Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamienica przy ul. Kilińskiego 16. Dom nie tylko masonów

Tomasz Mikulicz
Kamienica przy ul. Kilińskiego 16
Kamienica przy ul. Kilińskiego 16 Andrzej Zgiet
W zaroślach tych gnieździło się różne ptactwo nocne. Przeraźliwe i niesamowite krzyki tego ptactwa w porze wieczornej były przyjmowane przez ciemnych kołtunów białostockich za krzyki jakiejś piekielnej mocy.

O masonach znów głośno. W zeszłym tygodniu pisaliśmy, że białostocki historyk Wiesław Wróbel dotarł do informacji burzących mit kamienicy przy ul. Kilińskiego 16. Do tej pory powszechnie uważano, że zbudowali ją Prusacy po to, by organizować spotkania loży masońskiej. Tymczasem okazało się, że pierwsze posiedzenie wolnomularzy odbyło się kilka dni wcześniej zanim podpisano umowę na dzierżawę terenu, na którym budynek został wzniesiony.

Zanim to jednak nastąpiło, stała tu wozownia. Jej budowę, na krótko przed śmiercią, zlecił w 1771 roku hetman Jan Klemens Branicki. Wiadomo, że istniała ona jeszcze w 1799 roku. W tym też roku była już zarządzana przez Prusaków, którzy wynajmowali ją od właścicielki miasta - Izabeli Branickiej. W źródłach zachował się taki opis budynku: "Wozownia murowana skarbowa, do której wrót podwójnych fasowanych ćwiekami nabijanych otwierających się dziewięć, u każdych wrót po dwie antaby i po trzy pary zawias żelaznych czarno szmelcowanych. (...) W środku tej wozowni stoi dach wcale nieskończony, bo tylko jeden okap od ulicy skrytego dachu, tylko same krokwie ułożone, bez łat i pokrycia żadnego." Budynek został zburzony. I to pomimo tego, że powstały dwa projekty jego przebudowy - w 1796 i 1803 roku. Posesja należała do Kościoła, który 9 lutego 1806 roku wydzierżawił ziemię Samuelowi Christianowi Hoenigkemu, wysokiemu pruskiemu urzędnikowi.

- Był on sekretarzem Kamery Wojny i Domen. Zamierzał zbudować tu dom. Przypuszczam, że skoro kontrakt zawarto na początku 1806, budowa trwała najprawdopodobniej do 1807 roku - mówi Wiesław Wróbel.

"Dom masonów" bez masonów

Obiekt nie mógł być więc wznoszony jako "siedziba masonów". Chociażby z tej prostej przyczyny, że pierwsze spotkanie białostockiej loży masońskiej "Zum Goldenen Ring" odbyło się 2 lutego 1806 roku, czyli siedem dni przed tym jak Hoenigke podpisał umowę dzierżawy. Ponadto Wiesław Wróbel twierdzi, że pruski urzędnik nie był nawet uczestnikiem spotkania inaugurującego działalność loży.

- Pewnym jest, że tuż przed śmiercią Samuel Chrystian Hoenigke należał w latach 1820-1822 do kilku różnych lóż masońskich - np. Szkoła Sokratesa i Dobry Pasterz. Może to właśnie dlatego, jego dom przezwano "lożą masońską" - tłumaczy Wiesław Wróbel.
Nie oznacza to, że w tym budynku masoni nigdy się nie spotykali. Mogli to robić przez krótki okres zaraz po zbudowaniu domu lub dopiero po 1818 roku, kiedy nastąpiło odrodzenie wolnomularstwa w Białymstoku. Tymczasem właściciel domu coraz bardziej popadał w długi. Przejęcie miasta przez Rosjan oznaczało degradację pruskich urzędników. Samuel Chrystian Hoenigke musiał zadowolić się posadą nauczyciela języka niemieckiego w miejscowym gimnazjum.

- Za długi, jakie miał Hoenigke, nieruchomość na której stał jego dom została zaś w 1821 roku zlicytowana. Duchowni skarżyli się, że nie uwzględniono ich roszczeń co do zwrotu zaległego czynszu za ziemię. Ostatecznie, za zaniżoną sumę 7300 rubli nieruchomość nabył Izaak Zabłudowski. To znany żydowski kupiec - opowiada Wiesław Wróbel.

W 1826 roku sąd nakazał jednak ponowną licytację majątku. Izaak Zabłudowski nie zwrócił Kościołowi zaległego czynszu. Wszystko pozostało jednak w rodzinie. Mienię kupił Kopel Halpern, szwagra Zabłudowskiego. W początkach XIX wieku dom był chyba największym budynkiem mieszkalnym w mieście. W parterze funkcjonowały dwie wielki sale, siedem pokoi, dwie kuchnie i trzy korytarze. Natomiast na drugim piętrze była jedna wielka sala, jedenaście pokoi, trzy kuchnie i trzy korytarze.

