[galeria_glowna]
Wspaniały, szlachetny człowiek, patriota, prezydent i harcerz - mówią o Ryszardzie Kaczorowskim ci, którzy mieli okazję zetknąć się z nim.
- Trudno opisać wielkość tego człowieka jako męża stanu i to, co Białystok utracił przez jego odejście - mówi prezydent Tadeusz Truskolaski. - Był naszym prawdziwym, najlepszym ambasadorem. Wielki mąż stanu, wielki patriota.
Ryszard Kaczorowski, ostatni prezydent Rzeczpospolitej Polskiej na uchodźstwie, urodził się w 1919 roku. Przed wojną był instruktorem harcerskim w Białymstoku. Aresztowany w 1940 roku przez NKWD, został skazany na karę śmierci, zamienioną na dziesięć lat łagrów. Z armią generała Andersa przeszedł szlak bojowy, walcząc m.in. pod Monte Cassino. Po wojnie pozostał na emigracji w Wielkiej Brytanii.
Zawsze czuł się białostoczaninem. Często odwiedzał nasze miasto, był jego honorowym obywatelem. Niezwykle ciepło wspominał miejsca, które pamiętał z młodości. Tak też odnosił się do osób, które pochodziły z jego rodzinnego miasta.
Do końca, mimo upływu lat, zachował ogromną energię w działaniu. Był wzorem dla wielu.
- Dużo się od niego nauczyłem: podejścia do spraw publicznych, ciepła w stosunku do każdego napotkanego człowieka - przyznaje Tadeusz Truskolaski.
Wielką miłością Ryszarda Kaczorowskiego od lat młodości było harcerstwo. Lubił rozmowy z młodymi harcerzami. Witał się z nimi zawsze słowami: "Czuwaj druh". Doskonale pamiętał piosenki harcerskie, lubił gawędzić przy ognisku. Wspominał rajdy w Puszczy Augustowskiej i Knyszyńskiej, pamiętał jak razem z kolegami wyruszali piechotą na podchody do Supraśla.
Andrzej Bajkowski, komendant białostockiego Hufca ZHP, miał okazję spotkać go na uroczystościach w rocznicę bitwy pod Monte Cassino.
- Opowiadał nam o tych walkach, ale też o tym, że harcerstwo dało mu w życiu bardzo dużo - wspomina Andrzej Bajkowski. - Nauczył się w nim dyscypliny, odpowiedzialności, miłości ojczyzny, szanowania ludzi.
Miał znakomity kontakt z młodzieżą. W młodych sercach starał się zaszczepiać nutę patriotyczną, żeby miłość do ojczyzny i pamięć o jej historii nie zginęła.
Dla tych, którzy go znali, symboliczne jest miejsce, w którym zginął. - On i inni przedstawiciele narodu razem z najbliższymi ofiar katyńskich jechali tam, żeby upomnieć się o pamięć - mówi historyk Andrzej Lechowski. - Działali w imieniu całego narodu, swoim przykładem chcieli powiedzieć, że naszym obowiązkiem jest pamiętać. I tam zginęli. Zatoczyło się dramatyczne koło historii.
- Prezydent przecież też po aresztowaniu przez NKWD otarł się o śmierć na tej ziemi, o Syberię, Katyń. I po tylu latach do niego wrócił - mówi Andrzej Bajkowski.
Podczas ostatniej wizyty w Białymstoku Ryszard Kaczorowski powiedział, że ma dwie bardzo ważne pamiątki, które czekają, żeby zabrał je ze sobą do grobu.
- To skała z Monte Cassino i garść ziemi spod dębów w parku na Zwierzyńcu. Tych dębów, które tworzą pomnik Konstytucji 3 Maja i pod którymi kilkadziesiąt lat temu składałem przyrzeczenie harcerskie - mówił wtedy Ryszard Kaczorowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?