Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kanał Augustowski otwarty. 72-godzinny ruch bezwizowy z Białorusią od 1 lipca

Alicja Zielińska
Kanał Augustowski otwarty. 72-godzinny ruch bezwizowy z Białorusią od 1 lipca
Kanał Augustowski otwarty. 72-godzinny ruch bezwizowy z Białorusią od 1 lipca Andrzej Zgiet
Doczekali. I turyści, i miejscowi. Wszystkie śluzy - 18 - na Kanale Augustowskim są już czynne. Można płynąć aż do Niemna. Od 1 lipca w sezonie będzie 72-godzinny ruch bezwizowy. To już coś, choć wszyscy liczyli na więcej.

Wraz z budową przejścia granicznego, na śluzie Kurzyniec miały też powstać symboliczne Wrota Unii - otwarte dla obywateli Zjednoczonej Europy i dla ich sąsiadów Białorusinów. Spełniła się tylko pierwsza zapowiedź. Jest przejście. Kanał funkcjonuje, śluzy są drożne, głębokość wody wystarczająca, pływają statki, polskie z Augustowa i białoruskie z Grodna, tyle że tylko do granicy.

12 lat temu, gdy Polska wstępowała do Unii, kajakarze mieli nadzieję, że spływy będą na całej długości Kanału Augustowskiego, aż na Niemen.

- Żeby ta piękna idea funkcjonowała, musi być uproszczony system przekraczania granicy. A tego nie ma - mówi Radosław Twarowski, prezes Augustowskiego Towarzystwa Kajakowego. - Należy złożyć w konsulacie wniosek o wizę turystyczną, czekać na odpowiedź, wykupić ubezpieczenie zdrowotne, voucher. Więc tylko zapaleńcy pływają, i to najwyżej dwa razy, pierwszy i ostatni.

- Szkoda - uważa pan Radek. - Puszcza Augustowska ciągnie się też na Białorusi. Jest tam bardzo ładnie. Cisza, spokój, przyroda niezmieniona. Bo ta granica jest sztuczna, została ustanowiona po II wojnie światowej. W Sopoćkiniach, niedaleko stąd, mieszkają w większości Polacy. Wiele razy tam byłem, czułem się jak w Polsce.

A powinno być tak. Kajakarz podpływa pod śluzę graniczną Kurzyniec, otrzymuje od służby celnej nalepkę w postaci wizy, trwa to parę minut i płynie sobie dalej.

Sporo operatorów ma oferty spływów Kanałem Augustowskim na Białoruś. - Fajny produkt, ale nie w pełni wykorzystany - określa Radosław Twarowski. - Jesteśmy zaprzyjaźnieni z dwoma klubami turystyki kajakowej w Grodnie oraz z klubem kajakowym w Słonimiu. Wymiana klubów, szkół, wspólne imprezy, kapitalna sprawa.

Aby ten ruch był uproszczony, chcą Polacy i Białorusini. Środowiska naciskają, konferencji jest masa, władze Grodna przyjeżdżają do Augustowa, augustowianie jeżdżą tam. Diabeł tkwi w szczegółach. Białoruś nie jest w Schengen. Obowiązuje więc system przekraczania granicy w oparciu o wizy.

72 godziny na Białorusi

Emilia Słucka z Augustowskiej Organizacji Turystycznej wnosi promyk nadziei. Już od 1 lipca będzie można przekroczyć granicę na Kanale Augustowskim na śluzie Kurzyniec, jak i rowerem przez znajdujący się tam most zwodzony. Na sezon letni ma zostać otwarte 72-godzinne przejście bezwizowe. Ruch bezwizowy wodno-rowerowy obowiązywałby jednak na razie tylko od maja do września.

To na pewno przyciągnie turystów do Augustowa. Przyjeżdżają duże grupy autokarami, chętnie odwiedziliby Białoruś, choćby z ciekawości, by się przekonać jak tam jest. Dla części będzie to sentymentalna podróż. Miejscowi będą mogli częściej kontaktować się ze swoimi krewnymi, odwiedzać cmentarze, wiele rodzin zostało rozdzielonych granicą. Do tej pory zawsze był problem zaproszeń, wiz, teraz wystarczy dojechać samochodem do mostu na śluzie Kurzyniec i dalej ruszyć choćby rowerem.

Co jest ciekawego po drugiej stronie?

- Też piękny kanał, bardzo dobrze przygotowany, miejscami nawet ładniejszy niż nasz - uśmiecha się Emilia Słucka.

Zainteresowanie spływami na Białoruś jest coraz większe. W ubiegłym roku granicę wodną polsko-białoruską przekroczyło 116 osób, a w tym roku już 100, a to dopiero początek sezonu. Rośnie też zainteresowanie turystyką rowerową. Odcinek augustowski Green Velo jest już bardzo uczęszczany, rozwija się turystyka konna - jest ponad 200 km tras po Puszczy Augustowskiej.

