Przed rozpoczęciem roku szkolnego minister edukacji Dariusz Piontkowski zapowiadał, że świetlice szkolne będą funkcjonowały podobnie jak przed pandemią.
- Tam nic nadzwyczajnego nie będzie się działo. Zgodnie z wytycznymi inspektora sanitarnego nie ma jakichś szczególnych wytycznych dla świetlic - mówił Piontkowski podczas sierpniowej konferencji prasowej.
I rzeczywiście, świetlice w białostockich i okolicznych szkołach podstawowych, z którymi kontaktowaliśmy się, w porównaniu z ubiegłym rokiem pracują podobnie. Główną różnicą jest ścisłe przestrzeganie reżimu sanitarnego - odkażanie stolików, zabawek, własne podręczniki, dezynfekcja rąk po każdym wejściu do sali.
Ograniczenia w ilości przyjmowanych dzieci
Niektóre szkoły bardziej rygorystycznie respektują zalecenia odnośnie przyjmowania dzieci do świetlicy. W jednej z największych szkół podstawowych w Białymstoku, Szkole Podstawowej nr 45, w pierwszej kolejności przyjmowane są dzieci rodziców pracujących.
- Przyjmujemy głównie dzieci z klas I-III oraz dzieci z klas integracyjnych, które wymagają wsparcia - mówi Piotr Górski, dyrektor SP 45. Tych pierwszych jest 270, a drugich - ponad 100. Starszych dzieci jest mniej w tym roku. Na naszą prośbę.
Również w Szkole Podstawowej nr 19 przyjmowani są przede wszystkim uczniowie z klas I-III oraz w wyjątkowych wypadkach - uczniowie klas IV. Także Szkoła Podstawowa w Choroszczy przyjmuje wyłącznie dzieci dojeżdżające do okolicznych miejscowości oraz dzieci rodziców pracujących. Z kolei świetlica Szkoły Podstawowej nr 37 jest otwarta dla wszystkich dzieci, bez limitów. Te ograniczenia sprawiają, że w większości placówek ilość dzieci zapisanych do świetlic spadła w porównaniu z ubiegłym rokiem.
Niedostateczna ilość pomieszczeń
Szkoły, zwłaszcza te większe, mają problem z zapewnieniem pomieszczeń dla wszystkich uczniów chodzących do świetlicy. Zgodnie z przepisami, które nie zmieniły się w czasie pandemii, w sali może przebywać maksymalnie 25 dzieci. Ściślejsze ograniczenia byłyby nie do zrealizowania w większości placówek. Dyrektorzy co roku poszukują dodatkowych sal, aby nie przekroczyć limitu.
- Mamy jedno główne pomieszczenie świetlicowe - mówi Elżbieta Ignatowicz, wicedyrektor SP 37. Po zakończonych zajęciach zabieramy dzieci do sal lekcyjnych.
Podobnie postępuje się w pozostałych placówkach. Na razie wychowawcy korzystają też z ładnej pogody i jak tylko mogą, zabierają dzieci na place zabaw czy boiska. Pytanie, co będzie, gdy nastaną deszcze i przyjdzie zima?
- Będziemy zabierać dzieci do czytelni oraz dodatkowej sali "Radosna szkoła" - mówi Piotr Górski. Wygospodarowaliśmy też korytarz. Niestety, więcej pomieszczeń nie mamy.
Dzieci mieszają się
Brak bazy lokalowej uniemożliwia też takie zorganizowanie czasu w świetlicy, aby dzieci z poszczególnych klas przebywały wyłącznie we własnym gronie.
- Dzieci mieszają się - przyznaje Elżbieta Ignatowicz. Zgodnie z wytycznymi GIS i ministerstwa mamy powydzielane miejsca w salach dla poszczególnych oddziałów. Ale nie sposób jest upilnować uczniów z różnych klas, aby nie kontaktowali się.
Problemem jest nie tylko brak odpowiedniej ilości pomieszczeń, ale też niedostateczna ilość wychowawców:
- Nie mamy tylu nauczycieli, którzy mogliby opiekować się dziećmi z poszczególnych klas - przyznaje Beata Purta, wicedyrektor SP 19. Robimy, co możemy, aby zapewnić dzieciom bezpieczeństwo, ale pewnych barier nie przeskoczymy.
Świetlice działają więc podobnie jak w ubiegłym roku. Jak mówi Małgorzata Palanis, rzecznik prasowy podlaskiego kuratora oświaty, jak do tej pory nie wpłynęły żadne skargi ani prośby od rodziców w sprawie funkcjonowania świetlic.
Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?