Kopel Halpern zmarł w 1856 roku. Jako, że nie zostawił testamentu, majątek został ostatecznie podzielony między potomków dopiero w 1872 roku. Dom przy ul. Kilińskiego 16 (w XIX wieku ulica nazywała się Niemiecka) został przejęty przez Szejnę Małkę i Dawida Kempnerów.

- Małżonkowie zajmowali się dostawami żywności dla wojska stacjonującego w różnych punktach guberni grodzieńskiej. Każdorazowe zawarcie umowy obciążone było klauzulą, która w razie niewypełnienia umowy pozwalała władzom wojskowym na konfiskatę nieruchomości - mówi Wiesław Wróbel.

Falk Kempner posiadał dom najdłużej

Małżonkowie sumiennie wywiązywali się jednak z umów, bo do konfiskaty nigdy nie doszło. Kiedy w latach 90. XIX wieku Szejna Małka zmarła, w 1897 roku doszło do podziału majątku między jej dzieci. Zdecydowano, że cała nieruchomość zostanie przekazana Falkowi Kempnerowi. W zamian musiał on zapłacić siostrom ogromną jak na owe czasy sumę - 51 tys. rubli.

- Falk Kempner był znanym finansistą i bankierem. Przed 1897 rokiem założył działający do 1915 roku białostocki oddział Petersburskiego Towarzystwa Ubezpieczeń. W 1902 roku został zaś członkiem zarządu miejscowej szkoły handlowej. Pełnił też funkcję zastępcy prezesa Towarzystwa Dobroczynności "Linas Chejlim". Organizował nawet kuchnię polową dla Żydów. O znaczeniu tej postaci w historii miasta niech świadczy fakt, że w 1919 roku Falka Kempnera powołano do Tymczasowego Komitetu Miejskiego - opowiada Wiesław Wróbel.

Dom nie zmieniał właściciela aż do 1930 roku. W 1913 roku powstała tu na przykład prywatna szkoła żydowska dla dziewcząt. Prowadziła ją Szejna Meltreger, która razem z mężem Nathanem (również nauczycielem) mieszkała w domu przy ul. Kilińskiego 16. Znamienitych lokatorów było tu zresztą więcej. Źródła mówią m.in. o prezydencie miasta Iwanie Reszetniewie. W budynku mieściła się też kancelaria notariusza Chryzanta Smogorzewskiego oraz atelier fotograficzne Andrzeja Bartmana.

- Ciekawostką jest, że budynek już na początku XX wieku pełnił funkcję biblioteki. W 1910 roku powstała tu bowiem czytelnia i wypożyczalnia założona przez Towarzystwo Otwierania i Utrzymywania Bibliotek Publicznych. Organizacja została założona staraniem miejscowej inteligencji, działaczy samorządowych i przedsiębiorców - tłumaczy Wiesław Wróbel.
W 1930 roku dom został sprzedany Bejli Szocher. Na jej temat nie ma w źródłach zbyt wielu informacji. Wiadomo tylko, że dom pozostał w jej posiadaniu do 1941 roku, kiedy to białostoccy Żydzi zostali przesiedleni do getta.

W maju 1945 roku mienie zostało przejęte przez Tymczasowy Zarząd Państwowy. Dom był ruiną. Odbudowano go na potrzeby biblioteki i czytelni miejskiej, która do dziś funkcjonuje jako Książnica Podlaska. Co ciekawe, zdecydowano się zachować zabytkowy charakter budynku, przez co kamienica jest obecnie jedną z najpiękniejszych w śródmieściu.

Mimo wszystko masoni są najważniejsi

I choć po masonach nie zostało śladu, białostoczanie kojarzyli i w dalszym ciągu kojarzą budynek przy ul. Kilińskiego 16 jako miejsce związane z czymś tajemniczym. W prześmiewczy sposób pisała o tym w 1937 roku gazeta "Fama". W artykule czytamy: "Blisko tego domu znajdował się, jak wiadomo, duży i dość głęboki staw, dookoła którego były gęste zarośla. W zaroślach tych gnieździło się różne ptactwo nocne. Przeraźliwe i niesamowite krzyki tego ptactwa w porze wieczornej były przyjmowane przez ciemnych kołtunów białostockich za krzyki jakiejś piekielnej mocy. Stąd powstała w starym Białymstoku gadka, że w tajemniczym domu masonów, którzy uchodzili wśród ówczesnej ludności miasta za jakichś czarowników i satanistów, uprawiają swe zabawy i hece diabli. Zabobonni i pobożni ludziska, wracając wieczorem do domów, starali się omijać ten diabelski dom obchodząc go przez inne ulice".

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny