja?

To taki naturalny kierunek. Przyszłość wydaje się kontynuacją tego, co było. Istnieje jednak taka koncepcja, zgodnie z którą wszystko dzieje się w jednym, wielkim, okrąglutki TERAZ. I tej bańki bezczasowej szukam. Najprawdopodobniej (śmiech).

Teraźniejszość pod postacią reklam bielizny wydaje się być trywialna?

Reklamy bielizny grają na nagich instynktach i nie jest to muzyka subtelna. Pod nimi kryje się kupno- sprzedaż, a udaje obietnicę miłości… To nie jest teraźniejszość, to kreowana przez fachowców rzeczywistość, raczej niskich lotów. Choć istnieją bardzo poetyckie, nieoczywiste bieliźniarskie kampanie, ale one nie trafiają na miejskie billboardy.

Naprawdę reklamy bielizny to zawoalowane hasło „Witaj w burdelu”?

Najczęściej.

Zajrzyjmy pod podszewkę płaszcza autorki - czyli bielizna ma być tylko wygodna, nie musi być… uwodzicielska?

Z punktu widzenia Wenus z Milo to pytanie jest kompletnie bez sensu.

Pod płaszczem miasta, galerii Alfa, żyją duchy fabryki, ludzi, którzy zostawiali tam swoje życie?

Podejrzewam, że wszystko, co tutaj się wydarzyło w jakimś sensie nadal jest. Wciąż słychać echo fabrycznych maszyn, tak jak na przykład ciągle trafiamy na dowody istnienia żydowskiej historii Białegostoku. Tamtego świata nie ma, ale jego cień pozostał. W miejscach, przez które przechodzimy, stały kiedyś prasłowiańskie osady, depczemy po ścieżkach dzikich zwierząt w naszych ugłaskanych parkach. Przy wyostrzeniu zmysłów - to jest możliwe od odczucia.

Da się to naprawdę wyczuć, czy to tylko kwestia wrażliwości?

To kwestia przekierowania uwagi. Mówi o tym tzw. efekt obserwatora w fizyce kwantowej, można też zadumać się nad myślowym eksperymentem Schrodingera. Generalnie to, co wydarza się w świecie materii zasadniczo zależy od nas i (teoretycznie) możemy wyciągać z tego świata wszystko, co najciekawsze. Staram się praktykować tę sztukę.

W książce urzeka mnie hołd złożony ulicy Grottgera.

Kiedy mam czas to właśnie tam idę powyobrażać sobie świetność i klimat niegdysiejszych prawie-podmiejskich rezydencji, drewnianych domów, domiszcz i domeczków. Podejrzewam, że każde miasto posiada właśnie taką uliczkę, którą sobie można dowyobrażać swobodnie.

„W płaszczu świata” historia miesza się z filozofią. Co zatem daje wyzbycie się głodu - tego fizycznego, ale też głodu wrażeń i towarzystwa?

„W płaszczu świata” nie tyle mieszam, co poszerzam horyzonty.

Jaki zatem jest najlepszy środek komunikacji z czytelnikami - internet, blog?

Wszystkie chwyty są dozwolone. Tam gdzie jest słowo, jest przekaz, tam gdzie jest przekaz, jest szansa na przygodę. A przestrzeń, czy też formuła, czy ramy, w jakich funkcjonuje informacja są sprawą wielce drugorzędną.

Denerwuje mnie, że czytając papierową książkę co i rusz widzę linki do internetu - to byłoby dobre przy e-wydaniu...

E-book w wersji rozpasanej pojawi się w styczniu. To będzie nieco nowatorska i przetworzona forma tej opowieści. Dostaniemy do ręki nie tyle linearną historię - co cały labirynt. Teraz proszę podelektować się pierwszą warstwą tej powiastki.

Czy dziś ludzie, nie tylko mityczne korposzczury, mają „za mało siebie w sobie”?

Mam wrażenie, że ludzie zawsze mieli za mało siebie w sobie. To nic wielkiego. Po prostu bywamy nieuważni i zapominamy o tym, co sami wiemy o sobie, zbyt łatwo oddajemy głos obcym ludziom wypowiadającym się na nasz temat i na temat naszego świata.

Co zrobić, żeby się odnaleźć, albo zwyczajnie - nie dać się zwariować?

Trzeba wierzyć swojej wyobraźni i odruchom ciała. W „Płaszczu świata” napisałam, że „moja wyobraźnia jest moją wiedzą” - i chociaż to nieco egzotyczne podejście, to staram się go trzymać. Naprawdę.

Patrząc z perspektywy studiów w Toruniu, podróży - jaką osobowość ma miasto Białystok?

Nieoczywistą. Nieuporządkowaną. Białystok jest w fazie stabilizacyjnej i w każdej chili może oderwać się od ziemi, jak wielki statek kosmiczny i poszybować w jakąś siną dal. Toruń jest na to zbyt zasadniczy, a na przykład Białowieża wydaje mi się w strukturze swojej mniej kosmiczna, a bardziej obrusowa, domowa. Ten obrus leży jednak na takim „stoliczku nakryj się”, czemu dałam wyraz pisząc „9 Mgnień wiosny byłego cara”.

Czy Białystok tryska dobrą energią, czy jedynie tryskają tu fontanny?

Nie dzielę energii na dobre i niedobre. Rozpoznaję te, na które trafiam.

Książka w poetycki sposób zdaje się tłumaczyć przejście ulicy Lipowej „na emeryturę”

Prawdą jest bowiem , że handlowe centrum miasta już się przeniosło do tzw. galerii. I ulica, jako arteria generująca pewien ruchu, ma teraz inne zadania, a może rzeczywiście, nie ma zadań... I tylko sobie wygląda. Wciąż jest ładna, prawda?

Bo miasto żyje, musi się zmieniać?

Tak, miasto to żywy organizm i nie odkryłam tu niczego nowego.

Zajrzenie pod symboliczną podszewkę miasta to także apel o głębsze odczuwanie życia? Nie marnowanie energii?

To zachęta do poświecenia uwagi temu, co nam mogło umknąć za dnia. I w nocy. Od szczegółu - do ogółu - taki pomysł na zrozumienie tego, co mnie otacza.

Czy człowiek ma wpływ na swoją przyszłość i przeszłość?

Na swoją tak, na przyszłość świata - już znacznie mniejszą. Ale mechanika kwantowa udostępnia nam ster.

Czy takie przejście na drugą stronę lustra przyda się każdemu?

Literatura to w ogóle rodzaj przygody, ale przecież lubimy różne rozrywki. Zatem polecam każdemu, choć pewnie nie każdego taka wyprawy należycie ucieszy.

To hołd złożony pamięci miasta i potędze ludzkiego umysłu czy tylko sprawna poetycka fikcja?

Dla każdego coś innego. Nie narzucam sposobu odczytania tej historii. Proszę rozłożyć swoje skrzydła i odlecieć na fali obrazów budowanych ze słów.

Jakie jest zatem drugie Ja Miłki Malzahn?

Skrzydlate.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny