Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koniec świata nie nastąpił, ale mamy rok 2013

Andrzej Lechowski dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Białostocki kalendarz na 1913 rok. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Białostocki kalendarz na 1913 rok. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Jakoś szczęśliwie nie sprawdziła się przepowiednia Majów i świat ocalał. Lecz zamiast zapowiadanego końca mamy 2013 rok. Jedni wzruszą ramionami. Inni, przesądni, przez cały rok będą robić tfu, tfu przez lewe ramię. A jak było za poprzedniej trzynastki?

Białostoczanie w 1913 roku byli przekonani, że pomimo koniunktury gospodarczej, trzynastka szczęścia przynieść nie może. Już o sylwestrze 1913 roku miejscowy wieszcz ukrywający się pod pseudonimem Szpilka, głosił, że:

"Rok Nowy… marzenia… facecje…
A wszystko to głupstwo wierutne.
Jeżeli posłuchać mię chcecie
Ja inną piosenkę Wam utnę…"
Tu następował opis sylwestrowych wyczynów i nieszczęść zakończony pointą:
"I oto skończony Rok Nowy.
Powracasz w domowe swe progi.
Masz pustkę w kieszeni, ból głowy
I całkiem zmachane masz nogi".

Wraz z nadejściem nowego roku nieszczęścia w Białymstoku zaczęły sypać się jak z rękawa. Już w sylwestrową noc na białostockim dworcu doszło do tragedii. Pod koła pociągu wpadł pracownik kolejowy. Nieszczęśnik zginął na miejscu. Minęło zaledwie kilka godzin gdy miasto obiegła wieść o 12-letnim samobójcy. Chłopiec z nieznanej przyczyny wypił kwas siarkowy. W bardzo ciężkim stanie przewieziono go do szpitala gdzie "podjęto wszelkie środki dla uratowania życia młodego desperata".
Wieszcz dolewał oliwy do ognia racząc białostocki lud morałem, że:

"więc gdy Cię los tak ściska w kleszcze,
Dość miej, że dotąd żyjesz jeszcze".

Słowa poety brzmiały jak przestroga, że nadchodzą jeszcze gorsze czasy. Tak też myśleli mieszkańcy ulicy Wasilkowskiej i Poleskiej, kiedy kilka dni po sylwestrze, tuż przed północą, usłyszeli potężną detonację. Początkowo myślano, że to ostrzał artyleryjski. Szybko jednak okazało się, że komuś z wystrzałowej noworocznej zabawy pozostała petarda. Trzeba było zrobić z niej użytek. Postanowił więc położyć ją na tramwajowych torach. Na efekt nie trzeba było długo czekać. Pierwszy przejeżdżający tamtędy tramwaj spowodował wybuch.
Nowy, 1913 rok, wprowadził też pewien niepokój w świecie naszych młodszych braci. Jak pech to pech. Zaczęło się od kota należącego do niejakiego Lejby Zajdera. Otóż w styczniu przymilny dotąd kociak przeistoczył się w dzikiego tygrysa. Nagle zaczął "rzucać się na gospodarza, jego żonę i dzieci, przy czem pokąsał ich i podrapał". Bestię trzeba było ukatrupić. Truchło wysłano do samej Warszawy skąd przyszła wiadomość, że kot był wściekły. Nie było rady. Zajderowie spakowali manatki i wyruszyli aż do Kijowa, "gdyż tylko tam potrafili leczyć od ukąszenia wściekłych kotów". W przekonaniu o zwierzęcych knowaniach przeciw ludziom białostoczan utwierdziły też tabuny bezpańskich psów, które "dają się widzieć na pierwszorzędnych nawet ulicach naszego miasta".

Pech nie ominął nawet rady miejskiej. Jej pierwsze posiedzenie w 1913 roku nie odbyło się z prozaicznej przyczyny. Nie było quorum. Na sesji tej miała być omawiana istotna kwestia "połączenia Bojar z ulicą Warszawską". Chodziło tu o przedłużenie ulicy Kościelnej aż do Ogrodowej. Ale i tu pech zrobił swoje. Nigdy planu tego nie zrealizowano, bo "właścicielka gruntu, przez który miała przejść nowa ulica, chcąc skorzystać z nadarzającej się okazji, oznaczyła za swą ziemię bezczelnie wielką sumę". Sama miała więc też pecha, bo pieniądze przeszły jej koło nosa. Białostoczanie poetycko komentowali ową sytuację przytaczając słowa Mikołaja Reja, że:

"Nie wypoci tego w łaźni,
Gdy się kto na duszy zbłaźni".

Atmosfera w mieście gęstniała. A pamiętać trzeba, że nieskanalizowany Białystok słynął z, delikatnie mówiąc, oryginalnych woni. Jednak to co przyniósł 1913 rok przeszło najśmielsze oczekiwania zmysłowe. Na skutek opadów śniegu i siarczystego mrozu na chodnikach w mieście zrobiła się ślizgawica. Aby zlikwidować lód "obywatelowie śródmieścia kazali oblać chodniki sosem śledziowym". Sos sosem, a w rzeczywistości była to szara cuchnąca breja. Nad Białymstokiem szykującym się do karnawału zawisły opary ponurego smrodu.

No, z grubsza wyczerpałem opis nieszczęść, które spadły 100 lat temu na nasze miasto. Co będzie w 2013 roku? Zobaczymy. Na wszelki wypadek - tfu, tfu. Oczywiście przez lewe ramię.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny