Szef BOR dodał, że jego funkcjonariusze pracowali na lotnisku do późnych godzin nocnych, do wywiezienia z niego ostatniego ciała, a współpraca z Rosjanami była bardzo dobra. Generał oświadczył, że nie zawiesił ani nie zamierza zawiesić funkcjonariuszy, którzy pracowali pod Smoleńskiem. Szef BOR nie chciał odpowiadać na pytania dziennikarzy, tłumacząc to toczącym się śledztwem.
Według "Naszego Dziennika", funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu po katastrofie pod Smoleńskiem nie chcieli wydać ciała prezydenta Lecha Kaczyńskiego Rosjanom. Jak opisuje gazeta, BORowcy 10 kwietnia czekali na płycie lotniska Siewiernyj w Smoleńsku na przylot głowy państwa i delegacji udającej się do Katynia. Byli później jednymi z pierwszych na miejscu katastrofy Tu-154M.
Na polecenie władz rosyjskich wszystkie ciała wydobyte z prezydenckiej maszyny miały zostać przewiezione do Moskwy. Jednak - jak relacjonuje "Naszemu Dziennikowi" jeden z uczestników zajścia - funkcjonariusze BOR utworzyli kordon wokół ciała prezydenta, nie godząc się na jego wydanie władzom Rosji. Wcześniej przykryli je własnymi marynarkami.
Po tym incydencie, według "Naszego Dziennika" - BOR-owcy zostali zawieszeni w czynnościach. Powodem miało być nieautoryzowane użycie broni.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?