Śluzują jak za dawnych czasów

W Kudrynkach pięknie wokół, że tylko się rozglądać i oddychać wspaniałym czystym powietrzem. Pachną bzy, śpiewają ptaki. Śluzuje tu Andrzej Pawłowski. Śluzowanie to tradycja rodzinna. Zajmowali się tym Pawłowscy od czasów wybudowania Kanału Augustowskiego w 1839 roku. Dziadek przed wojną był operatorem na śluzie Niemnowo. 40 śluzowań dziennie się odbywało. To dopiero był ruch! Kanałem Augustowskim tratwy, barki i statki płynęły od Biebrzy do Niemna. Przy każdych wrotach pracowało dwóch ludzi, operator zarabiał 150 zł.

- Z 5 tysięcy na dzisiejsze - przelicza pan Andrzej. - Dziadek miał dziesięcioro dzieci i z jednej pensji mógł utrzymać całą rodzinę, i jeszcze na książeczce odłożył półtora tysiąca. Ja tę książeczkę mam, tyle że nie mogę podjąć tych pieniędzy - uśmiecha się.

Po wojnie Niemnowo znalazło się w Związku Radzieckim. Pawłowski uciekł w 1946 roku do Polski. Powtarzał: wszędzie tylko nie tam zostać. Przeczuwał, że Kanał Augustowski nie będzie działał. Żona pochodziła z Rudawki, niedalekiej stąd wsi, miał więc gdzie pojechać. Trafił do Kudrynek, bo tu była jedyna śluza jeszcze nie zajęta.

Jednak w przeciwieństwie do dziadka i ojca, Andrzej Pawłowski przez długi czas zajmował się dozorem. W 2004 roku, kiedy tu byliśmy z wizytą śluza Kudrynki była nieczynna od ośmiu lat. Sprawdzał więc poziom wody, robił drobne naprawy. W międzyczasie pracował na innych śluzach. I jak wielu miejscowych dorabiał jako pilarz w puszczy. Śluzować tak na dobre zaczął dopiero w 2006 roku, po remoncie śluzy.

- W tym roku w maju miałem osiem śluzowań. W miniony weekend doszły kolejne. Gdy zacznie obowiązywać ruch bezwizowy, to będzie więcej i na pewno kajakarze popłyną na drugą stronę - przewiduje Popławski.

- Dobrze. Jak więcej turystów, to weselej, inne życie - mówi pani Grażyna, żona operatora śluzy. Można na tym zarobić? Kręci głową: - Nie bardzo. Miejscowych mało, młodzi wyjeżdżają, zostali tylko starsi, jaki tu biznes zrobią? W Kudrynkach razem z nami mieszka chyba tylko dziesięć osób. Puste domy stoją. Tu pas przygraniczny, nie ma chętnych na osiedlanie się.

Woda płynie z Polski

Dwa kilometry od Kudrynek, na śluzie Kurzyniec i dalej wzdłuż Kanału Augustowskiego na długości 3,5 km przebiega granica z Białorusią. To piętnasta śluza na Kanale Augustowskim i ostatnia po stronie Polski (licząc od Biebrzy).

Zbudowana w 1829 roku, od 1939 była nieczynna, i mocno zniszczona. Na mocy porozumienia między Polską a Białorusią z 2005 roku w sprawie rekonstrukcji granicznego odcinka kanału poddana remontowi. Prace trwały od jesieni 2006 do czerwca 2007 roku. Brzegi śluzy łączy teraz most zwodzony z czterema betonowymi słupami. Zabytkowa część mostu pozostała.

- Dwa betonowe filary mają przypominać historię kanału, w takim stanie przetrzymały wojnę, widać ślady po pociskach - pokazuje Krzysztof Czarniecki, kierownik nadzoru wodnego w Augustowie. Jest naszym przewodnikiem. W tym miejscu przebywać można tylko po zezwoleniu straży granicznej. Trzy flagi: unijna, polska i białoruska, po drugiej stronie dwie, bez unijnej.

- Obserwują nas? - rzucam pytanie patrząc na długi budynek i tablicę z napisem cyrylicą. - Na pewno - odpowiada Krzysztof Czarniecki. - Pół kanału jest naszego, pół ich, woda płynie z Polski.

Wojciech Kucharzewski otwiera śluzę. - Mam przepustkę, mogę przekraczać granicę - uśmiecha się. - Prześluzowywać, odkręcać zastawki, otwierać wrota. Ile razy? W zależności od potrzeb, jak są chętni. Straż Graniczna przyjeżdża na zgłoszenia.

Pracuje na śluzie dziewięć lat, od remontu. Lubi swoje zajęcie. Spokojnie, no i najważniejsze stała robota. Turystycznie jeszcze nie przekraczał granicy. - Trzeba paszport wyrobić, wizę dostać, urlopów w sezonie nie dają. I tak schodzi.

Unia tu weszła tylko z nazwy

Najbliższa miejscowość od śluzy Kurzyniec i zarazem od granicy, to wieś sołecka Rudawka. 12 lat temu jeszcze wydawała się dosyć prężna. Teraz sklep GS-owski zamknięty. Za to za rogiem na okazałym piętrowym domu widzimy duży szyld „Pod słoikiem - sklep, bar, noclegi”. Pełna obsługa. To jednak tylko złudzenie. Chętnych, by wynajmować pokoje na razie nie ma. Właściciel obiektu Dariusz Kozielski nie ukrywa, że stracił nadzieję, że kiedykolwiek będą. - Rudawka nie jest miejscowością turystyczną. Ludzie jak się dowiadują o kwatery, to zaraz pytają o kąpielisko, jak daleko do jeziora. A tu nie ma żadnej plaży. Pokoje więc mam dla siebie.

Perspektywy? - Dla nas, dla Rudawki na razie nie widzę żadnych. Unia? A ona w ogóle tu była? - pyta zaczepnie. - Droga nadaje się do przejechania czołgiem, nie samochodem. Turyści z Polski jak przyjeżdżają, to się dziwią, u nich asfalt nawet do gospodarstwa rolnego. Unia weszła do nas tylko z nazwą, nic więcej. Flagę powiesić można szybko, ale coś jeszcze trzeba zrobić. Liczyć na Białorusinów, że nakręcą tu ruch? Kozielski takim optymistą nie jest.

- Co roku słyszymy, że będzie lepiej, a tych zmian nie widać - mówi gorzkim tonem. - Zostały tylko puste słowa. Jest coraz gorzej. Rudawka się wyludnia, starsi umierają, młodzież wyjeżdża, rodzi się jedno dziecko na parę lat. Połowa domów stoi pustych, nikt się nie buduje. Jest Straż Graniczna, ale tam do pracy szukają ludzi sprawnych, wykształconych i wcale nie tutaj.

Gorąco. W altance przy sklepie dwaj mężczyźni popijają piwo. Stanisław Waluś, kiedy byliśmy poprzednio, pracował w lesie jako pilarz. Teraz już nie. Macha ręką. - Wszystko sprywatyzowane, jak ktoś zatrudniony jest gdzieś na stałe, to może dorobić w lesie, a tak to się nie opłaca. Piłę kupić, ZUS zapłacić i niewiele wyjdzie na czysto. Kiedyś robota była wszędzie, a teraz co? Wegetuje się - narzeka. - Jaki tu biznes można zrobić? - pyta zniechęcony. - Turyści? Kajakami przepłyną i tyle ich widać. Białorusini? A jaki oni tu nam biznes nakręcą? Po zakupy pojadą do galerii handlowych.

Czekają na turystów

Grażyna i Andrzej Pawłowscy przyzwyczaili się, nie narzekają. Wciąż wierzą w Unię. Ich synów, jak wszystkich młodych stąd ciągnie jednak w świat. Łukasz po skończeniu technikum geodezyjnego w Białymstoku, wyjechał za granicę. Pracuje w Niemczech. Młodszy Szymon uczy się w gimnazjum, pewnie też pójdzie w ślady brata.

- Na mnie pewnie zakończy się rodzinna tradycja śluzowania - uśmiecha się pan Andrzej. Nie żałuje jednak. - Młodzi powinni się rozwijać. Ciągłość tradycji jest piękna i ważna, ale niech mają lepiej.

Pani Grażyna dodaje: - Pięknie jest tu tylko latem, w sezonie, a później już niekoniecznie. Daleko wszędzie.

Do 1 lipca niedaleko. - Jak wejdzie ruch bezwizowy, będzie więcej pracy. To prawda, ale przecież ten kanał został odbudowany za duże pieniądze i powinien służyć ludziom - mówi Krzysztof Czarniecki, kierownik nadzoru wodnego w Augustowie. - By korzystali z niego, podziwiali przyrodę, mieli miłe wspomnienia i wracali tu.

Pozostaje wierzyć, że tak będzie.

Tu Unia się zaczyna

Kanał Augustowski to jeden z najatrakcyjniejszych szlaków turystyki kajakowej. Na terenie Polski przebiega przez Równinę Augustowską i Kotlinę Biebrzańską. Kajakarze płynąc mijają jeziora: Sajno, Necko, Białe, Studzieniczne oraz płyną rzeką Czarną Hańczą. Kanał łączy dorzecza Wisły i Niemna. Ma 102 km długości (z czego w Polsce 80 km).

Tu Unia się zaczyna. Powroty

12 lat minęło od maja 2004 roku, gdy Polska wchodziła do Unii Europejskiej. Odwiedziliśmy wtedy przygraniczne miejscowości naszego regionu. Pytaliśmy ludzi, jakie mają nadzieje, obawy. Teraz razem z dziennikarzami Radia Białystok sprawdzimy, co zostało z tamtych oczekiwań, wątpliwości. Reportaż z wizyty na Kanale Augustowskim można też także usłyszeć dziś - 3 czerwca - na antenie Polskiego Radia Białystok godz. 11.15 i 22.30 oraz odsłuchać na stronie www.radio.bialystok.pl. 10 czerwca opiszemy powrót do przygranicznych miejscowości nad Siemianówką. Wtedy też będzie można usłyszeć reportaż na antenie Polskiego Radia Białystok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny